Świat bez znaczenia rodzi lęk.

Doszliśmy do Lekcji, w której nasz nauczyciel wyraża obawę, czy zechcemy zaakceptować wyjaśnienie powodu pojawienia się wspomnianego „lęku”. Przypuszcza nawet, że uznamy jedno z końcowych, wytłuszczonych zdań Lekcji jako „niedorzeczne”. Dlaczego? Cofnę się teraz o 2500 lat do miejsca dzisiejszego Nepalu, gdzie żył Budda Siakjamuni. Po swoim przebudzeniu Budda zapoczątkował ruch, który przekształcił duchową ścieżkę hinduską w rodzaj psychologii. Zapytywany o Boga, odpowiadał milczeniem. Przypuszczam, że postępował tak dlatego, iż słowo Bóg niosło ze sobą zbyt wiele negatywnych skojarzeń.

A jakim językiem mówi Kurs cudów? Mówi do czytelnika językiem chrześcijańskim (Bóg, Syn Boży, Duch Święty itd.) oraz językiem psychologii (projekcja, percepcja, ego itd.). Żyjemy w czasie, gdy nauka akademicka cieszy się wielkim uznaniem, a jej funkcjonariusze traktowani są jak nieomylne autorytety, niczym dawni kapłani. W oczach większości ludzi wielkość Alberta Einsteina zajęła miejsce wspaniałości dawnego np. świętego Tomasza czy Augustyna. To jest pierwszy aspekt przeprowadzenia przez ludzkość detronizacji Boga.

Drugim aspektem zepchnięcia Boga z piedestału i wyparcia go, jest negatywna percepcja tak zwanej jego „osoby”. Nic dziwnego, wystarczy przyjrzeć się niektórym tylko atrybutom, przypisywanym Bogu. Lektura Starego Testamentu pokazuje, jak to bóg JHWH rozkazuje narodowi wybranemu mordować kolejne narody nie wyłączając kobiet i dzieci. Wojen prowadzonych na polecenie „Pana” spotkamy w Biblii dziesiątki. A symbol Boga w postaci oka w trójkącie, to jego obraz jako nadzorcy, sędziego i kata. To on zabija nieposłusznych mu ludzi.

Mało tego, w Nowym Testamencie czytamy, jak ten Bóg pragnie śmierci swego Syna. Jezus umiera niby dla naszego dobra. Kochający ojciec zabija swego syna? Czy może istnieć większy absurd? Idźmy dalej – dobrzy chrześcijanie co dzień w najważniejszej modlitwie proszą go, aby Bóg nie „wodził ich na pokuszenie”. Co? To Bóg zajmuje się tym samym, co diabeł? Bożek ten jest już tak straszny, że nawet tzw. współcześni ludzie kościoła ukuli hasło: „Gdy ojciec rózgami siecze, szczęśliwy, kto się do matki uciecze.” Tak Maryja zastąpiła im tego bożka. Uff, potwornych absurdów jest więcej, ale wystarczy…

Wniosek jest następujący. W naszej zachodniej cywilizacji już tysiące lat istnieje obraz nie Boga, ale groźnego i mściwego bożka, który stworzył i nadzoruje nasz świat zza chmur. Każdy człowiek zachodu na słowo „bóg” odczuwa tę straszną postać gdzieś w jakiejś odległości. Jeśli siedzi on na tronie za chmurami, to tym lepiej, bo może nie zauważy, co właśnie narobiłem. Ale i tak się go boję. Tak wielu z nas postanowiło odrzucić całkowicie „ten wymysł dawnych, prymitywnych ludzi”. „Jestem wolny od zabobonów, zdecydowałem być niewierzącym w istnienie jakiegoś tam wymyślonego boga.”

Przyznaję, że z takimi skojarzeniami, trudno nam będzie studiować Kurs cudów. Bo słowo Bóg padać będzie coraz częściej. I tylko jeśli uda nam się zrezygnować z uprzedzeń wobec kulturowego obrazu boga i podejdziemy do nauki Kursu z otwartym umysłem, poznamy nowe rozumienie głębi duchowej, którą nazywa się czasem Źródłem lub Jednią. Ale też Kurs przedefiniowuje wiele innych chrześcijańskich pojęć. Nie będzie owoców ducha, gdy czcimy bożki. Ale jeśli jesteś zdeterminowany i chętny do nauki, to twój wysiłek przyniesie nadzwyczajny skutek.

(foto: opiekun.kalisz.pl)