Absurdalność takiego pytania, jak zobaczymy, wynika z wewnętrznych sprzeczności doktryny, w ramach której zostało sformułowane. Otóż nauka ta zakłada, że Bóg może nie spełnić modlitwy człowieka, który np. jest chory i prosi Boga o uzdrowienie. A jeśli modliciel zauważa, że Bóg z jakichś powodów go dotąd nie wysłuchał, to w modlitwie posuwa się do różnych zabiegów mających na celu skłonienie Boga do spełnienia jego prośby. I cóż takiego zwykle robi? Prosi długo, ponawia modlitwy, błaga, płacze, prosi w natrętny lub żałosny sposób. Upodabnia się do żebraka na ulicy lub do dziecka chcącego wymusić na mamie zakup cukierka. Jeśli to nie skutkuje – chodzi na kolanach, umartwia się do bólu, udaje do miejsc świętych itp. (foto wikihow.com)
W tej sytuacji mamy do wyboru następujące wnioski. Albo ten człowiek źle prosi, albo ten Bóg jest zły, albo w końcu ta doktryna o Bogu jest bezsensowna. Kurs cudów powiada, że apostołowie nie zrozumieli Jezusa i zaczęli nauczać o Bogu, którego wyobrażali sobie na podstawie swoich cielesnych uprzedzeń. Taki Bóg nie ma nic wspólnego z prawdziwym Bogiem, o którym uczy Jezus. Jeśli, jak mówią apostołowie, Bóg jest miłością, to dlaczego nie uzdrawia chorych, gdy Go proszą? Przecież gdy był tu Jezus, Bóg uzdrawiał bez potrzeby modlenia się miesiącami i latami, lecz najczęściej w jednym momencie. Skoro doktryna chrześcijańska głosi, że Bóg jest Miłością, ale także wszystko widzi (Opatrzność Boża), to dlaczego w ogóle trzeba Go prosić?
Przecież gdyby widział chorego, a kocha go, to powinien go uzdrowić bez żadnego proszenia. Mało tego – nie powinien dopuścić, aby ktokolwiek zachorował. Powiesz mi teraz, że te choroby to kara za grzechy. OK! To powiedz mi, dlaczego katoliccy święci także chorują i umierają? Czyżby byli takimi samymi grzesznikami jak wszyscy inni? Powiem w końcu: ta doktryna nie trzyma się kupy! Coś w niej nie gra. Jest po prostu bezsensowna. I dlatego jeśli modlimy się zgodnie z tą błędną nauką, to najczęściej nic nie otrzymujemy. Choć czasem to i ślepej kurze może coś się trafić.
Trzeba przyjąć naukę, która umożliwi nam otrzymywanie odpowiedzi na modlitwy. Oto ta doktryna w skrócie. Bóg w istocie kocha każdego, ale dał każdemu możliwość decydowania o tym, czego chce doświadczać. A więc to sam człowiek wytwarza okoliczności swojego życia według swoich uczuć, emocji, myśli, osądów, wyobrażeń, pragnień, przekonań, wiary, nadziei, miłości itp. itd. Ponadto już dawno Bóg wyposażył każdego do życia w pełnej obfitości. W pokoju, radości, miłości, bez lęku, bez chorób i bez śmierci. To wszystko i jeszcze więcej każdy człowiek ma po wsze czasy na swoim wyposażeniu. Został stworzony przez Boga jako doskonały i święty, i bezgrzeszny i nigdy ten stan nie może zostać naruszony. Przecież nic na niebie ani na ziemi nie może sprzeciwić się Woli Bożej. Żaden diabeł ani żaden grzesznik nic Bogu nie mogą popsuć w Jego Stworzeniu.
Dlaczego więc ten chory i cierpiący człowiek czuje ból i widzi swoje chore ciało? Teraz ważny moment nauki. Uwaga! Mamy skłonność, nawyk, przyzwyczajenie i chęć – aby przyczynę wszystkiego widzieć na zewnątrz siebie. A to zaraziłem się od kolegi, a to bakterie mnie zaatakowały, a to był lód i dlatego złamałem nogę, a to pracodawca mi za mało płaci, a to politycy są oszustami, a to bliźni wokół mnie mi zagrażają. Itd. W ten sposób nie rozwiążemy żadnego problemu! Dopiero gdy MY SAMI ZDECYDUJEMY, że to w naszym wnętrzu (umyśle) tkwi przyczyna wszystkiego – możemy liczyć na rozwiązanie. A rozwiązanie (np. uzdrowienie) przyjdzie nie wtedy, gdy przypodobamy się Bogu, ale wtedy, gdy popracujemy nad zmianą SWOJEJ percepcji świata.
A gdy już przeobrazimy swój umysł na tyle, że nie winimy za choroby i śmierć ani ludzi ani Boga, to czeka na nas „święta chwila”. W niej otrzymamy natychmiastowe uzdrowienie swoje i swego brata. Święta chwila jest miejscem zamieszkania cudów. Stamtąd właśnie każdy cud rodzi się na tym świecie, jako świadek stanu umysłu, który wykracza poza konflikt, osiągając pokój. Przynosi on pociechę z miejsca, gdzie jest pokój, do miejsca, gdzie trwa bitwa i pokazuje, że wojna nie przynosi żadnych skutków. Albowiem wszyscy skrzywdzeni, którym rany wojna starała się zadać, połamane ciała, rozszarpane kończyny, jęczący w agonii, milczący zmarli – są łagodnie podniesieni i pocieszeni. Nie ma smutku tam, gdzie zaistniał cud, by uzdrowić. I nic więcej nie trzeba, oprócz jednej chwili twojej miłości bez ataku, aby wszystko to się stało. W tej jednej chwili jesteś uzdrowiony i w tej jednej chwili dokonuje się wszelkie uzdrowienie.
Co pozostaje poza tobą, kiedy przyjmujesz błogosławieństwo, które przynosi święta chwila? Nie obawiaj się błogosławieństwa, gdyż Ten Jedyny, Który błogosławi ciebie, kocha cały ten świat i nie pozostawia niczego wewnątrz tego świata, czego można by się bać. Ale jeśli wzdragasz się przed błogosławieństwem, świat rzeczywiście będzie wydawać ci się przerażający, ponieważ odmówiłeś mu pokoju i pociechy, pozostawiając go, by umarł.
Tylko w świętej chwili szczere pytanie może szczerze być zadane. I tylko z sensu pytania wypływa tu sensowność odpowiedzi. W świętej chwili możliwe jest oddzielenie twych pragnień od odpowiedzi, tak więc może być ona tobie dana i także może być przez ciebie odebrana. Odpowiedź jest dostarczana wszędzie. Ale tylko tu można ją usłyszeć. Szczera odpowiedź nie prosi o ofiarę, ponieważ odpowiada na pytania naprawdę zadane. Ten świat zadaje tylko takie pytania, które dotyczą tego, od kogo należy żądać ofiary, ale które nie pytają się o to, czy ofiara ma w ogóle sens. I tak, jeśli odpowiedź nie mówi „od kogo”, pozostaje nierozpoznana, nieusłyszana i w ten sposób pytanie pozostaje nietknięte, ponieważ dało samo sobie odpowiedź.
Święta chwila jest przedziałem czasu, w którym umysł jest wystarczająco spokojny, by usłyszeć odpowiedź, która nie jest zawarta wewnątrz zadawanego pytania. Ona proponuje coś nowego i różniącego się od zadawanego pytania. Jak można by odpowiedzieć na pytanie, jeżeli w odpowiedzi tylko powtarza się to, co już jest zawarte w pytaniu?
Zatem, nie próbuj rozwiązywać problemów w świecie, który odmówił na nie odpowiedzi. Ale przynieś problem do jedynego miejsca, które trzyma z miłością dla ciebie odpowiedź. Tu są takie odpowiedzi, które rozwiążą twoje problemy, ponieważ pozostają poza nimi i wiedzą, co należy odpowiedzieć, gdyż widzą jakie jest pytanie. W tym świecie odpowiedzi tylko wywołują następne pytanie, chociaż pozostawiają to poprzednie bez odpowiedzi. W świętej chwili możesz przynieść to pytanie do odpowiedzi i otrzymać odpowiedź, która została dla ciebie przygotowana.
Przygotuj się teraz na obrócenie w niwecz tego, czego nigdy nie było. Gdybyś już rozumiał różnicę pomiędzy prawdą i iluzją, Pojednanie nie miałoby wtedy żadnego znaczenia. Święta chwila, święty związek, nauczanie Ducha Świętego i wszystkie środki, poprzez które dokonuje się zbawienie, nie miałyby żadnego celu. Albowiem one wszystkie są tylko aspektami planu, by zmienić twoje sny pełne lęku na szczęśliwe sny, z których łatwo budzisz się do wiedzy. Nie obarczaj się odpowiedzialnością za to, ponieważ ty nie potrafisz odróżnić postępu od cofania się. Niektóre z twoich dokonań przynoszących największy postęp osądziłeś jako niepowodzenia, a niektóre z twoich najdłuższych kroków wstecz oceniłeś jako sukcesy.
Nigdy nie zbliżaj się do świętej chwili po tym, jak sam próbowałeś usunąć cały lęk i nienawiść ze swojego umysłu. To jest jej funkcja. Nigdy nie próbuj ignorować swego poczucia winy, zanim nie poprosisz Ducha Świętego o pomoc. To jest Jego funkcja. Twoją rolą jest tylko zaoferować Mu swą małą chęć, by pozwolić Mu usunąć cały twój lęk, całą nienawiść, co prowadzi do przebaczenia. Na twojej małej wierze, połączonej z Jego zrozumieniem, On ustanowi twoją rolę w Pojednaniu i zapewni, że wypełnisz ją łatwo. I z Nim wybudujesz drabinę osadzoną na solidnej skale wiary i wznoszącą się nawet do Nieba. Nie będziesz jej jednak używał, by wznieść się nią do Nieba samotnie.
Jerzy
Studencie , ja to i tak najpierw to sobie wybaczę a następnie podziękuje Bogu w modlitwie,. wybaczę sobie że podejmuje sie za pomocą tak szalonego umysłu i tak prymitywnego języka,. że podejmuję się w ogóle mówić i myśleć o czymś o czym tak po prawdzie to nic nie wiem, a podziękuje Bogu za to że jednak nie jestem sam w tej iluzji i mam braci z którymi mogę o tym porozmawiać. Co zaś tyczy sie Boga i jego nazewnictwa to ja drogi studencie nie gmatwam sobie życia Bóg jest dla mnie Życiem i Jedynym Stwórcą wszechrzeczy,. ja jestem w Nim a On we mnie, Jego wiedza mądrość jest we mnie i we wszystkim bo On jest wszystkim. Masz słuszność moim zdaniem studencie , że materia to iluzja, od zarania dziejów ludzkość o tym wie i nie wie jednocześnie. Przestrzeń jako taka również nie istnieje . W NIEBIE nie ma ani przestrzeni ani materii, a ta nasza nazywam to materialna bańka iluzji (ten Twój ulubiony sen ),.znajduje sie w NIEBIE,. NIEBO mamy w sobie. Jesteśmy stworzeni z boskiego Światła więc jesteśmy światłem i nie potrzebni są nam dodatkowi dostawcy światła,. tylko ktoś kto włączy to nasze Światło i takim kimś był moim zdaniem Jezus .
Jerzy
Mój bracie STUDENCIE,. ja to i owszem może i dociekliwy jestem,. może i Tony robi wrażenie( umiejętnie) na swoich wykładach, ale powiedz mi tak jako brat,. tak uczciwie, czy on coś nowego tu wnosi oprócz kolejnej interpretacji, przecież duchowi nauczyciele ( oczywiście ci bezinteresowni nauczyciele) od dawien dawna o tym mówią, o tym co niby to on Tony odkrywa przed słuchaczami,. on mówi o tym co Moji w swoim wykładzie „Śmiech Buddy”,. też gdzieś to jest na YouTubie i takich przykładów mógłbym pewnie znaleźć o wiele więcej, jest tylko jedna kardynalna różnica pomiędzy tymi nauczycielami,. jedni nauczają bezinteresownie,. a drudzy tłuką kasę na pierdach i to ich właśnie Jezus nazywa ślepcami, moim zdaniem oczywiście. W naszym ludzkim pojęciu to nie JA jest tu dylematem,. ale MOJE. Nie wiem czy mnie zrozumiesz,. to MOJE jest największym problemem bo to własnie nie istnieje !!!, a nie JA, bo JA jest tym oceanem boskiej świadomości(SYNEM),.. jest,.. no nie umiem tego inaczej nazwać,. jest substancją(słowem, myślą ) z której stwarza Bóg i nie jest to żadna nicość, to my te ludzkie istoty nie potrafimy tego zobaczyć mamy zbyt prymitywne narządy zmysly jak zwał tak zwał,. ani tego pojąć,. ale powtarzam to nie jest nicość , to że w przestrzeni w której nie ma czasu ani materii ( NIEBO) nie oznacza że ta przestrzeń jest nicością,. gdyż w niej w tej niebiańskiej przestrzeni jest boska informacja o wszystkim i każda istota ludzka i nieludzka tę wiedzę posiada, tylko że o niej zapomniała . Wszystko składa sie z tej materii dosłownie wszystko,. z jednej i tej samej materii,. dlatego też jesteśmy wszystkim jednocześnie i to jest takie trudne do pojęcia, dlatego też nic nie jest takie jakie wydaje sie że jest choć nie jest i inne. Ten fakt potwierdza fizyka kwantowa,. o tym nauczał Jezus,. dlatego też to co nauczał Jezus przeznaczone było dla obecnego pokolenia istot ludzkich.
Student
Drogi Jerzy, zdaje się, że się zgadzamy ze sobą. Podsumuję mój pogląd mając nadzieję, że jest to pogląd Jezusa. Otóż. Mamy tylko 2 doświadczenia. Jedno to poznanie Boga, drugie to percepcja materii. Kurs mówi, że istnieje tylko Bóg, a więc materia nie istnieje. Jak więc możemy jej doświadczać? Jako naszą halucynację. I dlatego wydaje nam się, że istnieje zarówno Bóg jak i materia. Ale gdy porzucimy halucynację, odkryjemy jej pustkę. I zarazem pełnię Boga. Tony Parsons nie mówi wcale, że nic nie istnieje. On mówi, że osoba nie istnieje. Jest natomiast Żywotność. Tak nazywa Boga. A Ty jak nazywasz Boga? Pozdrawiam Cię
Jerzy
Drogi Kloszardzie,. czyli mam rozumieć że KC to przewodnik tylko i wyłącznie potrzebny na tejnn czas,. tu i teraz , tak ??? I tu w pewnym sensie siem z Tobą zgodzić muszemmm…. bo na jake cholere nawozowi cokolwiek jest już potrzebne jak odbębni swoje role na tem ziemskiem polu walki o wyższość jednego nawozu nad drugim. Nicości sie już nie da nawozić . Tylko skąd sie wziął nawóz tak w ogóle ?? też z nicości ??… to już nie na moje łepetyne !? Sory,. to ten nawóz powstał ze snu, ale czy nicość może śnić ?? że niby jak może ?? Nic ja już z tego nie panimaju !??
Student
Drogi Jerzy, jak bardzo chcesz zgłębić tę nicość ciała, to posłuchaj wywiadu na YouTube pt. Tony Parsons – Podstawy (część 2) [PL] https://youtu.be/8zQHaSf2yVI
Tutaj np. słyszymy: „Właściwie ty i ja tu nie siedzimy. Ty wcale tam nie siedzisz. 3:35 Możesz mieć takie wrażenie, lecz potem gdy zapadniesz w głęboki sen nie będzie niczego i gdy wstaniesz rano, będziesz znów myślał, że jesteś tą osobą. 3:42 Nie ma żadnej osoby.”
Leo
Drogi Jerzy,
porównanie do komputera jest całkiem na miejscu, a i KC jako program antywirusowy też. Tylko trzeba determinacji i tak jak Student pisze: wciąż i wciąż pracować.
serdecznie pozdrawiam
Leo
Drogu Studencie
Dziękuje za zrozumienie i pocieszenie. Twój wpis jest dla mnie wielkim wsparciem, a wiec Leo, do roboty!
Jerzy
o nie mój drogi Kloszardzie jesteś w błędzie , ciało to nie nawóz, to że jest narzędziem nie sprowadza go do poziomu czegoś nie zbyt nazwijmy to delikatnie przyjemnego. To jest materia boska, zawierająca boską świadomość, pełni tylko rolę komunikacyjną co nie oznacza że jest przysłowiowym g…em, wszystko jest świadomością boską więc uprasza sie o odrobinę pokory jakby co( hihihi)
Pozdrawiam serdecznie .
Kloszard
Jerzy , podziwiam ludzi którzy mają taką wiarę w to że są istotami boskimi że śmierć nie istnieje. KC tego uczy . Ale w moim przypadku zakrada się taka myśl , a co jeżeli umieramy i tylko nawozimy ziemię? Istota rozumna stara się sobie to w jakiś sposób wytłumaczyć lub dać chociaż cień nadziei że , jest coś jeszcze , że po śmierci dalej istnieć będę . Wydaje mi się to taki naturalny sposób obrony przed unicestwieniem .
Jerzy
Drogi Kloszardzie , tu nie chodzi o to czy OOB to prawda czy fałsz,. bo o tym to możemy dyskutować w nieskończoność. Chodzi jedynie, o fakt,. czy duch może opuścić ciało i powrócić do niego , nie istotne jest czy odzyskujesz świadomość snu czy nie ,. ale czy opuściłeś ciało,. czy jest to możliwe,.a jeżeli tak,. to jest to dowodem że nie jestem tylko ciałem i o to tu chodzi,. o wiarę . No może Tobie akurat wystarczy stwierdzenie że nie jesteś ciałem i posiadasz 100% pewności i wiary w te słowa,. tego ja nie wiem ??
Kloszard
Oczywiście że tu nie chodzi o OOB czy LD , Hmmm , czy jestem pewny w 100%, biorę jeszcze pod uwagę , że jestem tylko nawozem.
Jerzy
łoł,… drogi studencie , Twoja ostatnia wypowiedź bardzo mi przypadła do gustu, jest tak jak piszesz , jednym z najtrudniejszych etapów do pokonania jest zrozumienie że nie jestem ciałem że jestem duchem , mam przeczucie że może to moje myślenie trochę takie odbiegające od myśli przewodnich zawartych w KC, że to moje myślenie odrobinę Cie porusza , ale może ja to wyjaśnię dlaczego to tak jest,.. ja już wspominałem o tym, że my ludki ukochane przez Ojca to istoty niewierzące jesteśmy, bo weźmy chociażby taki o to fakt,.. a dlaczego to ludzie poszukują dowodów w postaci cudów na ten przykład ??,. no tylko i wyłącznie dlatego że nie wierzą !!! , mało tego musi to być coś bardzo spektakularnego jak chociażby sparaliżowany wstaje i chodzi, mało tego to też ich nie przekonuje gdyż nadal poszukują kolejnych dowodów,. objawień uzdrowień i tak w koło jak w kieracie. Ja osobiście poprzez swoje poszukiwania dokonuje wzmocnienia wiary chociazby w to że nie jestem ciałem, gdyż samo stwierdzenie,. że nim nie jestem,. jest dla mnie bardzo mało przekonujące, dlatego też sięgam po wiedzę i innych nauczycieli i fizykę kwantową i ufo i pierun wie co tam jeszcze, a wszystko tylko po to abym powiększał swoją świadomość,. wzrastał, i tu jest problem tu należy być ostrożnym aby oddzielić ziarna od plew . Przeciętny nasz brat jak mu powiesz o reinkarnacji to Cie wyśmieje jak mu powiesz o innych wymiarach to też Cie wyśmieje , a jakbyś mu wspomniał że możesz zaraz zniknąć to chyba zadzwoniłby po karetkę pogotowia aby cie psychiatra zbadał ,.. lecz mniejsza o to jak inni reagują,.ja sam w pewne rzeczy nie mogę uwierzyć więc co tu sie dziwić innym.=, i nad tym wciąż pracuję. nad poszerzeniem świadomości, nad wiarą,. gdyż bez niej… to jest jak jest ,.. a nie jest jeszcze za dobrze .
Jerzy
Cyt. Leo: „..lecz o problemy, które powstają kiedy ciało nie czyni tego czego chciał by umysł np: ból, cierpienie, krytyka, oskarżenie, atak.”,..
Drogi bracie Leo,. jak wiesz ciało to narzędzie do komunikacji(komunia),. powtórzę narzędzie i nie wykona nic bez umysłu, tak jak młotek sam nie wbije gwoździa,. więc to umysł odpowiada za to o co pytasz i tylko i wyłącznie musimy skupić sie na umyśle, uzdrowić swoje myślenie, wiesz jak jest w komputerze złe dane na wejściu jeszcze gorsze na wyjściu więc tu jest tak samo czyli z umysłem jest coś nie tak,. jest zawirusowany ,. sory za te uproszczenia, ale ja tak to rozumiem , i KC to program antywirusowy, tak bym to po swojemu określił . Tyle tego śmiecia nawkładaliśmy sobie do umysłu, że trudno jest nam teraz widzieć i słyszeć,. raczej działamy, robimy, czynimy, myślimy, jak obłąkani i KC jest antidotum na te przypadłość,. uzdrowisz umysł uzdrowisz i ciało, ale nigdy na odwyrtkę . Czy są ludzie którzy już dostąpili tego cudu , zapewne są , może to być starzec w łachmanach z petem w ustach siedzący na krawężniku,. ale to on uzdrawia świat i żyje może już 1000 lat i nikt tego nie wie ,bo tacy ludzi,. są cisi i pokornego serca .
Pozdrawiam serdecznie
Leo
Drogi Jerzy,
Nie chodzi mi o biolokację ani o zniknięcie ciała, lecz o problemy, które powstają kiedy ciało nie czyni tego czego chciał by umysł np: ból, cierpienie, krytyka, oskarżenie, atak. Oczywiście że KC daje na to wszystko odpowiedzi i naucza jak tego dokonać a do tego jeszcze mówi że w porównaniu do innych dróg skraca czas nauczenia się tego. Więc gdzie problem? a no cholera jest…
czemu to tak długo trwa?… a jeszcze KC mówo że doskonała cierpliwość daje natychmiastowe rezultaty. Teoretycznie się zgadzam ale gdzie te rezultaty?
i to nie chodzi tylko o mnie,(albo tylko o mnie?…) ale czy nie ma nikogo doskonale cierpliwego?
kogoś, kto naprawdę nie doświadcza bólu i ma trwale zmienione postrzeganie? a świętą chwilę przedłużył już na wieczność i z radością czeka tylko na to gdy Bóg uczyni ostatni krok?
Leo
Drogi XXX
nie wiem co to znaczy i co masz na myśli?
Jerzy
,.. wtrącę i ja swoje pięć groszy ,. uważam że jedyną modlitwą i to skuteczną jest modlitwa dziękczynna ,. inne modlitwy zawierają pierwiastek handlu obwoźnego i nie sądzę aby gdziekolwiek trafiały,. ale nic w nich, czyli tych innych modlitwach złego nie widzę,. wiec skoro to „prawdziwe JA chce sobie pobaraszkować(doświadczać ) w ten czy inny sposób w nadziei że ??/,. to jakie to ma znaczenie???
Kolejna sprawa to to ciało , otóż jak sie okazuje są ludzie którzy potrafią zniknąć i raczej jest to nieświadomy proces,. a bywają również przypadki bilokacji czyli pojawianie sie ciała tego samego osobnika w kilku miejscach na raz. Są tego świadkowie. Ja nie widziałem na własne oczy czegoś podobnego i mogę jedynie jak ta papuga powtarzać to co sie dowiedziałem, czy to jest prawda czy nie,. tego nie wiem, wiem tylko że nie są to ludzie z kręgu mnichów tybetańskich, ale ludzie którzy zajmują sie tzw. OOB, inaczej świadomy sen.
I tu sie wstrzymam bo zaraz student skwituje moją wypowiedź że coś takiego nie istnieje bo to jest tylko projekcja senna śniącego ,…
Student
Drogi Jerzy, przecież z zasady rozmawiamy o projekcjach. Bo o Niebie nic nie potrafimy powiedzieć. A więc mówimy czym jest ego, wina, grzech, ludzie. Cuda także są projekcją. Więc nie ma sprawy. OOB jest projekcją, ale znakomicie pokazującą, że nie jesteśmy ciałem.
Dla przykładu Jezus w Podręczniku KC mówi, że reinkarnacja jest co prawda projekcją, ale może kogoś przekonać do tego, że nie jest ciałem. I dlatego może to być pożyteczna nauka. Ale można też użyć ją na swoją niekorzyść uznając, że nic nie muszę robić, bo i tak ewolucja koła samsary wydźwignie mnie w końcu do Boga lub Nirwany. Albo że karma i tak determinuje moją przyszłość, choćbym nie wiem co robił.
Znikaniem ciała w czasie śnienia zajmują się nie tylko Tybetańczycy oczywiście i praktykujący OBE, ale znakomicie to robią czarownicy Meksyku. Warto o tym poczytać u Castanedy. Jest tu i bilokacja i wiele innych wyjątkowych projekcji. One wszystkie pomagają nam zrozumieć percepcyjną naturę umysłu. Mam na myśli to, że mamy w tzw. życiu to, w co wierzymy. Pozdrawiam 🙂
Kloszard
OOB to nie sen , to doświadczenia poza ciałem . LD to świadomy sen , gdzie podczas snu odzyskujesz świadomość że jest to sen .Robert Monroe dokładnie to opisuje , kiedyś bardzo mocno zajmowałem się tym tematem ,do puki mnie dopadł KC i dałem se siana . Pozdrawiam kochanych braci 🙂
xxx
Czy w … na ……… juz wiedzą czym się zajmujesz ?
[Dane wykropkowane przez Admina. Proszę o niepodawanie adresów, kontaktów osób i firm trzecich. Może to spowodować uniemożliwienie komentatorowi komentowania wpisów i udziału w dyskusji. Admin]
Leo
Drogi studencie,
Tak, tak, ciało też sprawia mi sporo problemów, zwłaszcza jeśli nie zachowuje się tak, jak by umysł sobie życzył. Dlatego twoje ostatnie zdanie z komentarza jest dla mnie interesujące. Czy masz coś konkretnego na myśli? To że nie jesteśmy ciałem i nie postrzegamy swojego brata jako ciała, jest piąkną ideą.
Chociaż KC mówi że wystarczy na chwilę zapomnieć o ciele i że ta chwila wystarczy. Naprawdę chciałym spotkać kogoś komu by ta chwila wystarczyła i później jego ciało już słuchało się jego umysłu. Pozdrawiam
Student
Drogi Leo, KC wielki nacisk kładzie na determinację studenta kursu w nauce. Bez jego wysiłku zmierzającego do ODCZYNIENIA śmieci, które zalegają jego umysł, nie będzie efektów. Niemniej to odczynienie zachodzi wtedy, gdy wciąż oddajemy je Świętemu Duchowi. Bo sami (my, którzy sądzimy, że jesteśmy ego) nie damy rady. Po prostu ego samo się nie unicestwi. Ciało nie jest czymś myślącym, ono tylko robi to, co mu duch karze. Jeśli duch nazywa się ego, to ciało idzie w szkodę, jeśli duch nazywa się Święty, ciało staje się święte. Musimy pracować nad swym umysłem wciąż i wciąż i wciąż. We wszystkich pojawiających się sytuacjach.
Jeśli np. mam w pracy kolegę, który mnie denerwuje, to patrzę na niego i mówię w duchu: „To przecież tylko ja sam. I do tego święty i wspaniały. Kocham Cię!” Kocham Cię także, Leo 🙂
Leo
Drogi studęcie,
myślę że najlepsza modlitwa to modlitwa skuteczna. Przyglądając się skutką
praktyk duchowych nie dostrzegam wyraźnej różnicy między studętami KC a praktykantami innych ścieżek czy religi.W każdej z nich niektórzy doświadczają podobnych uczuć i doświadczń: pokoju, miłości szczęścia. Ci, którzy tego nie doświadczają nieraz idą dalej i na innych ścieżkach dochodzą do podobnych doświadczeń. Jeśli chodzi o czynienie cudów w potocznym znaczeniu tego słowa ta ci z inych religi mają wyraźną przewagę nad studentami KC, może leży to w tym że KC jest stosunkowo młody? Nie znam osobiście nikogo ani nie słyszałem o nikim kto doświadczał by trwale tego co obiecuje KC pod tym względem niewiele się różnimy od tych o których piszesz na początku swojego wpisu i myślę że niektórzy studenci też obwiniają się że nie osiągają tego co glosi ich doktryna.
Student
Drogi Leo, trudno się z Tobą nie zgodzić. Co innego doktryna, a co innego – jej zastosowanie. Fakt, że studenci Kursu cudów nie mają efektów w modlitwie musiałby być dopiero zbadany. Bo jak słusznie twierdzisz, to stosunkowo nowa ścieżka (40 lat) i mało o jej adeptach wiemy. Chrześcijanie mają za sobą już prawie 2000 lat i bez żadnych badań coś o nich wiadomo. W końcu to nasi bliscy, a często – my sami. Ale jeśli chodzi o owoce wynikające z zastosowania KC, to z pewnością pierwsze powinny się pojawić po 40 latach praktyki.
No i takie mamy: radość, pokój i pozytywny stosunek do braci. Modlitwy to intymna sprawa i każdy sam w swoim sercu wie coś o tym. Ja wiem, że KC działa znakomicie. Bo proszenie bez lęku i wątpliwości jest możliwe teraz, co gdy byłem pełnym poczucia winy chrześcijaninem, bojącym się Boga i jego karcenia – stanowiło nie lada problem. Co do spektakularnych cudów w rodzaju wskrzeszenia i uzdrowienia ślepców – też już się zdarzyły, ale nie tak masowo, jak można by pragnąć. Najgorzej jest oczywiście z przekształcaniem ciała i znikaniem z powierzchni ziemi.Myślę, że nawet kursanci nie zrozumieli tego wszyscy i do końca. Pozdrawiam 🙂
Jerzy
„”Z innych pobudek jak te od ego nikt tu już nie myśli ani nie działa, bo gdyby było inaczej, to by znikł razem z ciałem?”””
Ale Jezus żył bez ego na Ziemi i to w ciele , można ,.?,.. można !! Nie wygodne to, jest ale wykonalne !!!
Yoyo
„Nie obarczaj się odpowiedzialnością za to, ponieważ ty nie potrafisz odróżnić postępu od cofania się. Niektóre z twoich dokonań przynoszących największy postęp osądziłeś jako niepowodzenia, a niektóre z twoich najdłuższych kroków wstecz oceniłeś jako sukcesy”.
Tak właśnie jest. Bardzo często pozorne ziemskie sukcesy wcale nie rozwijają, nawet zatrzymują takiego „człowieka sukcesu” – no bo jak jest fajnie, to po co jeszcze się w ogóle wysilać. Tzw. sukcesy bardzo często usypiają lunatyków jeszcze bardziej. I odwrotnie – coś komuś wydaje się strasznym nieszczęściem, wylewa morze łez i rwie włosy z głowy, a potem z dłuższej perspektywy taki „nieszczęśnik” zauważa, że tylko wyszło mu to na dobre. Tzw. nieszczęścia otrzeźwiają, wtedy jest szansa wybudzenia ze snu, chociaż cześciowego, to też już coś.
A w ogóle według mnie nie istnieje coś takiego jak sukces czy porażka – to są tylko doświadczenia i tyle. I do tego to są pojęcia względne – co dla jednego jest sukcesem, inny gdyby spotkało go to samo, mógłby uznać to za nieszczęście i odwrotnie. Wiekszość ludzi zbyt serio to traktuje.
Nie wiem do końca czemu tak jest, bo jakoś nie do końca daję wiarę, że to wszystko z powodu ego, które nieustannie próbuje każdego wyprowadzać w pole. Czyżby ego przejęło nad prawie każdym w materii totalną kontrolę? Z innych pobudek jak te od ego nikt tu już nie myśli ani nie działa, bo gdyby było inaczej, to by znikł razem z ciałem?
Student
Droga Yoyo, fajny komentarz, nt. sukcesów i kłopotów zgadzam się z Tobą. jeśli chodzi o ego, to jest ono naszą własną konstrukcją, za którą ponosimy sami odpowiedzialność. To ważne, abyśmy na nic, także na ego nie zrzucali odpowiedzialności.
Może nie każdy wie, co to znaczy, jak „krowa wchodzi w szkodę”. Jeśli ona wejdzie na pole pszenicy i ją podepcze, to nie krowa jest tego przyczyną, ale ten, kto ją pasie – pastuch lub właściciel. Tak samo my jesteśmy właścicielem ego i musimy się za nie delikatnie brać. Ale nie od razu zarzynać. Kurs cudów uwalnia nas łagodnie. Tę krowę trzymamy za łańcuch, ale idziemy zazwyczaj za nią tam, gdzie nas pociągnie. Ona lubi wchodzić w szkodę, a my leziemy za nią. To właśnie jest przyczyna naszego zagubienia.
Mało tego – wydaje się nam, że to my ją prowadzimy i mamy władzę, i wszystko rozumiemy. Także – dokąd idziemy. Ale to ona prowadzi nas po prostu na krawędź przepaści, a jak sama w nią wpadać zacznie, to pociągnie nas za sobą. Chyba że w porę się opamiętamy i zobaczymy, że nie jesteśmy ciałem. Wtedy puszczamy łańcuch i śmierć nas już nie dotknie (bo i nas w istocie „nie dotyczy”). Pozdrawiam ?