Jak już pokazałem w artykułach „Prawda i mity” oraz „Mitologia a Rzeczywistość” – zrozumienie rzeczywistego świata wymyka się spod oka naszej percepcji z powodu nieustannie podejmowanych prób jej interpretowania i oceniania. Kurs cudów nazywa to osądzaniem. Wynikiem tego jest poznawanie iluzji w miejsce faktów oraz mylne przekonanie, iż zmysły przynoszą nam prawdziwy obraz rzeczywistości.

Tak wytwarzamy mitologię. Samo słowo „mitologia” używane było wystarczająco często przez uczonych XIX i XX wieku, aby nabyć trwałego pejoratywnego znaczenia. Dlatego też chrześcijanin opowieści o bogach greckich chętnie nazwie mitami, natomiast o opowiadaniu o Adamie i Ewie prawdopodobnie nie będzie tak mówił. To jest prawda, powie. Być może alegoryczna, ale prawda. Tak dochodzimy do drugiej zasłony zarzuconej na rzeczywistość. Pierwszą była mitologia, drugą jest doktryna.

Doktryna jest skodyfikowanym systemem przekonań obejmującym wyjaśnienie istoty rzeczywistości lub jej wycinka. Podobnie jak w przypadku mitów, z doktryną można się utożsamić lub być jej obojętnym. Ktoś, kto się z doktryną utożsamia powie z pewnością w głosie, że „jest to jedyna prawdziwa doktryna”. To jest trzecia zasłona – nazwę ją „jedyną słusznością”. Za przykład posłuży nam katolik przekonany, że „jego wiara jest jedynie słuszną wiarą”. Z drugiej strony, uczony badający bezstronnie wiele doktryn, może je opisywać pod kątem ich rozmaitych cech. Przykładem niech będzie prof. Prokopiuk badający gnostycyzm pod kątem: teologicznym, kosmologicznym, antropologicznym, eschatologicznym, etycznym i społecznym.

Ale i uczeni nie obronili się przed pokusą zarzucenia płachty zaciemnienia na rzeczywistość. To jest czwarta zasłona polegająca na tym, iż wybraną przez siebie doktrynę nazwali faktem naukowym, ma się rozumieć oczywiście, że „jedynie słusznym”. Nie dopuścili, aby uznać, że nie tylko hipotezy naukowe mogą być obciążone błędem, ale także uznane przez ogół uczonych „prawdy naukowe”. W ten sposób zarzucili kajdany niewoli nie tylko sobie, ale i ludzkości. Zamienili się w kapłanów, którzy z gorliwością inkwizycji tropią heretyków.

Jaki jest stosunek Kursu cudów do konkretnie wybranej doktryny? Czy daje nam on jakiś klucz do rozpoznania jej poprawności? Otóż tak. W „Podręczniku dla nauczycieli” w rozdziale o reinkarnacji czytamy:

„Reinkarnacja nie może być zatem prawdziwa w rzeczywistym sensie. Naszym jedynym pytaniem powinno być to: „Czy ta koncepcja jest przydatna?” A to zależy oczywiście od tego, do czego jest ona użyta. Jeżeli jest użyta do umocnienia rozpoznania wiecznej natury życia, jest ona rzeczywiście przydatna. Czy jakieś inne pytanie na jej temat jest naprawdę użyteczne w rozjaśnianiu tej drogi? Podobnie jak wiele innych wierzeń, wiara w reinkarnację może być bardzo nadużyta. W najlepszym razie, takie niewłaściwe użycie koncepcji reinkarnacji  oferuje  zaabsorbowanie  przeszłością  i może  dumę  z  przeszłości.  W  najgorszym przypadku wytwarza  ono  bezwład  w  teraźniejszości.  Pomiędzy  tymi  skrajnościami  możliwych  jest  wiele  rodzajów szaleństw.” (P24,1)

Dalsze rozważania przedstawione w tym rozdziale dotyczące reinkarnacji są dla nas dobrym przykładem badania jakości doktryny. Kryterium, jakie podsuwa nam Autor Kursu jest proste: „Czy ta koncepcja jest przydatna?” Przydatna do bezpośredniego poznania rzeczywistości? Czy w miarę dokładnie na rzeczywistość wskazuje? Na ile słowa mogą to oczywiście wyrazić. Bo nie ma takich słów, które mogłyby opisać rzeczywistość. Tak więc nie ma „jedynie słusznej” doktryny, koncepcji naukowej, mitologii czy też koncepcji.