Blog Studenta "Kursu cudów"

Jak przebaczenie wyciągnęło mnie z dołka

wybaczSiedząc, nagle poczułem, jak sponad mojej głowy wolno opuszcza się na mnie coś niewidocznego, ale gęstego jak ciężka woda, Osuwając się zaczęło wywierać wyraźnie odczuwalny fizycznie nacisk na ciało. Posuwając się do dołu czułem, jak przenika mnie tak, jakbym był porowaty. Gdy po jakiejś minucie znalazło się na wysokości moich bioder, poczułem, że cała depresja zniknęła jak za dotknięciem różdżki. Siedziałem teraz osłupiały ze zdziwienia, gdyż nie często doświadczam tego rodzaju natychmiastowego wsparcia. A teraz powiem, jak do tego doszło. (foto wg justbetweenus.org)

Nastało popołudnie drugiego dnia Święta Wielkiej Nocy. Zauważyłem, że ogarnia mnie jakiś lęk. Powoli, z godziny na godzinę, potęgował się, aż przekształcił w odczucie silnego wewnętrznego cierpienia. Był wieczór, a ja nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Nigdy nie używam żadnych wspomagających środków psychotropowych, więc i tym razem tego nie zrobiłem. Zresztą nie posiadam nic takiego w domu. O godzinie 22:00 zadzwonił mój smartfon, aby mi przypomnieć o codziennej wieczornej modlitwie. Usiadłem więc na kanapie i uznałem, że to jest chwila, kiedy ten właśnie wewnętrzny ból powinien być osnową mojej modlitwy.

Skupiłem się i wewnętrznie krzyknąłem: Jezus! Wyjaśnić muszę, że od dziecka uważam Jezusa za przedstawiciela Boga. Następnie zgodnie z przebiegiem mojej codziennej modlitwy przystąpiłem do wybaczania. W wyobraźni spojrzałem na swoją córkę i krzyknąłem wewnętrznie (choć nigdy nie krzyczę, robię to bardzo spokojnie): „Ona jest doskonała i święta. I nie jest żadnym ciałem!” Z naciskiem krzyknąłem jeszcze dwa razy: „Nie jest żadnym ciałem! Nie jest żadnym ciałem!”. Te okrzyki były oczywiście silne, ale wewnętrzne i bezgłośne. Podobnie postąpiłem w stosunku do kilku innych osób z rodziny i znajomych. Za każdy razem wybaczenie kończyłem identycznie i po trzykroć wewnętrznie z naciskiem wykrzykując: „Nie jest żadnym ciałem! Nie jest żadnym ciałem! Nie jest żadnym ciałem!”. Dodać muszę, że do żadnej z tych osób nie żywię wyraźnej urazy, ani nie myślę, że w czymś mi zawiniła. Po wykonaniu tej praktyki wobec około 10 osób poczułem, jak coś silnego opuszcza się na moje ciało. Przebieg zjawiska dokładnie opisałem na wstępie. Po minucie uwolniony byłem całkowicie od jakiegokolwiek negatywnego uczucia.

Mógłbym na tym zakończyć swoje świadectwo, ale sądzę, że wśród czytelników znajdują się osoby, które nie są studentami Kursu cudów, albo są nimi od niedawna. Do tych właśnie kieruję wyjaśnienia. Po pierwsze, może was dziwić, że tego rodzaju praktykę nazwałem modlitwą, a po drugie przedstawione w niej „wybaczenie” odbiega od wybaczenia, z którym na co dzień możemy się zetknąć.

Chrześcijanie powinni dobrze wiedzieć, że opisany w ewangelii Jezus nakazał wybaczyć wszystkim swoim wrogom, zanim przystąpimy do jakiejkolwiek modlitwy. Bez wybaczenia każda modlitwa traci sens, bo jeśli celem modlitwy jest pojednanie z Bogiem, to nie może ono mieć miejsca bez pojednania z bliźnim. W każdym bracie naszym bowiem, jak mówi Jezus, ja jestem. Tak samo student Kursu cudów, przystępując do modlitwy, zawsze (zawsze!) dokonuje przebaczenia swoim bliźnim. W ten sposób łączy się z Bogiem i braćmi. Jest także negatywna i bardzo kategoryczna wypowiedź biblijna Jezusa na ten temat. Mówi On, że jeśli nie wybaczymy naszym bliźnim, także i Ojciec nie wybaczy nam. A także znajdujemy podobne zdanie w końcowym zdaniu „Modlitwy Pańskiej”: „…I odpuść nam nasze winy – jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.”

Wybaczenie jest tak kategoryczną praktyką zaleconą przez Jezusa, że Kurs cudów określając główną funkcję studenta i nauczyciela Kursu – wskazuje właśnie na funkcję wybaczania. I tu przechodzę do drugiej kwestii. Komu i jak mamy wybaczać? Kurs wyraźnie uczy nas, że wybaczać mamy wszystkim (wszystkim!). Gdyż każdy człowiek potrzebuje wybaczenia. Zastanów się nad tym, czy to nie jest prawda? Znaczna część Kursu uzasadnia taką konieczność. Tu ograniczę się tylko do tego, że ludzie ludzi postrzegają zawsze jako niedoskonałych, chorowitych, ograniczonych i śmiertelnych.

W moim wybaczeniu podkreśliłem prawdę o wymienionych kolejno bliźnich, że „nie są oni ciałem”. Mógłbym także powiedzieć, że „nie posiadają żadnego ciała”. Dlaczego to akurat jest takie ważne? Bo ciało jest dowodem ograniczenia człowieka, jego podatności na choroby, jego grzeszności (to dla chrześcijan), jego śmiertelności. Tym właśnie są oni „winni”, że posiadłszy ciała, zmierzają ku śmierci. A jaki ja mam z tym związek? Otóż to ja wytworzyłem ich ciała w procesie projekcji. A więc ja mogę odczynić ich ciała w procesie wybaczenia. Wtedy nagle dostrzegam, że oni nie są cierpiącymi ciałami, ani ja nie jestem cierpiącym ciałem. Takie wybaczenie przynosi uwolnienie moich bliźnich oraz mnie od cierpienia. Powód jest prosty: oni i ja stanowimy jedno. Nie ma oddzielenia w Bogu. Bóg jest jeden. I tylko Bóg jest.

W podsumowaniu chciałbym podkreślić różnicę pomiędzy wybaczeniem tradycyjnym a tym, którego naucza nas Kurs cudów. Tradycyjne polega na wybaczeniu winy i jej pamiętaniu. Wybaczenie Kursu polega na rozpoznaniu, że nikt nigdy nie był niczemu winien. Powód jest oczywisty: jest jedynie duchem przebywającym ze mną od zawsze w Niebie. Tu nie ma ciała więc: ani winy, ani grzechu, ani choroby, ani cierpienia, ani śmierci , ani żadnej rzeczy związanej z „ciałem śmierci”, jak powiada Nowy Testament.

Poprzedni

Nowa książka Gary’ego R. Renarda „Twoja nieśmiertelna rzeczywistość”

Następne

Tajemne słowa Jezusa do apostoła Tomasza

  1. em

    Hello Studencie ?

    Wiem że dostanę złotą łopatę ale buszuję po Twojej stronce i to co tu zastosowałeś bardzo do mnie trafiło.

    Pamiętasz może skąd to wziąłeś? Bo raczej nie z kursu czy ćwiczeń?

    Pozdrawiam!

    • Mój sposób myślenia i zachowania pochodzi w tym wpisie wyłącznie z Kursu. Poza niewielkimi wyjątkami, gdzie cytuję Nowy Testament. Pozdrawiam

  2. Andrzey

    dlaczego powołujesz sie na nowy testament ?? a wybaczenie to osobna kwestia. jak moneta ma dwie strony a co kto chce to powie i uslyszy.

    • Drogi Andrzeyu, powołuję się na Nowy Testament, bo mówi on o Jezusie. A Kurs cudów podyktowany został przez Jezusa. Między tymi tekstami jest więc związek. W Kursie Jezus dokonuje korekty wielu miejsc Nowego Testamentu, co jest dla mnie bardzo cenne, bo chciałbym poznać Boga i sposób, jak tego dokonać. Kiedyś byłem chrześcijaninem, teraz mógłbym powiedzieć, że jestem chrześcijaninem reformowanym. A Ty? Za kogo się uważasz?

  3. Andrzey

    Pieknie opisana sytuacja. A jakies wnioski z tego ?

    • Drogi Andrzeyu! Wniosek z tego jest oczywisty: Przebaczenie umożliwia człowiekowi bycie szczęśliwym. A pełne przebaczenie skutkuje od razu. Opisałem mój przypadek bardzo dokładnie dla przykładu dla każdego, kto chce zastosować pełne przebaczenie w trudnych sytuacjach życiowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *