Jeśli masz przekonanie, że musisz zwyciężyć, aby osiągnąć coś w życiu i nie dać się przy tym zabić, to czy przypadkiem nie wszedłeś na pole walki? Czasem słyszę, że to życie zmusza nas do walki. Są i tacy, którzy narzekają dostrzegając społeczne nierówności. „Ja muszę o wszystko walczyć, gdy inni mają to już gotowe” – powiadają. „Mieli bogatych rodziców, zdolności, urodę, siłę itp. Urządzili się w życiu i już nie muszą o nic walczyć. A ja?” – mówią. „Albo będę walczył, albo życie mnie zabije”. Kurs cudów podejmuje temat walki i czyni go okazją do wskazania nam, jak w sposób jasny i prosty możemy rozwiązać tak postawiony przez nas każdy bolesny życiowy problem. Oto schemat rozwiązania.
Pomijam sytuację, gdy ktoś się z góry poddaje i postanawia przed swoją śmiercią załagodzić cierpienie. Płacze, narzeka lub też oddaje się rozrywkom, wreszcie sięga po alkohol i narkotyki. W końcu, jak wierzy, ucieka w bezsensowną śmierć lub ma nadzieję na lepsze życie „po śmierci u Boga”.
Ci którzy chcą walczyć podejmują rękawicę i zadają sobie pytania.
(1) Pierwsze pytanie brzmi: z kim musimy walczyć? Tu najczęściej usłyszymy dwie odpowiedzi. Walczyć musimy z ludźmi (naszymi wrogami) lub z losem (zbiegiem przypadkowych okoliczności). Ci ludzie i okoliczności w przypadku człowieka wierzącego w Boga muszą się sprowadzać do Bożej decyzji. „Przecież los, który mnie spotkał musi pochodzić od Boga” – powiedzą. „On przecież wszystko czyni. To jego wola.”
(2) Drugie pytanie brzmi: Kto musi walczyć z owymi wrogami, ze swoim losem? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista. Odpowiadamy: przecież to ja się biję z wrogami na moim życiowym polu walki. Trzeba tu dopytać: Ale kto jest tym twoim ja? Najczęściej usłyszymy odpowiedź: Sądzimy, że nasze ciało to właśnie ja.
(3) Trzecie pytanie i ostatnie: Co jest polem walki? Możemy się spodziewać, że usłyszymy odpowiedź, iż naszym polem walki jest nasze życie, sprawy naszego życia – rodzina, praca, zdrowie, znajomi, zainteresowania, zajęcia itp.
W ten sposób zbudowaliśmy szkielet-matrycę poglądów i zachowań obowiązujących we współczesnym społeczeństwie walki. Ale czy tylko współczesnym? Czy dziesięć, sto, tysiąc i dziesięć tysięcy lat temu nie obowiązywała taka sama matryca? Sądzę, że tak było zawsze. Jest to bowiem matryca ego. Niezależna od rodzaju cywilizacji. Popatrzmy – obowiązuje ona nawet wśród zwierząt. One niczego nie analizując działają drapieżnie według niej.
Tak dochodzimy do etapu rozwiązania. Jak zwyciężyć na życiowym polu walki? Kurs cudów powiada, że polem walki jest nie nasze życie, ale nasz umysł. To w nim zdają się walczyć dwie idee. Idea ego, która odpowiada naszemu ciału oraz idea Boga lub życiowego losu, która odpowiada zewnętrznym okolicznościom naszego życia. My utożsamiliśmy się z ego, które walczy z Bogiem, naszym wszechmogącym i wiecznym wrogiem. Czujemy, że ego doprowadzi nasze ciało do śmierci, ale musi to być zgodne z jakąś niezrozumiałą wolą Boga. Stoimy więc na przegranej pozycji. I – albo poddamy się od razu, albo będziemy walczyć, aby przedłużyć nasze i tak beznadziejne życie. Przecież siła wroga przekracza naszą siłę. Naszym przeciwnikiem jest sam Bóg.
Kurs cudów demaskuje ten fundamentalny błąd. Polega on na tym, że my będąc wiecznym Synem Bożym pozostającym zawsze w jedni z Ojcem utożsamiliśmy się z ego, a wraz z nim z ciałem. Ponadto swój lęk ujrzeliśmy jako atak z zewnątrz i przypisaliśmy go gniewnemu Bogu. Tak postrzegliśmy wrogie nam okoliczności naszego życia. Tym samym doprowadziliśmy to tego, że w naszym umyśle utworzyliśmy ideę bitwy dwóch złudzeń. Z jednym z nich sami się utożsamiliśmy. Drugim uczyniliśmy stworzony przez siebie obraz strasznego Boga.
Jak zwyciężyć na życiowym polu walki? Musimy uświadomić sobie ten błąd i złudzenia zestawić z prawdą o nas i o naszym Ojcu. Kurs cudów używa tu niezbyt jasnego w tłumaczeniach na polski sformułowania „przynieść do prawdy” lub „sprowadzić do prawdy”. Pojawia się ono w Kursie wielokrotnie. Aby zrozumieć ten zwrot, proponuję wyobrazić sobie, że coś niejasnego podstawiamy pod światło lampy (prawdy), aby zobaczyć, jak to w rzeczywistości wygląda. W Kursie czytamy:
„Spójrz jak ten konflikt iluzji znika, gdy jest sprowadzony do prawdy! Gdyż wydaje się on rzeczywisty tak długo, jak długo jest widziany jako wojna między skłóconymi prawdami; zdobywca ma stać się prawdziwszy, bardziej rzeczywisty, będąc zwycięzcą iluzji, która była mniej rzeczywista i stała się iluzją z powodu klęski. Zatem ten konflikt jest wyborem między iluzjami, jedną, która ma być ukoronowana jako prawdziwa, i drugą, pokonaną i pogardzaną. W taki sposób nie można przypomnieć sobie Ojca. Jednak żadna iluzja nie może napaść na Jego dom i wypędzić Go z miejsca, które On zawsze kocha. To, co On kocha, musi być zawsze ciche i pozostawać w pokoju, ponieważ jest to Jego dom”. (T23,1,9)
Wystarczy, że usiądziesz i ze spokojem uświadomisz sobie, jaka jest prawda o tobie – Synu Boga i o Nim – twoim Ojcu. Wtedy okaże się, że żadnej bitwy nie było, nie ma i nie będzie nigdy, a na dotychczasowym polu walki wyrosną kwiaty. Rozpoznasz rozwiązanie konkretnego problemu, przed którym stanąłeś. Dostrzeżesz cud. Z tobą zobaczy ten cud brat, któremu wybaczyłeś oraz wielu innych, do których Duch Święty zaniósł owoc twej służby.
„Ty, który jesteś Jego umiłowanym, nie jesteś iluzją, będąc tak prawdziwym i tak świętym jak On Sam. Spokój twojej pewności istnienia Jego i ciebie jest domem dla Was Obu, który zamieszkujecie w Jedności, nie oddzieleni od siebie. Otwórz drzwi Jego najświętszego domu i pozwól przebaczeniu usunąć wszelkie ślady wiary w grzech, która czyni Boga bezdomnym i Jego Syna wraz z Nim. Nie jesteś obcym w domu Boga. Powitaj twego brata w domu, w którym Bóg ustanowił łagodność i pokój i zamieszkuje tam wraz z nim. Nie ma miejsca dla iluzji tam, gdzie przebywa miłość, chroniąc cię przed wszystkim, co nie jest prawdziwe. Zamieszkujesz w pokoju tak bezgranicznym jak jego Stwórca i tym, którzy by chcieli Go sobie przypomnieć, jest dane wszystko. Duch Święty czuwa nad Jego domem, pewny, że jego pokój nigdy nie może być zakłócony”. (T23,1,10)
Dodaj komentarz