„Czy widzisz, że Jezus urodził się w żłobie? Rozpoznaj prawdę, że Chrystus jest w tobie!” Jaką wieść niesie nam to przesłanie? Może poczujemy się zaskoczeni wnioskiem, ale chodzi tu o to, że Bóg nie wymaga od nas zupełnie nic, aby przyjść do nas. Popatrzmy zatem na szczegóły. (foto: unicef.org.au)
Kategoria: Jezus
Czyż to nie jest wspaniałe, że możemy uczyć się dziś bezpośrednio od Jezusa? Możemy poznać Jego niezniekształconą niczym naukę i doświadczyć jej cudownych skutków w swym życiu? Zakończył się okres 2000 lat nieporozumień i wreszcie nastał kres domysłom i błędom. Jezus wyjaśnia nam, dlaczego zmarł na krzyżu i w jakim celu zmartwychwstał. Nauka Jego jest wyzwalająca, gdyż jako chrześcijanie przywykliśmy do dwóch stron patrzenia na ukrzyżowanie. Jeden sposób postrzegania go to rzekoma zachęta do cierpienia, które jakoby oczyszcza z grzechów. Cierpienie Jezusa miałoby być dla nas wzorem. To prowadzi do cierpiętnictwa i w końcu zniechęca ludzi do poszukiwania Boga. Drugi aspekt…
Jak można rozważać nauki Buddy i Jezusa nie posiadając nawet ułamka ich kompetencji? Ponieważ jednak pewien miły komentator wpisów znajdujących się na tym blogu wspomniał o różnicy między „poziomem osiągnięcia duchowego” u Buddy i Jezusa oraz zachęcił mnie do pociągnięcia tego tematu – oto „ciągnę”. Na usprawiedliwienie tego wątku stawiam ważny argument. Jezus jest bez wątpienia największym nauczycielem Zachodu. Ponadto Jezus jest Autorem Kursu cudów.
Wokół postaci Jezusa narosło wiele błędnych doktryn, spośród których jedna wybija się na pierwsze miejsce. Mówi ona, że Jezus jest Bogiem, którego natura, jako boska, istotnie różni się od natury zwykłego lub przeciętnego człowieka. Skutkiem takiego myślenia jest odczucie oddzielenia mnie od mojego nauczyciela Jezusa. On jest czymś niedościgłym i nieosiągalnym, siedzącym „na niebiosach”. Czy tak jest w istocie?