Ludzi zainteresowanych duchowością jest wielu. Większość z nich to poszukiwacze. Czego poszukują? Odpowiedzcie sami:) Szukają czasem ciekawostek, czasem wiedzy, a czasami niezwykłych przeżyć. Są też i tacy, którzy chcieliby w sposób „tajemny” kierować innymi lub też tacy, którzy pragną innym pomagać. Jaką ty masz motywację? Warto, abyś się zastanowił, bo właśnie od niej zależy efekt twoich poszukiwań. Jeśli kierowało tobą ego, i jemu byłeś uległy – wylądujesz tam, gdzie prowadzi ego. Jeżeli zaś kieruje tobą Duch Święty, a ty go słuchasz – zajdziesz na szczyt Ducha. Wydaje mi się jednak, że najbardziej liczna kategoria poszukiwaczy to tzw. „dyskutanci”, którzy w dyskusjach na tematy bardziej lub mniej duchowe – upatrują sensu duchowości.
Jeśli nie zgadzasz się ze mną, nie czytaj dalej. Gdyż pragnę ci się zwierzyć. Przez wiele lat sam byłem dyskutantem, aż tu pewnego dnia dostrzegłem, że celu duchowego nie osiągnę przez dyskutowanie nad interesującymi kwestiami filozoficzno-teologiczno-duchowymi. Potrzebna mi jest taka praktyka, która podobnie jak w przypadku trenującego ciało sportowca, będzie moim ćwiczeniem „duchowym”. Od tej chwili do dziś odbyłem parę długich (wieloletnich) różnych treningów duchowych. Podkreślam, że różniły się one od siebie bardzo. Dało mi to szerokie rozeznanie, którego rodzaju praktyki czemu służą, które są szybkie, a które bardzo powoli zbliżają nas do celu.
Odcinkowe kontinuum praktyki
W tym krótkim wpisie opiszę tylko jedną szczególną cechę każdej praktyki. Tą cechę nazwałbym równowagą pomiędzy wiarą a odczuwaniem Nieba. Istnieje bowiem w praktyce kontinuum (przypominające odcinek), na którego końcach widzimy z jednej strony tzw. czystą wiarę (bez odczuwania), a z drugiej – odczuwanie zwane w Kursie cudów „rozpoznaniem” Nieba, gdzie wiara nie jest już potrzebna.
Podam przykład. Kurs cudów powiada, że znajdujesz się już teraz w Niebie. Czy wierzysz w to? Czy wierzysz w to, MIMO iż tego nie odczuwasz? Jeśli tak, to praktykujesz skrajność owego kontinuum – „czystą wiarę”. Jesli powiesz, że nie musisz wierzyć w to, bo rozpoznajesz to i czujesz, że jesteś w Niebie – to znajdujesz się w skrajnym punkcie „rozpoznania Nieba”. Pomiędzy tymi punktami znajdują się położenia, w których powiedzieć możemy, iż wierzymy, że jesteśmy w Niebie, ale rozpoznajemy ten stan tylko częściowo. Moje doświadczenie mówi mi, że o ile silnie trzymamy się wiary, wtedy owoc w postaci rozpoznania (i odczuwania) przychodzi szybko. Kurs powiada, że w istocie skutek jest jednoczesny z przyczyną.
Trzeci punkt poza kontinuum
Niestety zdarzyło mi się zbłądzić i praktykować trzeci punkt, który już nie leży na odcinku praktyki, ale poza nim. Tworzy z nim pewien trójkąt. Czytelników tej strony odsyłam do wpisu „Czy istnieje piekło?”, który jest przykładem tego typu błędnej praktyki. Motywem moim było ożywienie strony, gdyż jak wiadomo, nic nie przyciąga widzów silniej niż przerażające sceny. Jednak teraz uważam, że zamieszczenie tej treści graniczyło z błędem. Sugerowało bowiem zejście z kontinuum praktyki.
Oto przykład zejścia z kontinuum praktyki. Gdybyś powiedział, że nie czujesz tego, że jesteś w Niebie, bo właśnie masz kłopoty życiowe, to byłoby to oczywiście iluzoryczną „prawdą”. Skoro więc trudno ci w to uwierzyć – wolisz myśleć, że jest tak, jak odczuwasz. Polegasz na odczuwaniu. Nie rezygnujesz ze ścieżki duchowej i masz nadzieję, że kiedyś w Niebie się znajdziesz. Ale póki co – odczuwasz coś wręcz przeciwnego – cierpisz. I to jest twój prawdziwy stan. Taką skrajność nazwałbym pogodzeniem się z ego. Sądzę, że jest to błąd wiodący na bezdroża cierpienia.
Reasumując, poleganie na wewnętrznym odczuwaniu jest wskazane wtedy, gdy potrafimy odróżnić Głos Ducha Świętego od głosu ego. Jeśli nie znamy jeszcze tej sztuki – powinniśmy ufać nauczycielowi, który wskaże nam kierunek, w którym pojawi się duchowe odczuwanie. W tym przypadku właśnie polegamy na wierze (wierzymy nauczycielowi, czyli np. nauce Kursu lub innym sprawdzonym naukom), czyli wracamy do kontinuum praktyki.
Jest wiele ścieżek, na których wskazuje się na bezpośrednią dostępność wewnętrznego odczucia prawdy w każdym momencie. Nauczyciele równocześnie podają sposób, w jaki można rozpoznać taki wewnętrzny fakt i ogólnie opisują go, czym pomagają ukierunkować poszukiwania wewnętrzne praktykującego. Mówią o nim, że jest przestrzenią, światłem, pokojem, miłością lub radością. W ten sposób łączą w jednej praktyce wiarę z poszukiwaniem odczuwania. Tego rodzaju, moim zdaniem najlepszych praktyk, uczy właśnie Kurs cudów.
Dyskutowanie o wspinaczkach wysokogórskich jest ciekawe, ale nie prowadzi na szczyt. Jeśli już trzeba, to warto rozmawiać nt. skuteczności i poprawności praktykowania. Gdyż tylko skuteczne i rozumne praktykowanie duchowe wiedzie do osiągnięcia celu duchowego. Tym celem, mówiąc słowami Kursu, jest Niebo. Do zobaczenia na szlaku! 🙂
Spin0za
KC bardzo mi przypomina Adwajtavedante, czyli wedantę w wersji monistycznej.
W dużym uproszczeniu w AV jest tylko jeden duch/byt/bóg i jest nim Brahman. Cały wszechświat z ziemią, przyrodą i ludźmi włącznie jest nieprawdziwym wymysłem, jakby snem, jest wytworem Brahmana. Nie możemy doświadczyć Brahmana (nieba, boga), bo zasłania nam go jak jakaś kurtyna mai. Mai to odpowiednik freudowskiego ego.
Zatem nihil novi sub sole.
pozdrawiam
Andrzey
Do Studenta.\nWitaj.\n\nDoskonale to opisales. W kontekscie tego ja uwazam siebie za typowego dyskutanta. Wiele wiem i rozumiem ale nie potrafie tego zastosowac praktycznie. Powiedzialbym, ze czasami zdarzaja mi sie Cuda, ale nie wiem jak one nastapily. Moze w tym tkwi moj blad, ze chcialbym to wiedziec, a one po prostu sie zdarzaja :)\n\nDziekuje Ci za te informacje. Twoj blog jest dla mnie kopalnia Cudow i Wiedzy Doskonalej.\npozdrawiam\nandrzey
Andrzey
Do Spinozy.
Witaj.
Prosto mozna okreslic czy tekst, filozofie, religie, informacje sa prawdziwe. „Poznasz ich po ich owocach, a oni poznaja siebie”.
Dla mnie kosciol katolicki ma taki sposob na zycie: przestrzegaj naszych zasad, ktore uwazamy, ze prowadza do Boga…ochrzcimy Ciebie i Twoje dzieci, beda inne sakramenty, malzenstwo, zycie az umrzesz i wtedy poblogoslawimy Twoje umarle cialo, zakopiemy i wierzymy, ze trafisz do nieba, bo postepowales wedlug naszych regul”.
To jest religia smierci. Nawet symbol, ktorego uzywa kosciol – Jezus na krzyzu- obrazuje smierc. No ja dziekuje za taki sposob myslenia. Sa ludzie ktorzy w to wierza…OK…moga i to ich wiara. Ja dziekuje. To jest proste i konsekwentne myslenie o tym co ktos mi proponuje. Moge sie przylaczyc lub opuscic to towarzystwo. Ja opuszczam ze wzgledu na wyniki jakie sa mi proponowane. Ty rob co chcesz.
Drugi sposob myslenia o ktorym wspomnial Student to sny. Jest tybetanska yoga snu i snienia. Ona opiera sie o to, ze jak bede snil swiadomie to w chwili mojej smierci fizycznej bedac swiadomym wybiore zycie. Bedac nieswiadomym tego momentu wybieram smierc i reinkarnacje w nastepnym ciele. Fajna koncepcja dajaca juz jakies mozliwosci.
A co mowi Autor Kursu (kimkolwiek by byl to daje jakas idee), ze mozna zaznac zyczia wiecznego juz teraz, bez snow i umierania, bez sakramentow i magii, bez komunizmu i kapitalizmu, bez wzgledu na stare sposoby myslenia i idee.
Gdyby mi ktos to powiedzial i poprosil mnie o to zebym wybral jakas z tych drog to podazyl bym ta ostatnia…Kursu. Co mam do stracenia? Moge tylko zyskac.
Wazne jest to aby poznac rozne sposoby myslenia, bo tylko wtedy mozna cos wybrac i to cos co mnie, tobie i kazdemu moze odpowiadac.
pozdrawiam
andrzey
Spin0za
Bóg z KC nie wie o istnieniu Twego świata snów, gdyż jest on nierzeczywisty. \nZatem nie możesz usłyszeć prawdziwego głosu Ducha Świętego. Będzie to możliwe dopiero po przebudzeniu, ale wtedy słowa nie będą potrzebne.\nCo do lęków, to są one w naszym sennym matriksie konieczne do przetrwania. Gdyby np. nie było lęku wysokości, to ludzie już w dzieciństwie by się pozabijali skacząc z wysokości. Dopiero patologiczne lęki są niepotrzebne. \n\nBoisz się odejść z pracy, bo bez pieniędzy będziesz odczuwała głód i chłód i gdyby nie inni ludzie, lub opiekuńcze państwo, to byś umarła. Zatem ten lęk Ci pomaga przetrwać w śnie Twego ego. \n\nAktualnie jesteś jak syn marnotrawny, który opuścił swego ojca. \n\npozdrawiam
Agata
Dzięki za odpowiedzi.
Dokąd nie nauczę się rozróżniać nie będę pewna, a są sytuacje kiedy wydaje się, że ego może podpowiadać „wygodne” rozwiązanie, nie budzące lęku, np. odejście z pracy odczuwane jako ulga (wydaje się, jednak niezbyt odpowiedzialne) itp. Jednak wiem na co zwracasz uwagę jpack: czasem np. „intuicja”/duch święty mówi „zjedź na prawy pas” i gdy nie ma w tym lęku i to zrobimy to się okazuje dobrym rozwiązaniem (ominięcie przeszkody, uniknięcie patrolu ;-), a jak myślę,że jejku coś za tym zakrętem jest nie tak i się boję to jest blef. Sama tego nie doświadczam , ale wielokrotnie o tym słyszałam i rozumiem mechanizm.
Pozdrawiam
jpack
Agata,
Dobrym sposobem na rozróżnienie głosu HS od ego jest ten:
Głos HS nigdy nie wzbudzi w Tobie jakiejkolwiek formy lęku.
Pozdrawiam
jpack
Student
Gdyby człowiek słuchał tego, co mówi Duch Święty, a nie ego, to wszystkie jego wątpliwości zostałyby rozwiane. Poczytałby i poćwiczył Kurs, oczyścił ekran postrzegania (potrzebne jest pranie mózgu, oj tak:) i zobaczył, co się za nim kryje. A tak to nie ma w niczym pewności. Świadczą o niezrozumieniu sprawy słowa człowieka. Np. dotyczące raka trzustki pani Schucman. Rak ten jest zbiorową (społeczną) halucynacją ego. To jest piekło, jakie sobie ludzie zorganizowali z własnej woli. A z niewiedzy trzymają się tego kurczowo, wierząc, że jest to choroba ciała. A to jest choroba ale nie ciała a umysłu. Halucynacja powstała w umyśle, choroba umysłu.
Komentator pisał nie tylko o zagrożeniu ze strony masonów, ale i banków amerykańskich. To są argumenty z dziedziny teorii spiskowej. Spisek to ulubione „wyjaśnienie” ego. Przypomina kozła ofiarnego, którego ongiś zabijano za grzechy ludu. To nie ma nic wspólnego z prawdziwą przyczyną cierpienia człowieka.
Tak, masz rację, SpinOza, to jest strona nt. Kursu cudów. Więcej już o sennych halucynacjach nie będę mówił. Pozdrawiam Cię
Spin0za
A co będzie jeśli to ojciec Benedykt Groeschel miał rację twierdząc, że KC podyktował Szatan podszywający się pod prawdziwego Jezusa?
A może prawdę mówią ateiści podejrzewający, że osoba słysząca głos Jezusa miałaa halucynacje słuchowe, lub co najmniej patologiczne ugłośnienie myśli?
Jeśli nie ma cierpienia i śmierci, to czym był rak trzustki i śmierć w mękach
pani Schucman?
Co do wypowiedzi Słowianina, to nie twierdził on, że masoneria powstała w USA. Napisał, że „USA to państwo masonów…”
I ma rację, bo liczebnie najwięcej masonów (ok. 2 mln) jest w USA.
Zresztą USA gospodarczo dobrze na tym wyszło. Turcja też sporo zawdzięcza pewnemu masonowi. Ale nie będę dygresjami zaśmiecać bloga traktującego o KC.
pozdrawiam
Student
Myślę SpinOza, że łączysz aspekty, które są tak subtelne, że należy je rozpatrywać z uwagą. Trzeba wiedzieć, że Helen Schucman była naukowcem, która na początku nie godziła się na pisanie tekstu na tematy dotyczące Boga, Ducha Świętego, wiary, Chrystusa itp. Chyba wiesz, że wśród nas żyje wielu potoków żydów. I wcale nie muszą wierzyć w Boga. Czasem jest wręcz przeciwnie. Ona sprzeciwiała się Jezusowi a On nastawał delikatnie. W końcu chodziło o 7 lat pisania. Zdaje mi się, że nie wiesz, iż pisała pod dyktando codziennie stenografując, a potem dyktowała to swemu kierownikowi. 7 lat!
Nie można wszystkiego mieszać ze sobą jak pewien tutejszy miły komentator, który napisał, że skoro Kurs powstał w USA, to jest podejrzany. Bo w USA powstała masoneria. Abstrahując od błędu (masoneria powstała w Europie), to jest dowód nieumiejętności korzystania z rozumu. Przecież np. z faktu, że pewien złodziej był mężczyzną, nie można wysnuwać wniosku, że mężczyźni są złodziejami!
To, co piszesz czasem Spin0za, to twoje fantazje, nie mające potwierdzenia w faktach. No powiedzmy – hipotezy -:) .
Ale zgadzam się z Tobą do jednego. Kurs cudów nie jest pismem świętym. Jest po prostu dobrym podręcznikiem życia duchowego. Moim zdaniem lepszym od Biblii, która w wielu aspektach i fragmentach nie powinna być tak już dziś promowana. Pisałem o tym już często.
Tak jak 2000 lat temu pisało się mity historyczne, tak teraz mitologia musi być pisana językiem naukowym. I Kurs spełnia to kryterium znakomicie. A skoro chrześcijanie na Zachodzie szukają Boga w kościołach nadaremno, to Kurs dla nich używa języka chrześcijańskiego. I robi to znakomicie. A ponieważ brak chrześcijanom ćwiczeń duchowych (pisał je co prawda Ignacy Loyola i paru innych świętych – dla zakonników), Kurs podaje znakomite ćwiczenia (jak na uczelni), znakomity tekst wykładów (jak na uczelni) i znakomity podręcznik dla nauczycieli (jak na uczelni). To jest po prostu podręcznik duchowy na XXI wiek.
Spin0za
Myślę, że traktowanie KC jako świętej księgi jest nadużyciem.
Schucman była psychologiem i zaproponowała coś w rodzaju treningu autogennego Schultza. O ile Schultz zalecał wyobrażenie sobie, że leżymy na słonecznej plaży, leśnej polanie, czy kwiecistej łące, to Schucman poszła dalej i zachęcała aby przenieść się myślami do idealnego Nieba. Dlaczego by nie? Ważne są efekty terapii, jej skuteczność.
pozdrawiam
Student
Agato, proces cudu zachodzi, jak mówi Kurs, w krainie postrzegania. Nic jeszcze nie widzimy, my tylko w dalszym ciągu postrzegamy. Jednak różnimy się od krytycznie i intelektualnie nastawionych do ścieżki Kursu tym, że PODJĘLIŚMY DECYZJĘ, aby nią pójść. To zmienia bardzo wiele. Gdyż natychmiast przeistacza nasze postrzeganie z postrzegania opartego na ego w postrzeganie oparte na Duchu Świętym. Autor Kursu mówi, że już samo pragnienie jest potężną siłą przekształcającą nasze postrzeganie.
A więc idąc ścieżką wiary i Ducha Świętego czujemy się tak, jakbyśmy byli na Ziemi i „niby-ją-widzimy” (to nie jest widzenie ale postrzeganie), choć od zawsze byliśmy w Niebie. Dopiero w momencie, gdy nasze postrzeganie osiągnie pewien poziom, sam Bóg dokona „przełączenia”. Postrzeganie zamieni się nagle w widzenie Nieba. Zobaczymy, że zawsze w nim byliśmy, lecz tego nie dostrzegaliśmy.
Widać z tego, że nie można widzieć i Nieba i Ziemi. To podobne jest do naszego codziennego snu. Jak śpimy, to nie chodzimy po pokoju. Dopiero po obudzeniu, idziemy do łazienki. Ale już nie widzimy swoich snów. Możemy je tylko powspominać.
Głos ego mówi nam, żebyśmy się bali, smucili, gniewali, unikali czegoś, albo czegoś pożądali. Byśmy myśleli, że nie ma rozwiązania,nie ma wyjścia. Że choroba jest nieuleczalna, a umrzeć każdy musi. Że mamy jakieś potrzeby, które musimy zaspokajać. Że nasze ciało istnieje i ma wymagania, bo jak nie, to umrze. Ale grozi, że i tak umrze. Abyśmy się bali i czuli beznadziejnie.
Głos Ducha Świętego mówi, że nic nam nie grozi, a każdy problem jest pozorny, bo już został rozwiązany. Że choroba jest złudzeniem, które już znikło. I że śmierci żadnej nie było, nie ma i nie będzie. Że nie ma czasu ani przestrzeni. Że wszyscy ludzie są kochającą się jednością – zjednoczoną w Bogu. Że nie ma żadnych potrzeb, bo jesteśmy duchem, który posiada od zawsze radość, miłość i pokój. Że każdy człowiek jest dla nas dobry, jest doskonały i święty. Że naprawdę kochamy wszystkich i wszyscy kochają nas. Itd. itd.
Pozdrawiam Cię Doroto!
Ciesz się zawsze, bo istnieje rzeczywisty powód! 🙂
Spin0za
Jeśli założymy, że istnieje tylko jeden świat, czyli Niebo, to wszystkie znane Ci postacie, jak Jezus, Helen Schucman, Student itd. są wymysłem Twego ego. Autorka KC posługiwała się pojęciami znanymi jej z własnego życia, czyli z jej ego. W jej rodzinie była mieszanka katolicyzmu i judaizmu, wyszła za mąż za Żyda (ślub u rabina), ważna była dla niej pewna Baptyska i jej poglądy, studiowała i potem nauczała współczesną jej psychologię. \nKC to miks różnych nurtów religijno-psychologicznych. Warta przeczytania, bo dość „nowoczesna”, choć oparta na znanych poglądach.
Agata
Witaj!
„Przeczuwam”, że postęp właśnie tak przebiega jak go opisałeś. Na razie jestem na początku drogi, stąd jedynie przeczucie, ale jak z takim rozumieniem pogodzić treść lekcji 130: „Jest niemożliwe by widzieć dwa światy”?
Powiedz proszę jak radzisz sobie z rozróżnianiem głosu ego i Ducha Świętego…
Pozdrawiam i dzięki za bloga!