Blog Studenta "Kursu cudów"

Autor bloga

Będąc małym chłopcem, w kościele do którego chodziłem z ojcem, spostrzegłem, że księga, z której odczytywane są nauki, otaczana jest szczególnym szacunkiem. Mój ojciec, zapytany o powód tej postawy, odparł, że powodem jest treść tej księgi. Mówi ona o Bogu. Wsłuchiwałem się więc co tydzień z uwagą, ale nic zupełnie nie mogłem pojąć. Pamiętam, jak zrodziło się we mnie silne pragnienie spotkania kogoś, kto mógłby mi wyjawić tajemnice Biblii. Będąc studentem gorliwie i codziennie praktykowałem klasyczny podręcznik „O naśladowaniu Chrystusa”. Na chwilę spotkania z nauczycielami Biblii czekałem jakiś czas. Studencki, katolicki ruch, misjonarze z USA. Rozważania biblijne… Zdecydowałem się pójść za Jezusem w ramach pewnej ewangelicznej wspólnoty protestanckiej.

Minął jakiś czas. Spostrzegłem, że ja a także moi bracia nie doświadczają bliskości Bożej, o której czytają w Biblii, a nasza znajomość Boga ogranicza się do znajomości biblijnych cytatów. Tłumaczono mi, że spotkanie z Bogiem możliwe jest dopiero po śmierci, o ile Bóg zaakceptuje nas jako bezgrzesznych. Odpuszczenie grzechów z kolei miałem zagwarantowane, gdyż za moje grzechy zapłacił Jezus. Miałem jednak silne przekonanie, że spotkanie z Bogiem jest nie tylko możliwe ale i konieczne – ale już za życia człowieka. Naukę odkładającą to doświadczenie na czas po śmierci uznałem za błędną. Poszukiwania doprowadziły mnie do grup charyzmatycznych zwanych też zielonoświątkowymi. Tam w czasie częstych uwielbień zakosztowałem wewnętrznych już stanów bycia w bliskości Bożej. Pojawiły się charyzmaty (dary duchowe) i wcześniej zakazane – wewnętrzne odczucia. Krótko mówiąc – mistycyzm. Wtedy pojawiło się pytanie – gdzie są najlepsi mistycy, którzy już za życia doświadczają Boga?

Są nimi oczywiście wschodni jogini. Zapragnąłem spotkać takiego jogina. Długo nie musiałem czekać. Przyjechał do Polski. Na jednym ze spotkań zostałem jego uczniem. Byłem nim jakiś czas. Praktyka sprowadzała się do śpiewania pieśni uwielbienia na cześć Najwyższego. W dużym stopniu praktyka ta pomogła mi oczyścić subtelne wewnętrzne zmysły. Jednak głębokiego kontaktu z Bogiem jak nie było tak nie było. Jogin nie obiecywał oświecenia w jednym żywocie. Ta kwestia, która dla mnie wydaje się zasadnicza (efektywność praktyki) – jego nie interesowała zupełnie.

Wtedy pojawił się buddyjski mistrz zen, określający swą metodę jako najszybszą z możliwych. Praktykowałem z nim jakiś czas. Zauważyłem, że niezwykły wysiłek, jaki wkładałem w praktyki – nie przynosił najmniejszych efektów. Moi koledzy po jakimś czasie zostawali nauczycielami i zamiast uczyć innych, jak kroczyć duchową ścieżką, przeprowadzali rytuał pozbawiony ducha. Odszedłem.

Będąc jeszcze uczniem jogina spotkałem tekst, który mną wstrząsnął. Był to niewielki fragment Kursu Cudów. Już wtedy wiedziałem, że jak tylko pojawi się w Polsce jego pełne tłumaczenie – zapoznam się z nim dokładnie. 13 września 2007 roku dokonałem zakupu tłumaczenia Kursu cudów. Wstępna lektura ukazała mi dzieło z jednej strony głęboko duchowe a z drugiej tylko pozornie chrześcijańskie. Stałem przed decyzją. Przywiązany do doktryny chrześcijańskiej, wiedziałem, że aby doświadczyć wizji Rzeczywistości – zmuszony będę skorygować swoje wieloletnie nawyki myślowe. Inaczej nie dokonam ani kroku naprzód. Wewnętrzny Głos pomógł mi podjąć tę trudną decyzję – postanowiłem zostać studentem Kursu. Już po roku doświadczyłem otwarcia serca. Stało się to zupełnie samoczynnie – podczas snu. Poczułem jego transformację – rano widziałem świat inaczej… Każdy człowiek na ulicy był inny. Zobaczyłem jedność, jaką tworzę ze wszystkim. Rozmawiałem z obcymi ludźmi na ulicy. Pojawiła się głęboka radość i spokój. Wiedziałem, że to jest pierwszy krok na poprawnie wybranej drodze. W następnych miesiącach pojawiły się kolejne potwierdzenia. Dziękuję Bogu za Jego Miłość i Łaskę, jaką okazuje każdemu i jaką okazał mnie. Wiem teraz, że jedynym sensem życia jest praca w kierunku pełnego widzenia Rzeczywistości.

Student

19 komentarzy

  1. Hanah

    Tak istnieją różne ścieżki powrotu do Domu Ojca. Lecz nieodmiennie, to pierwszy klucz do Bram Niebieskich musi być przyjęty aby móc być w zgodzie z tym co święte. Jest nim pragnienie ( bo klucz oczywiście jest duchowy). Bóg który jest samą nieskończoną miłością nie osądza nas, jednak dając nam wolną wolę (to co On daje zawsze jest wieczne i święte) nie może nam dać czegokolwiek co będzie przeciwieństwem tego co sobie cenimy wyżej i bardziej od tego co On chce nam dać. Kurs cudów jest z swojej złożoności genialny lecz trudny do „ogarnięcia” (dla umysłów takich jak ja, które być może przez degradujące działanie śmierci ciała jest mocno zdezelowany). I dla takich jak ja a także dla zwykłych prostaczków ( nie mylić z prostakami) , którzy zdają sobie sprawę z tego, że nie ogarną tego ,powstała inna bardzo wąska ścieżka nazwana : Drogą Serca. Drogą która opiera się na uczuciach i patrzeniu na to co myślę (bez osądu ale jak małe dziecko). Gdzie umysł jest wręcz , jak to określa Jeszua, bardzo głupiutkim sługą przebudzonego serca. Serca , które całe oddaje się Bogu jako swemu jedynemu Źródłu Miłości. I na tej drodze nie szuka się miłości , która jest wszechobecna a zatem i w nas. Szuka się przeszkód i barier jakie stawiamy tej miłości aby jej nie odczuwać. I w połączeniu z niezbędną pracą Ducha Świętego uczymy się prawidłowo przebaczać a przez to głębiej kochać. Nie chodzi tu o zaprzeczenie znaczenia Kursu Cudów, ponieważ przeważająca część ludzi ceni sobie wyżej dywagacje umysłowe od porywów serca. I dla nich w pierwszej kolejności są potrzebne odpowiednie argumenty umysłowe, które skierują na tą ostatnią ścieżkę, która jest jednak konieczna. Drogę serca w której bez rozumienia tego pozbywamy się głównego powodu oddzielenia, którym jest lęk. Lęk , którego nie rozumiemy a często nie pamiętamy jego źródła a który jest głównym powodem oddzielenia w połączeniu z wcześniejszym nieuświadomionym osądem.
    Ps. Niech Was nie kusi myśleć, że wykazuję Wam jakieś błędy. Ten wpis jest tylko i zaledwie uczeniem samej siebie tego co święte dobre i będące Prawdą , która ma nas wyzwalać z lęku i oddzielenia.

  2. Bardzo inspirująca jest Twoja historia. Szczególnie ten aspekt związany z przywiązaniem do chrześcijaństwa. Myślę, że wielu ludzi, szczególnie w naszym kraju ma ten problem. Pozdrawiam.

  3. Martin Giordano

    Przepraszam, że roznoszę swój brak miłości. Autoagresja zaostrzyła mi się pod wpływem lekcji.

    Pragnę jedynie miłości.

    Im bardziej jednak, tym większą krzywdę sobie sprawiam, gdyż pragnę, aby choć odrobina miłości przyszła do mnie od kogoś, krzywdze siebie zatem mając nadzieję, że ktoś to zauważy, podejdzie do mnie i powie z łzami w oczach: „Proszę, już wystarczy. Naprawdę już wystarczy…”

    Za maile przepraszam, ale pisałem pod dwoma nickami.

    • 4rt

      Jak miłość może do Ciebie przyjść Martinie Giordano, kiedy chcesz wymusić jej przyjście cierpieniem? Prędzej wywołasz litość, niż miłość, a to nie jest tożsame. Lituje się oprawca nad ofiarą. Jesteś ofiarą i oprawcą zarazem, bo narzucasz sobie cierpienie i litujesz się nad sobą i chcesz by litowali się inni w imię miłości… absurd i czynisz ofiarę z siebie. Ten kto miłuje nie jest ani oprawcą, ani ofiarą, po prostu jest, nie da z siebie zrobić czegoś tak dalekiego od miłości.

    • Stokrotka

      Rzeczywiście studiując Święte teksty można poczuć zwiększoną aktywność sił przeciwnych.
      proponuję:
      DUCHU ŚWIĘTY
      oddaję Ci: moją autoagresję, brak miłości, cierpienie, przygnębienie itd. do samego dna cokolwiek się pojawi i do skutku,
      zgodnie z:
      „Podejmujemy się zatem realizacji zorganizowanego, dobrze skonstruowanego i starannie zaplanowanego programu, którego celem jest nauczenie się, jak przekazać Duchowi Świętemu wszystko to, czego nie chcesz.”
      (Kurs Cudów, Tekst, Rozdz. 12, II. Sposób, aby Przypomnieć Sobie Boga, akap. 9/10)

  4. Giordano Bruno

    Studenckie,

    odstawiłem tymczasowo lekcje, bo doszło do obrazów w umyśle, że moje pozbawione miłości ja ma zostać zniszczone, a Jezus o tym ja nie chce w ogóle nic wiedzieć. Przechodzę piekło i na myśl o praktykach typu Maharishi, Tolle i Kurs Cudów czuję falę odpychającą mnie z wielką siłą. Nie wiem co czynić.

    • Giordano Bruno, najpierw sprawy formalne: Lepiej by było, gdybyś wpisywał ten sam mail. Wtedy miałbyś swój komentarz od razu, bez mojego zatwierdzania. Jeśli chodzi o piekło, to oczywiście ego boi się takiego kierunku zmian. Abyś nie przezywał tego tak intensywnie negatywnie, powinieneś praktykować coś bardziej uspokajającego jedynie. Pokój jest dobrym mostem, którym można przejść łatwiej. Mnie jednak się wydaje, że to nie Lekcje tak na ciebie działają, tylko twoje własne negatywne sugestie. Wystarczy przeczytać, jak to opisałeś tutaj. Piszesz „zniszczone”, „Jezus nie chce wiedzieć”, „praktykach typu…”. To bardzo ostre epitety. A ja ci tylko powiem na to, że ego nie istnieje wcale, więc juz teraz jest wszystko w porządku. Nie ma czego niszczyć. Daj sobie spokój z Maharishim, Tolle. Zobacz, że ego nie ma, a Bóg kocha ciebie, swojego syna. I wszystko jest OK. Odetchnij, nikt cie nie gwałci, rozluźnij się. Uśmiechnij się i powtórzę raz jeszcze: ukształtuj w sobie jedynie pokój. Bo nie ma piekła ani grzechu, jest jedynie miłość. Pozdrawiam Cię Student

  5. Giordano Bruno

    Hej Student.

    1. Lekcje 1-60 mają oczyścić widzenie z osadu przeszłości. Jestem przy lekcji 70. Nie czytałem do tej pory Tekstu i zastanawiam się, czy zacząć lekcje od nowa, tym razem nie omijając Tekstu. Może zrobienie po raz kolejny 60 lekcji tym razem zadziała?, to jest sprawi, że wyzwolę się od wpływu przeszłości?

    2. Dla kogo Kurs nie jest? Mój depresyjny stan w miarę praktyki staje się większy, stąd pytanie.

    • Witaj Giordano, według mnie, przy twoim stanie, tym bardziej wskazane jest, abyś praktykował (PRAKTYKOWAŁ!) kolejne lekcje aż do końca ćwiczeń. Tekst zostaw sobie na potem. Uzasadnię swoje zdanie. Oczyszczenie przeszłości odbywa się nie tylko w lekcjach 1-60. Korekta naszego postrzegania zachodzi niezwykle intensywnie przy PRAKTYKOWANIU lekcji do końca. A nawet te późniejsze mają wg mnie większą skuteczność od początkowych. Warunki są dwa: 1. nie zraża Cię właściwie rozumiany język chrześcijański, 2. nie tylko czytasz lekcje, ale je stosujesz zgonie z kolejnymi instrukcjami. Nie jest to oczywiście łatwe, ale lepiej robić coś na 80% niż nic nie robić. Ponadto pragnę Ci powiedzieć, że każda lekcja praktykowana „zadziała”, jak piszesz. Ale aby doświadczyć całkowitej przemiany postrzegania, trzeba popracować o wiele więcej niż tylko przeczytać lekcje i tekst. Głównym motorem postępu jest zintegrowanie nauki z życiem codziennym. Na przykład gdy mam problem, mówię sobie, „aaa nie ma się co martwić, Duch Święty, który jest we mnie na pewno to załatwi.” I w konsekwencji widzę cud. Zdarza mi się to nagminnie.

      Stan depresyjny powinien maleć, a nie się pogłębiać. Kurs nie prowadzi do izolowania się od ludzi, ale do widzenia siebie w jedności ze wszystkimi. Niezależnie od ich poglądów i zachowań. Wszyscy jesteśmy jednym Synem Bożym. To fakt, który trzeba odkryć przerabiając wszystkie lekcje. Jeśli to będziesz wytrwale ćwiczył, to powinien pojawić się efekt postępu. Nie próbuj jednak wymyślać wymówki pt. „to nie działa”, gdy np. po 2 latach postęp będzie mały. Sądzę, że masz jeszcze dużo czasu na pracę nad swym umysłem. A cóż można zrobić innego? Nic. Chyba że inna ścieżka nam bardziej odpowiada. To idziemy inną. Ja nie żałuje studiowania i ćwiczenia Kursu. Uznaję, że jest wspaniały. Mimo iż aniołowie nie zabrali mnie jeszcze z tego świata. 😉 Pozdrawiam serdecznie

  6. the bride

    przekonujące; nie wiedziałam

  7. Proszę państwa – jestem zdziwiona ze w Polsce i Europie „grasuje” dość bogaty „master teacher” który sobie przyswaja autorstwo Kursu. W sumie jego nauka jest podobna do Kursu Cudów, ale on nie napisał Kursu. Podaje się jako oświecony w kontakcie z Chrystusem i tworzy następna sektę religijna! Jego strona internetowa wyglada jak propaganda z Hollywood – i pracuje! Ja czytam i słucham codziennie jak jadę do pracy Kurs Cudów po angielsku, mam tez polskie wydanie (tłumaczenie przez Lucy Rudnicka, które zajęło 9 lat). Oczywiście robię tez lekje. Jednak to co ten „master teacher” zorganizował jest „plagiarism” no I sie on wywylzsza robiac ludziom wide z muzgu. Czy pans two o tym wiedza?

    • Nie zauważyłem, żeby Master-Teacher podawał się za autora Kursu. To nie jest prawda. Jeśli jest bogaty, to cieszę się. W końcu ludzie powinni być bogaci i nie należy zazdrościć komukolwiek. On jest nauczycielem jak każdy, kto tylko czytał Kurs (Każdy czegoś w końcu uczy). Wszyscy znają Mastera-Teachera, ale prawdziwi studenci Kursu mu przebaczyli, gdyż jest on tylko naszą projekcją. To my musimy zobaczyć prawidłowo tę sytuację nie oskarżając i obarczając winą kogokolwiek. W tym sensie jest on dla nas dobrym materiałem do ćwiczenia przebaczania. Radzę Ci Ireno przeczytać uważnie i zastosować Kurs cudów w praktyce. Ja wybaczam i jemu i Tobie. W końcu jesteście mną.

    • Tak, zastanawiałam się dlaczego wpadłam na tego „master teacher” i tez doszłam do wniosku ze chodzi tu o przebaczenie. To ze powiedziałam ze jest bogaty nie świadczy ze mu czy komukolwiek zazdroszczę, skąd u Ciebie ta idea? Stwierdzenie ze człowiek jest bogaty w tym przepadku miało na celu uzmysłowienie (możliwe ze samej sobie) ze mając środki finansowe, ten master teacher może je użyć to rozpowszechniana samego siebie w celu tworzenia nowego kultu. Wiemy tez dobrze ze nie jest to intencja Kursu. Ja oglądnęłam jego stronę dokładnie i wysłuchałam jego wykładów. Nigdzie on nie wspomina jak kurs powstał. Naprawdę jego a w tym samym momencie nasze kolektywne ego jest aż przerażajace. Irena wybacz, wybacz, wybacz.

    • Mam pytanie

      Student pisze
      „. Nie ma czego niszczyć. Daj sobie spokój z Maharishim, Tolle”

      Jeśli nie ma czego niszczyć, dlaczego ma odrzucać np Tolle?
      Przecież nie ma drogi jednej dla wielu. Każdy idzie swoją i każdy ma swoje choroby, które są darami od Boga. Wszystko co dostajemy jest jedyną drogą, która prowadzi nas do Boga. Przyjęcie tego może nas uwolnić od widzenia zła, nie podział na dobro i zło i odrzucenie połowy. Akurat tej połowy, która może odpowiadać za powrót, podczas gdy tzw dobro matriksowe może być zwodnicze.

    • To fakt, nie powinienem nikogo zniechęcać do niczego. Przyznaję się więc do błędu zniechęcenia do niektórych mistrzów duchowych. Przepraszam wszystkich mistrzów oraz czytelników tej strony.

  8. Agata

    Woody, dzięki za genialną wiadomość!
    Wybiera się ktoś? Albo może macie sugestie jak najlepiej dostać się do Pragi?
    Pozrawiam

  9. Woody Holy

    Bardzo gorąco polecam dwudniowe seminarium Davida Hoffmeistera w czeskiej Pradze w dniach 5-6 marca 2013. Davida chyba nie trzeba bliżej przedstawiać. Jeżeli nie wiecie kto to jest to zajrzyjcie na youtube.com. Więcej info na temat tej imprezy na stronie: http://www.vstupenkov.cz .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *