Monopol religii

Nie ulega wątpliwości – duchowość jest absolutnie uniwersalna i nie można jej zastrzec dla jakiejś jednej doktryny religijnej. Ani hinduiści, ani buddyści, ani chrześcijanie nie mogą mieć monopolu na duchowość. Żadna religia ani jej odłam nie może mieć monopolu na panowanie nad człowiekiem. Duchowość jest uniwersalna. Kiedy jej nauczamy, nie możemy nazywać jej nauką chrześcijańską, ponieważ „chrześcijaństwo” to słowo silnie obciążone, podobnie jak hinduizm, dżinizm czy buddyzm. Te słowa odnoszą się do konkretnych religii, podczas gdy w duchowości należy nauczać rzeczy uniwersalnych. Jak widać to dziś w wielu miejscach na całym świecie, religie dzielą ludzi, duchowość zaś ich łączy.

Nieodpowiedzialność religii

Słowo „nieodpowiedzialne” oznacza sytuację w Indiach i Sri Lance, gdzie Hinduiści posunęli się do zabijania Buddystów, a Buddyści Hinduistów. Podobne skrajne i cielesne zjawiska zachodziły między Katolikami i Protestantami w Irlandii, między Muzułmanami i Chrześcijanami w Indiach, między Żydami i Katolikami w dawnej Europie, między Szyitami i Sunnitami w Iraku. Dlaczego tak się działo? Gdyż uznawanie swojej duchowości za jedyną i wyjątkową, co nazwać można monopolizacją duchowości,  prowadzi do tego, że każda odmiana duchowości w końcu zostaje przekształcona w religię i staje się cielesną trucizną głoszoną przez fanatyków, podczas gdy jej prawdziwa istota jest zagubiona. Jeśli zaś naucza się czystej duchowości, wówczas nie ma miejsca na jej cielesną monopolizację i przekształcenie jej w nieodpowiedzialną religię.

Niekompetencja religii

Przy wyżej wymienionych kompromitujących religie skazach moralnych – paradoksem jest ponadto ich skrajna merytoryczna niekompetencja przy jednoczesnym uzurpowaniu sobie prawa do nieomylności. Przykłady są aż nazbyt wyraźne. Rzekoma nieomylność katolickiego papieża w zestawieniu z błędną nauką o zbawieniu przez uczynki. Rzekoma nieomylność protestanckiej czy żydowskiej Biblii w zestawieniu z jej niespójną i pełną wszelkiego rodzaju błędów nauką. Wszystkie wspomniane religie słabiej lub mocniej zaprzeczają możliwości uzyskania zbawienia w ramach religii „konkurencyjnych”. Opierając się wyłącznie na arbitralnych interpretacjach, głoszą swoją „jedyną prawdziwą naukę”. I choć oczywistą rzeczą przy takich roszczeniach jest spełnienie wymogu powoływania się na kryteria sprawdzalności nauki (np. „owoce” w nauce Jezusa), to żadna z religii w swych argumentach takowych nie przedstawia. Zamiast tego z siłą powtarza swe monopolistyczne sugestie: „Tylko Jezus, tylko Biblia, tylko dzieci Abrahama, tylko Allach, tylko Koran, tylko nasza sukcesja apostolska” itd.

Niespełnione obietnice religii

Uczniami religii są ludzie, którzy nie realizują celu duchowości. Jest nim, nazywając to rozmaicie – zbawienie, wyzwolenie, poznanie Boga czy dostanie się do nieba lub królestwa Bożego. Dlaczego prawda ta przed opinią publiczną jest ukryta? Gdyż religie zabezpieczyły się na wypadek możliwości zdemaskowania ich niekompetencji. Gdyż głoszą „zbawienie po śmierci”! I któż może wtedy zobaczyć, że całe rzesze oszukanych członków religii nie trafiają po śmierci do żadnego nieba!? Jestem pewien, ani pobożni Protestanci, którzy „przyjęli Jezusa”, ani nawet pełni poświęcenia Talibowie, którzy zginęli w samobójczym zamachu z bombą pod koszulą. Ani Żydzi, którzy składają dziesięcinę z ziół („a wielbłąda połykają”), ani Katolicy, którzy starają się porządnie wychowywać dzieci i ciężko pracować.