Blog Studenta "Kursu cudów"

1. Co to jest przebaczenie?

Przebaczenie uznaje, że to, co myślałeś, że twój brat ci uczynił, w ogóle się nie zdarzyło. Ono nie ułaskawia grzechów, czyniąc je prawdziwymi. Ono rozpoznaje, że grzechu nie było. I poprzez takie spojrzenie na grzech są przebaczone wszystkie twe grzechy. Czym jest grzech, jak nie fałszywą ideą na temat Syna Boga? Przebaczenie tylko widzi jej fałszywość i dlatego pozwala jej odejść. A miejsce idei grzechu zajmuje teraz Wola Boga.

Nieprzebaczająca myśl wytwarza osąd, który nie wzbudza żadnych wątpliwości, chociaż nie jest prawdziwy. Umysł, który tak działa, jest zamknięty i nie zostanie uwolniony. Taka myśl ochrania projekcję, napinając jej łańcuchy, tak, że zniekształcenia są bardziej ukryte i zasłonięte; mniej podatne na wątpliwości i trzymane dalej od rozumu. Cóż mogłoby przeszkodzić utrwalonej projekcji w realizacji jej upragnionego celu? Nieprzebaczająca myśl czyni wiele różnych rzeczy. W oszalałym działaniu dąży do osiągnięcia swego celu, przekręcając, wywracając i burząc wszystko, co jej przeszkadza na wybranej przez nią drodze. Zniekształcenie jest jej celem i zarazem środkiem, poprzez który chciałaby swój cel realizować. Przystępuje do swych wściekłych prób obalenia rzeczywistości, nie przejmując się niczym, co wydawałoby się być sprzeczne z jej punktem widzenia.

Z drugiej strony, przebaczenie jest ciche i spokojne, nie czyniąc niczego. Nie obraża żadnego aspektu rzeczywistości, ani nie zmierza do jej naginania według swych upodobań. Ono tylko patrzy, czeka i nie osądza. Ten, kto by nie chciał przebaczyć, musi osądzać, ponieważ musi usprawiedliwić swe niepowodzenie w przebaczeniu. Ale ten, kto by chciał sobie przebaczyć, musi nauczyć się witać prawdę taką, jaką ona jest. Nie czyń więc nic i pozwól przebaczeniu pokazać ci, co masz robić, poprzez Tego, Kto jest twym Przewodnikiem, twoim Zbawcą i Opiekunem, mając niezachwianą nadzieję i pewność twego ostatecznego sukcesu. On już tobie przebaczył, ponieważ taka jest Jego funkcja, dana Mu przez Boga. Teraz ty musisz współdzielić Jego funkcję i przebaczyć temu, kogo On zbawił, kogo bezgrzeszność widzi i kogo czci jako Syna Boga.

32 komentarze

  1. Nie wiem do kogo się zwracasz, Anno, ale w pełni się z Tobą zgadzam. Ta prawda wyrażona jest (na samej górze) w treści tej podstrony. To jest dokładny cytat z Kursu – wstęp przed lekcją 221. Gdyby zaś Twoja odpowiedź odnosiła się do kogoś innego (z wielkiego dialogu), to trzeba tu powiedzieć, że przebaczenia w rozumieniu potocznym i w rozumieniu Kursu mają inną moc sprawczą.

    Potocznie rezygnujemy jedynie z pretensji do tego kogoś. Przestajemy być wzburzeni. Wg Kursu – uznajemy, że osoba, która sprawiła nam ból w istocie jest święta, a wydarzenie w przeszłości nie istnieje. Aby to zobaczyć, faktycznie, jak mówi Ana, musimy podjąć decyzję. Wtedy dzieje się cud. Tworzy się między nami święty związek, a osoba ta zostaje uzdrowiona.

  2. Anna

    Nie masz racji podajesz błędną definicję. Przebaczenie nie zależy od powodu zranienia ale od Ciebie i od Twojej decyzji, możesz dalej czuć smutek czy żal nawet wszystko pamietać, ale decyzją woli przebaczasz i nie rozpamiętujesz się namiętnie w przeszłości

  3. Pozdrawiam Cię ostatnia. Domyślam się, że będziesz pierwsza:) Prawda? Zawsze możesz do mnie napisać list. Adres w kontaktach… Jeszcze raz Cię pozdrawiam serdecznie w imię Jezusa (uważam się za Jego ucznia, Ty pewnie także:).

  4. Nie no, dobra, jak nie chcesz mnie usunąć, to możesz usunąć mojego posta. Jak chcesz. A co do Łodzi – bardzo mi miło. Przejeżdżam tamtędy niestety tylko jak pielgrzymuję, i to czasami, chyba do Niepokalanowa. Ale masz rację, lepiej nie rozmawiać tak na forum – podawanie tych informacji niekoniecznie jest potrzebne do szczęścia.
    Pozdrawiam
    Ostatnia

  5. Droga ostatnia. Ja nie chcę CIĘ usunąć, tylko przenieść naszą dyskusję do bardziej stosownego miejsca. Ale skoro obawiasz się usunięcia, to zostawiam wszystko tutaj też.

    Jesteśmy z Łodzi. I mnie miło Cię poznać. W zakładce kontakt jest mail do mnie. Jak chcesz, możesz napisać poza komentarzami lub w zakładce CZAT o wszystkim (w okienku lub pod spodem). Pozdrawiam Cię serdecznie

  6. Skopiowałam. Szkoda jednak, że mnie chcesz usunąć. W każdym razie miło było poznać Ciebie i miałam nadzieję, że Twoją żonę też. W ogóle skąd jesteście?

  7. To jest cenna uwaga. Chatbox – zrobiony. Wykaz wszystkich wpisów? Proszę bardzo! Lista jest dłuższa. Wpisów nie jest aż tak znowu dużo. Do dziś uzbierało się 70. Zrobiłem też faviconkę (w pasku adresu przeglądarki malutki obrazek – to dla niewiedzących:). Ładna, co? To jest symbol oświecenia pochodzący z samego Kursu.

  8. Droga ostatnia,
    Twój komentarz jest b. interesujący. Miałbym do Ciebie jedynie drobną organizacyjną uwagę. Jeśli chcesz, aby i inni czytelnicy go zobaczyli, to go skopiuj i umieść na stronie głównej pod wpisem nt. magii. Tam wszyscy go przeczytają i będą z Tobą rozmawiać.

    Ja wtedy usunę go z tego miejsca o przebaczeniu, bo tutaj to nijak nie pasuje i go nie widać (tylko ja go zauważyłem:)

    Ten wpis o magii ma tytuł Jezus o magii.

  9. W Piśmie św. „Magia” użyta jest tylko raz, w księdze Izajasza:
    ————————————————————————————–
    Księga Izajasza:

    Nieład w Jerozolimie

    Rozdział 3
    1 Zaiste, oto Pan, Pan Zastępów
    odejmie Jerozolimie i Judzie
    wszelką podporę
    – cały zapas chleba i cały zapas wody –
    2 mocarza i wojownika,
    sędziego i proroka, i wieszczka i starszego,
    3 pięćdziesiątnika i magnata,
    radnego i biegłego w magii, i znającego czary.
    ————————————————————————————–
    Tak więc używanie słowa „magia” według Pisma Świętego jest uważane za złe. Użycie słowa magia stoi więc w sprzeczności z mądrością płynącą z Pisma Świętego.

    Pozdrawiam.
    Ps. Faktycznie nie znam terminologii kursu cudów, bo mogłabym ją kiedyś pomylić z terminologią mojej chrześcijańskiej wiary, której strzegę.

  10. Widze, że nowe zdjęcie na stronie – bardzo ładne! 🙂

    Pozdrowienia
    jpack

    • No, może to przesada z tą ładnością. Zosi się nie podobała, więc zmieniłem szybko. Rozumiesz, kobieta musi mieć to, co lubi… Dziękuję i pozdrawiam🙂

  11. Wybacz opóźnienie w publikacji komentarza. Zagapiłem się. Odtąd będą one pojawiać się automatycznie, jak tylko je wpiszesz.

    Oj, drogi Deo, mój przyjacielu. Dzięki za wsparcie i naukę. Masz przejrzyste widzenie sprawy. Trzeba teraz tylko z naszą koleżanką „ostatnią” uściskać się w trójkę, abyśmy tym dali sobie znać, że stanowimy jedność. Poza słowami i emocjami. Co tu dużo gadać, ma rację, ludzie się chajtają i są „jednym ciałem”.

    Do ostatniej: Ja Cię lubię i akceptuję. Myślę, że i Deo podziela moje uczucia i myśli w stosunku do Ciebie. Moje z Tobą niewielkie nieporozumienie powstało ze względu na to, że Kurs używa pewnych słów na swój specyficzny sposób. Np. magia itp. Tak więc, żeby się rozumieć, trzeba znać jego terminologię.

    Droga Ostatnia, z pewnością jesteś pierwsza. Zgodnie ze słowami Pana. Pozdrawiam Cię!

  12. Deo

    „O Studencie wystawiony na próbę, wiedz, że świat cię nie rozumie, lecz zrozumie w odpowiednim dla niego czasie. Pamiętaj też, że odpowiadając na jakikolwiek brak, podzielasz jego istnienie.”
    Doskonale sobie radzisz, miłosierdzie jak widać rozumiejąc 😉
    To jest lepsze niż Dialog Wapnicka o chrześcijaństwie 😀
    P.S.: Nie istnieje środek pomiędzy dwoma, z kolei gdzie między dwoma nie istnieje dwóch w sensie; albo drugi jest równy pierwszemu bo stanowi jego szerzenie albo, jeśli chodzi o przeciwstawne znaczenie, jest to złudzenie, bo próbuje uczynić inny porządek niż Boży, a taki, rzecz jasna, nie istnieje rzeczywiście. Tak jak w „naturze” na drzewach nie rosną połówki jabłek, tak nie ma czegoś między Bogiem a ego. Nicość jest niczym, to znaczy, że nie jest, bo być jest przeciwieństwem od nie być.

  13. ostatnia

    „Zasadniczo w Boga nie wierzymy. Myślimy, że On z jakiegoś powodu nas nie zaspokaja.”
    Może mów za siebie ok? Bo ja akurat wierzę w Boga, i w to, że mnie zaspokaja. Ba nawet za bardzo.

    „Myślimy, że On z jakiegoś powodu nas nie zaspokaja.”
    I znów to samo – może mów za siebie, bo psujesz mi opinię. Chyba mam prawo do dobrej opinii? To jest nawet w ustawie. Nie będę z Tobą prowadzić konwersacji jak będziesz łamał moje prawa. A pod względem katolickim – to jest to grzech przeciw Duchowi Świętemu – takie oszczerstwo. Wiem, chyba nie jesteś mojej wiary, ale gdybyś był, to z racji powyższego oczernienia mnie byłbyś zatwardziałym grzesznikiem

    „Wszyscy więc korzystamy z magii. ”
    Kolejny „grzech”. Oczernianie jest jednym z najcięższych grzechów…

    „Jeszcze raz powtarzam – nie oskarżam Cię. ” – To zdanie się nie ima z poprzednimi. Czuję się właśnie oskarżona.

    „Jeśli tylko podejmiemy decyzję o porzuceniu błędu postrzegania złudzeń na rzecz widzenia Królestwa Bożego.” – ja nie popełniłam nigdy takiego błędu.

    Czy chcę być zwykłym czy duchowym człowiekiem?
    Chm… oczywiście że ciało jest dla mnie najważniejsze, inaczej nie pociągaliby mnie mężczyźni. A po co by się ludzie chajtali, jak nie dla ciała?
    Wszędzie w Piśmie Św. gdy chodzi o sprawy ślubu, mowa jest o jednym ciele.

  14. Gdy mówię o magii, to nie dlatego, aby obarczyć Ciebie, albo kogoś innego winą. Stwierdzam po prostu fakt powszechnie występującego uzależnienia ludzi na tym świecie od magii. Zasadniczo w Boga nie wierzymy. Myślimy, że On z jakiegoś powodu nas nie zaspokaja. To jest świat oddzielenia (od Boga). Mówiąc językiem Biblii – „świat upadku”.

    Wszyscy więc korzystamy z magii. Uświadomienie sobie tego faktu ma fundamentalne znaczenie. Pokazuje nam bowiem, że jak chcemy, możemy się udać w kierunku uniezależnienia się od wszystkich substytutów (czytaj „bożków”) świata. Jeśli tylko podejmiemy decyzję o porzuceniu błędu postrzegania złudzeń na rzecz widzenia Królestwa Bożego. Jeśli jednak ktoś chce prowadzić zwykłe życie na tym świecie – to korzysta z magii i doświadcza wszystkich spraw tego świata (miłych i przykrych).

    Jeszcze raz powtarzam – nie oskarżam Cię. Zastanów się jednak, czy chcesz być zwykłym człowiekiem, czy duchowym? W którym kierunku idziesz? W ciało czy ku Bogu? Czy też chcesz stać po środku rezygnując ze wspaniałości niebiańskiej ojczyzny?

  15. Hej
    Nie chce mi się pisać. Ponieważ przeprosiłeś, Jezus by Ci odpowiedział: „dziś (w przenośni), ze mną będziesz w raju”. A raj to nie internet. Zatem też tak odpowiem: na pewno będziesz dziś w raju – w rozumieniu stanu duszy oczywiście.
    A co do magii… hmm…
    Uważasz, że to źle, jeśli trenuję, lub np. jem potarte owoce a nie całe aby nie pozwalać na przmęczenie się, aby szybciej reagować, bardziej wydajnie pracować?
    Uważasz, że jeśli piję wodę przed pracą i w dodatku umyję choćby twarz, aby trzeźwo w niej myśleć i podnieść swoją wydajność – to też uważasz za magię?
    Ja uważam, że w ten sposób pomagam sobie w realizowaniu swoich obowiązków.
    Uważasz, że (oj, naprawdę nie poszłam teraz do lekarza) jeśli pójdę do lekarza i zastosuję się do przepisanych leków i porad – to że to jest magia?
    Ja uważam, że w ten sposób wypełniam 5 przykazanie. Nie zabijam siebie jeśli stosuję leki w razie jakiejś choroby. I nigdy nie mam na celu stosowanie jakiejś magii.

    A temat ten, który Ty masz na myśli znam doskonale. Nie chcę nikogo tu osądzać, ale można specjalnie zatruwać pożywienie, stosować broń biologiczną zanieczyszczać wodę powodować powodzie, aby potem czerpać zysk ze szczepionek czy leków.
    I uważam w tej kwestii tak: że jeśli faktycznie te przypisywane leki mają znaczenie dla tego złego zysku… to warto się nad nimi zastanowić. Ale jeśli mają znaczenie dla dobrego zysku, z nastawieniem na dobro człowieka (od początku do końca) to chyba są okej (zastosowane oczywiście z przepisu lekarza lub w razie choroby).

  16. Oj, przecież wiesz, że Ci dobrze we wszystkim życzę. Wcale nie uważam, że modlisz się do szatana czy nawet masz z nim jakikolwiek związek. Wg mnie jesteś święta i nic Ci nie brakuje. Tak Cie widzi Bóg i ja staram się tak samo na Ciebie patrzeć. Gdy mówiłem o magii, to stwierdziłem tylko fakt posługiwania się nią przez wszystkich ludzi, którzy nie do końca widzą Boga.

    Chyba się zgodzisz, że ludzie, jeśli nawet w niego wierzą, to nie bardzo go widzą i rozumieją. Muszą sobie więc jakoś to nadrobić. Posługują się więc (wszyscy!) magią. Wierzą np. że jak wezmą leki, to wyzdrowieją. I zdrowieją. To działa. Więc to stosują. To jest normalne. Tyle, że nie przybliża nas do Boga, a jedynie pomaga nam egzystować na tym padole.

    Małżeństwo – och jak pomaga. Sam mam żonę, bardzo dobrą. Ciesze się. Ciebie wcale nie chcę krytykować za modlenie się o dobrego chłopaka. To zadziała i już. Na pewno sobie poradzisz. Zauważ tylko, że ta stronka dotyczy nauk Kursu cudów i trzeba wiedzieć, że są one bardzo kontrowersyjne. Przedstawiam je więc z całą ich wyrazistością. Jeśli sie z nimi nie zgadzasz, to trudno. To nie moje zmartwienie. Ja przedstawiam jedno – ty drugie. Tak się poznajemy i zaczynamy lepiej rozumieć. W końcu, jak mówi Kurs, wszyscy będziemy jednością w Bogu. To jest dobra perspektywa.

  17. Czy dla Ciebie wszystko, co będzie poza tokiem Twojego rozumowania o wierze – będzie magią? Czy uważasz, że wszystko już wiesz na temat wiary, a to o czym jeszcze się nie dowiedziałeś musisz koniecznie zamknąć do worka z napisem MAGIA?

    A co jeśli nie masz racji?

    Gdybym rozumowała na Twój sposób – to szybko doszłabym do wniosku, że Bóg jest tyranem. Sory, ale tak to odbieram.

    Ale okej – gdyby nawet to była magia – to spróbuję sobie to wyobrazić – bo coś tam masz na myśli. Więc magia odwołuje się zawsze do szatana – pewnie się ze mną zgodzisz. Po co miałby mnie wysłuchiwać szatan, po co miałabym modlić się do niego, skoro celem moich modlitw jest moje zbawienie i miłość? Po co szatanowi byłoby moje zbawienie przy boku ukochanej osoby, skoro jego celem jest mnie od niego odwieść?
    Celem szatana jest to, abym była potępiona. To, abym nie mogła nikogo pokochać, a jeśli już kogoś mam na oku – aby był mi niedostępny, abym tylko okazywała nienawiść wobec wszystkich, na których mi zależy. Skoro odwodzi mnie od ludzi, dzięki którym mogłam być zbawiona przez moją miłość do nich, to właśnie osiąga swój cel – nienawiść i stan piekła. Po co miałabym go w ogóle o coś prosić, skoro moim celem miało być zbawienie przez miłość do tych których lubię – zupełnie nie rozumiem.
    Bóg i szatan mają zupełnie odmienne cele dla nas.
    No ale widzę, że Tobie bardzo spodobało się to, że żyję w świecie nienawiści do ludzi których lubię.
    Nie będę więcej pisać, bo wiem, że tego nie lubisz, ale sam na pewno wiesz po sobie – że jak się w kimś zakochasz – to o żadnej innej dziewczynie nie możesz pomyśleć nic tak dobrego jak o swoim obiekcie uczuć. Prawda? W dodatku każda wydaje Ci się brzydsza, już nie mówiąc – koszmarna. Nie prawda? Np. rozmawiasz ze mną, a być może masz jakąś dziewczynę – i moje poglądy razem z moją osobą schodzą u Ciebie już na dalszy plan, nie jest tak?
    Więc jeśli wiesz, że tak jest w przypadku Twojej osoby, to bardzo łatwo będzie Ci dowiedzieć się, że tak jest też u innych osób. I tak – jeśli ja jakiegoś faceta bardzo polubiłam, to każdy inny – nazwany przez Ciebie moim przyszłym – będzie dla mnie okropny – tak działa to też u mnie.
    Ale tu jeszcze dochodzi inna sprawa – niepotrzebnego odpychania mnie od obiektów moich uczuć. Ja być może sama bym odeszła, ale nie lubię jak ktoś mi w tym „pomaga” przyśpieszając ten proces. Nie lubię takich sytuacji. I choć wiem, że czasem nic by z niczego nie wyszło, to jak nie wiem do końca, co jest grane, to nie lubię takiego skracania. A takie skracanie odbywa się właśnie przez brak wiary. Wątpisz?
    Wystarczy, że przestaniesz wierzyć w związek jakiejś pary u Ciebie na studiach – i palniesz im – że nic z tego nie wyjdzie – a zobaczysz, jak szybko się rozejdą.
    Dlatego nie lubię, bardzo nie lubię jak ktoś wątpi w to, w co ktoś ma nadzieję.
    A w ogóle – co jeśli to ja zacznę wątpić w twój w ogóle związek, zacznę sobie kpić z Ciebie, bo może jesteś facet, ale rodziny to Ty nie utrzymasz, bo Cię nie stać, itd. Gdybym to ja zaczęła wątpić w Twoje marzenia – w ich spełnienie – miło by Ci było?
    A gdybyś zainterweniował, że źle robię – to powiedziałabym – „gdyby tamta dziewczyna za którą tak przepadasz związałaby się z jakimś obcym facetem, ale nie z Tobą – to dopiero byłby cud…” – miło by Ci było?

  18. Gdybym miał zinterpretować Twój system, to nazwałbym go „magią naginania woli Bożej do swoich potrzeb”. Panem takiej magii jest oczywiście ego, które prowadzi człowieka w wiadomym kierunku. Ale nie do Boga. Nie jest to więc nauka duchowa, a jedynie magiczny sposób na poradzenie sobie z życiem doczesnym.
    Na temat wiecznego nie rozmawialiśmy, choć tytuł tego podrozdziału Kursu to sugeruje. Przebaczenie jest bowiem wejrzeniem w istotę niezmiennej i doskonałej woli Boga.
    Pozdrawiam i życzę dobrego męża lub miłości w istniejącym już związku:)!

  19. Zrozumiałem Cię znakomicie, jak sądzę. Oczywiście, nawet człowiek pobożny chce, aby mu się powiodło w życiu. Tyle tylko, że jeśli zacznie o to powodzenie zabiegać niezgodnie z Wolą Bożą, to przestaje być już pobożny. Zdaje mi się, że Ty może zastanawiałaś się, jak to zrobić, aby zachować jednocześnie pobożność oraz powodzenie. Prawda?

    Wymyśliłaś jednak koncepcję, jak sama to określasz – „trzeba nadać Bogu ten swój pomysł, tak, aby był Jego wolą.” Oznacza to kierowanie Bogiem. To jest Twoja doktryna i mogę tylko powiedzieć, że jest niezgodna z nauką Kursu. Wg Kursu bowiem Bóg stworzył już wszystko zgodnie ze swoją wolą i zaprasza nas do swojego królestwa. Jeśli my nie chcemy tego zaproszenia przyjąć, to SAMI ORGANIZUJEMY SOBIE SWÓJ ILUZORYCZNY ŚWIAT na sposób – zwyczajny, naukowy lub też magiczny („odpowiednie modlitwy”). Nie ma on nic wspólnego z wolą Bożą. Bóg po prostu naszych halucynacji nie bierze pod uwagę w swoich decyzjach. On jedynie nalega, abyśmy te liche namiastki zostawili na rzecz prawdziwego SKARBU, JAKIM JEST JEGO ŚWIAT.

    Piszesz też o modlitwie, którą cię uczyli, „że Bogu trzeba biedę pokazać – i wtedy wysłuchuje”. Oj, to także nie jest nauka zgodna z Kursem. Kurs uczy, że żadna bieda nie pochodzi od Boga. Wobec tego nie istnieje i jest jedynie naszą projekcją czyli atakującą świat percepcją, która się odbija i wraca do nas. Żeby uzyskać to, na czym nam zależy, należy jedynie oczyścić umysł i dziękować Bogu za istniejące (choć nie widoczne) już teraz błogosławieństwo w swej treści. Wtedy forma tego błogosławieństwa pokaże się przed naszymi oczami.

  20. No nie wiem, czy jest najważniejszy. Też tak samo myślałam jak Ty, gdy byłam w młodszym, studenckim wieku. I bardzo się przejmowałam tym głosem Bożym, tym, co usłyszałam – tak bardzo, że gotowa byłam chodzić codzień na mszę św, i być w stanie łaski uświęcającej, aby tylko sprostać zadaniu. Jednak teraz z perspektywy czasu widzę, że okej – dla zbawienia – to było dobre, ale tylko dla zbawienia, jednak moje marzenia zostały niezrealizowane. A co więcej – nikt o nich nie myśli – bo i nie ma jak, skoro są moje. Jedyne, co mogę sobie zarzucić – to to, że zamiast modlić się o sprawy moje z konkretnymi facetami – ja się o to nie modliłam, bo myślałam, że już to mam załatwione dzięki moim wiernym modlitwom. A inne dziewczyny być może w ogóle tak nie podchodziły do sprawy, tylko właśnie modliły się o sprawy między nimi a tymi facetami, którzy mi się akurat podobali – i tylko tyle. Nie osądzam ich o nic, ale może nagieły Boga. Ja też naginałam, ale nic nie podpowiadając Mu, tylko korzystając z modlitw Mszy św i innych. I teraz widzę, że mogłam coś podpowiedzieć – to raz.
    Dwa – jeszcze gdzieś słyszałąm, (bo jak wcześniej wspomniałam – dużo chodziłam do Kościoła i robiłam notatki), że Bogu trzeba biedę pokazać – i wtedy wysłuchuje, a nie jak ktoś jest taki wierny opierając się na woli Bożej. Ale może to już była jakaś zmyła.
    Więc, żeby podsumować: przez lata głos Boży był dla mnie najważniejszy – nic z tego nie wyszło, Wyciągam więc wnioski (wyciąganie wniosków jest cnotą roztropności), i stwierdzam, że trzeba nadać Bogu ten swój pomysł, tak, aby był Jego wolą.
    W przeciwnym wypadku, nie wyciągając wniosków – nie byłabym roztropna, a tak być nie może.
    A jeszcze jedna myśl mi przyszła do głowy – czasem jest tak, że im więcej się narobi ktoś przy czymś, tym gorzej na tym wychodzi. Może ja za dużo się modliłam, może powinnam mniej. Tak jak milionerzy, którzy wcale nie pracują 8 godzin ani 16 na dobę tylko trochę.

  21. Pokazywanie cudu też musi wynikać z uzgodnienia z wolą Bożą. Zasadniczą więc kwestia jest, moim skromnym zdaniem, aby umieć wsłuchiwać się w Głos Ducha Bożego.

    Pan Jezus, gdy odchodził, Nie zapowiedział, że ześle nam Biblię, aby była z nami na wieki, prawda? Tylko zapowiedział zesłanie Ducha Swojego, który wyjaśni nam wszystko. Dlatego uważam, że Duch (Głos) Boży jest najważniejszy dla naszej współpracy i nauki z Bogiem.

  22. Tym razem zadziwiłaś mnie. Byłaś ostatnia i stałaś się Pierwsza. Chyba już w jakimś stopniu się porozumieliśmy. Zgadzam się z Tobą (może przejdźmy na ty, dobrze?). Jeśli pomysł przechodzi od Głosu Bożego, to wynika z woli Bożej. My to realizujemy zgodnie z Nim. Wtedy budujemy pojednanie Synów Bożych (może lepiej by brzmiało „Dzieci Bożych”) w jedną całość. To dopiero będzie cud!

  23. Ja Pana nie osądzam za nic. Choć trzymanie jednej strony i polemika – kto ma rację – jest zabobonem. Więc proponuję nie trzymać żadnej ze stron, bo to i tak nie ma sensu. Pokazałabym Panu jakiś cud, nawet miałam to zaproponować, ale Pana Boga nie wystawia się na próbę, no i lipa.

  24. Może tak: Jest pomysł i jest ta wola. Pomysł rozumiem jako swoją ideę, a jeśli zamierzam ją zrealizować, to przy pomocy woli Bożej. Nie mogę więc być oszalała ani niczego burzyć, gdyż moje działanie będzie zgodne z wolą Bożą. No a Bóg nie szaleje, bo to on ma wszystko za mnie zrobić, ja się tylko odpowiednio pomodlę.

  25. Dobrym wyjaśnieniem poruszonej kwestii jest fragment z powyższego tekstu, który mówi, co mamy robić. Oto on:

    Nie czyń więc nic i pozwól przebaczeniu pokazać ci, co masz robić, poprzez Tego, Kto jest twym Przewodnikiem, twoim Zbawcą i Opiekunem, mając niezachwianą nadzieję i pewność twego ostatecznego sukcesu.

    Gdybyśmy uznali, że nasza wola jest odrębna od woli Bożej, to może dojść do projekcji „odbijania mężów”, co streszcza inny urywek z wyżej zamieszczonego tekstu:

    Cóż mogłoby przeszkodzić utrwalonej projekcji w realizacji jej upragnionego celu? Nieprzebaczająca myśl czyni wiele różnych rzeczy. W oszalałym działaniu dąży do osiągnięcia swego celu, przekręcając, wywracając i burząc wszystko, co jej przeszkadza na wybranej przez nią drodze.

    Jeśli to dotyczyłoby Pani, to proszę sobie przebaczyć również zgodnie z wyimkiem z cytowanego już tekstu:

    Ale ten, kto by chciał sobie przebaczyć, musi nauczyć się witać prawdę taką, jaką ona jest.

    Proszę więc sobie przebaczyć utożsamianie się z ciałem, które skutkuje manipulacjami w tym iluzorycznym świecie. Proszę przejść do sfery ducha, gdzie nie ma bab ani facetów:).

  26. O mnie nie musi się Pan martwić, ma Pan moją zgodę. Wybaczam Panu.

  27. Och, przepraszam, jeśli postąpiłem wobec Pani nieuprzejmie. Przepraszam i proszę o wybaczenie. Proszę też, aby Pani nie traciła nadziei na porozumienie z kimkolwiek, a tym bardziej z tym, kto chce się z Panią porozumieć. Ja ze swej strony wierzę, że możemy się porozumieć, a w istocie w głębi serca już się zgadzamy. Taka jest nauka Kursu. Gdyż wolą Bożą jest zgoda między nami. I do tej zgody nas stworzył. Proszę więc Panią o wykazanie gotowości pogodzenia się ze mną. Potem pogadamy merytorycznie. Z góry dziękuję!

  28. Widzę, że jest dystans między nami jeśli chodzi o wiarę. Z powodu tego dystansu się nie rozumiemy. Przede wszystkim Bóg może zmienić swoje plany pod wpływem mojej wiary.
    Pozatym się nie znamy i to jest powód drugi wzajemnego niezrozumienia. Gdyby Pan mnie znał, wiedziałby, że jestem osobą religijną. Domyśliłby się więc Pan, że mówiąc słowo odbijanie, mam na myśli unieważnienie małżeństw oraz zmianę planów Bożych.
    Trzecim powodem, dla którego się nie rozumiemy jest z pewnością inne miejsce zamieszkania jak też pewien egocentryzm wynikający z Pana podejścia do innych ludzi.
    Tak więc chyba nigdy się nie zrozumiemy, a szkoda, bo to ciekawy temat

  29. Faceci i baby, o których piszesz, są postrzegani przez Ciebie w wymyślonym przez Ciebie świecie, w którym istnieje czas oraz wiele praw. Te prawa to tzw. prawa natury i prawo przyczyny i skutku. Jeśli twoje postrzeganie ogranicza się do tego obrazu (faceci i baby), to ulegasz tym prawom. Musisz się wiec liczyć ze skutkami swych błędnych decyzji. Wobec tego nie radziłbym Ci „odbijać” mężów jakimś babom.

    Przebaczenie daje nam wizję prawdziwego świata, w którym ja, Ty oraz inne „baby i faceci” są jednym choć pozornie zbiorowym Synem Bożym. Gdybyś naprawdę przebaczyła, zobaczyłabyś, że wszyscy faceci (ale i baby) są połączeni z Tobą na wieki (poza czasem). Dałoby Ci to wielka radość i zniechęciło do odbijania mężów. Poza tym tak doświadczana jedność sprawiłaby, że znalazłabyś przedstawiciela facetów tego, który jest najlepszy dla Ciebie. Byłaby pełna harmonia.

    W przypadku „odbijania” byłaby destrukcja prowadząca Cię do nieszczęścia. Ale wola Bożą jest, abyś była szczęśliwa na zawsze. Rozpoznaj więc, że na samym dnie swego serca chcesz tego samego, co Bóg. Wierzę, że to odczuwasz i w końcu znajdziesz szczęście w prawdziwym przebaczeniu.

  30. Czyli mam uznać, że faceci, których lubię w ogóle się nie ożenili z innymi babami. W takim razie mogłabym jeszcze mieć u nich szansę według tego tekstu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *