Blog Studenta "Kursu cudów"

Doskonałe jest wszystko

Już początkujący uczeń Kursu wie, że wybaczanie jest jego funkcją na tym świecie. Wie także, że chodzi tu o specjalny rodzaj wybaczania, mianowicie taki, w którym widzimy naszych braci niewinnymi od zawsze. Doskonałymi i świętymi zawsze, choćbyśmy dostrzegli naszymi fizycznymi oczami jego czyny, które nie mogą być oceniane pozytywnie w ramach moralności obowiązującej społecznie. Czyż nie jest to trudna misja? A może powiesz, że takie wybaczenie jest samo w sobie niemoralne?

Kurs cudów w wielu miejscach przekonuje nas, iż taki rodzaj przebaczenia ma moc przemiany świata, a dokładnie – przemiany naszego postrzegania. Oczami ciała widzimy bowiem skutek naszej projekcji, którą osądziliśmy brata. To zaś uruchomiło proces postrzegania, w którym widzimy jego zachowanie. W efekcie jemu przypisujemy winę za to, co sami wywołaliśmy już wcześniej.

Korekta tego aktu nazywana w Kursie wybaczeniem jest szerzej nazywana „odczynieniem” (undoing) i porównywana do „przeoczenia”. Jak wygląda to w praktyce? Tu muszę powiedzieć o sobie, że sprawia mi to duży kłopot. Potrafię co prawda wybaczyć krzywdę na sposób chrześcijański, tj. nie żywić żalu do mojego winowajcy, ale uznanie, że jest on doskonały napotyka w moim umyśle na jakąś silną przeszkodę. Czy mógłbyś podzielić się z nami Twoim doświadczeniem w tej sprawie?

Zwierzę Ci się, jak radzę sobie, aby jednak uznać swojego bliźniego za doskonałego, niezależnie od tego, co robi. Sięgam do podobnej w istocie praktyki Dzogczen, w której polu kontemplujemy doskonałość nie tylko bliźniego , ale WSZYSTKIEGO wokół. Pole praktyki Kursu ograniczone zostało przez Autora do widzenia naszych BLIŹNICH świadomie i z rozmysłem. Pisze On o tym wyraźnie zaznaczając, że jest to nasz najbardziej wrażliwy teren codziennych doświadczeń. Prawdopodobnie chcąc uniknąć posądzenia o panteizm – posługuje się chrześcijańskim pojęciem Syna Bożego (Chrystusa) w odniesieniu do sumy wszystkich ludzi – Synów Bożych. Ludzkość nazywa także „Synostwem”. Co prawda czytamy w wielu miejscach o tym, że Bóg jest wszystkim we wszystkim, ale nie jest to główna część naszej praktyki.

Tak więc Dzogczen podkreśla doskonałość we wszystkim. Jak czytamy:

„Widząc, że od samego początku wszystko jest samo w sobie doskonałe, wyrzekasz się choroby dążenia do osiągnięcia czegokolwiek, po prostu pozostając w naturalnym stanie takim jaki on jest, wtedy przytomność niedualnej kontemplacji bezustannie powstaje w spontaniczny sposób.” (Sześć wersów wadżry wg Namkhai Norbu Rinpocze „Kryształ i ścieżka światła – sutra, tantra i dzogczen”)

Ja w swojej praktyce patrzę najpierw na WSZYSTKO jako na doskonałe, gdyż jak mówi Kurs, istnieje tylko Bóg, i nic poza Nim nie istnieje. Tak więc skoro Bóg jest doskonały, to i wszystko jest doskonałe. To są zarówno przedmioty, sprawy, myśli, uczucia ale także wszyscy nasi bracia i siostry. W ten sposób błogosławię całemu pozornie pokawałkowanemu światu i pomagam mym bliźnim rozpoznać swoją prawdziwą tożsamość w Bogu. Spontaniczność, o której mówi powyższy cytat, to spontaniczność czynienia cudów wspominana w Kursie wielokrotnie.

Rozpoznaję w ten sposób fakt, że moje siostry i bracia są doskonali na tle wszystkiego innego, równie doskonałego. Tę doskonałą świętość w swym blasku udaje mi się rozpoznać jako moją własną niewinność. Niewinność w tożsamości z jedynym i nieskazitelnym Synem Bożym – Chrystusem.

„Ty, który należysz do Pierwszej Przyczyny, będąc stworzonym przez Boga i na Jego podobieństwo, jesteś  więcej  niż  tylko  niewinny.  Stan  niewinności  jest  to  stan,  w  którym  z  nieuporządkowanego, zaburzonego umysłu zostało usunięte coś, czego tam nie było, chociaż ten umysł myślał, że tam było. Ten stan i tylko ten stan musisz osiągnąć z Bogiem obok siebie.  Dopóki bowiem tego nie zrobisz, będziesz wciąż myślał, że jesteś oddzielony od Niego. Być może odczuwasz Jego Obecność obok siebie, ale nie możesz wiedzieć, że jesteś jednym z Nim.  Tego nie da się nauczyć. Nauczanie obejmuje jedynie warunki, w których poznanie tego zachodzi samoistnie.”(T14,4,2)

Poprzedni

Nieskazitelność wojownika

Następne

Modlitwa odzwierciedlenia świętości

13 komentarzy

  1. wolny

    Drogi studencie, wspominasz w swojej wypowiedzi na temat przebaczania o tym „prawdziwym” przebaczeniu, otóż ja mam trochę problem z tym przebaczeniem i już wyjaśniam,. że nie wiem jak powinienem podejść do tego przebaczenia w stosunku do własnego syna który użył przemocy fizycznej w stosunku do mnie będąc pod wpływem alkoholu . Powiem tak , gdzieś tam w głębinach mojego umysłu tak po prawdzie to mu przebaczyłem , nie odczuwam urazy, ale ze względu na pogłębiające się jego uzależnienie i związane z tym zachowania spowodowały iż podjąłem konieczne moim zdaniem kroki aby zapewnić sobie i żonie bezpieczeństwo przed kolejnym może nawet groźniejszym w skutkach atakiem syna . Kroki te mogą przypominać jakąś formę zemsty lub nienawiści , choć ja osobiście tego tak ani nie widzę ani odczuwam i dręczą mnie właśnie takie sprzeczne myśli czy ja robię dobrze czy też źle, ponieważ moje działania zabezpieczające nasze bezpieczeństwo mogą spowodować nawet umieszczenie syna w Zakładzie Karnym , nie koniecznie ale mogą,.. czyli ja to odczuwam coś jakby formę kary którą wymierzam synowi za jego destrukcyjne zachowania. Źle się z tym czuje ale moja wolność jest dla mnie najważniejsza .
    Pozdrawiam serdecznie

    • Drogi wolny, jak wiadomo, możemy postrzegać nieprawidłowo, prawidłowo lub poznawać (poza postrzeganiem jakimkolwiek). W postrzeganiu nieprawidłowym utożsamiamy się z ciałem, z ego i jego przeżyciami i działaniami w iluzorycznym świecie. INTELEKTUALNIE wiedząc, że nie powinniśmy nikogo atakować – odczuwamy rozdarcie wewnętrzne, gdy robimy coś, co z tym POWIERZCHOWNYM przekonaniem się nie zgadza.

      Taki przypadek nie zachodzi wtedy, gdy postrzegamy prawidłowo. Wtedy ani my nie atakujemy nikogo, ani nikt nie atakuje nas. Nie mamy wewnętrznego dyskomfortu i rozdarcia. Kurs cudów po to jest nam dany, abyśmy przez ćwiczenia doszli do prawidłowego postrzegania i w końcu do poznania. Nic tego nie zastąpi. Żadna intelektualna (powierzchowna) gimnastyka i żonglerka słowami.

      W sytuacji, w której mamy nieprawidłowe (jeszcze) postrzeganie, moim zdaniem, kierować się powinniśmy wewnętrznym Głosem Ducha Świętego, który mówi nam, jak w takiej trudnej sytuacji najpoprawniej postąpić. Mając pewność, że to Głos Jego – nie czynić sobie żadnych wyrzutów. W sytuacji braku pewności – modlić się o usłyszenie Głosu i wewnętrzną pewność i poszukiwać jej niestrudzenie. Pozdrawiam

  2. Ewana

    Doskonałe jest wszystko, gdy „idę z Bogiem w doskonałej świętości.
    (…) Nie możesz iść przez świat oddzielony od Boga, ponieważ nie mógłbyś istnieć bez Niego. On jest tym, czym jest twoje życie. A tam, gdzie ty jesteś, On jest. Jest tylko jedno życie. To życie podzielasz z Nim. Nic nie może być oddzielone od Boga i żyć. Wszakże tam, gdzie On jest, musi być świętość, jak również życie. Wszystko, co żyje, podziela każdy Jego atrybut. To, co żyje, jest święte jak On Sam, ponieważ to, co podziela Jego życie, jest częścią Świętości i nie mogłoby być grzeszne,…”
    Cytat z dzisiejszej 156 lekcji. Po raz trzeci przerabiam lekcje, ale ta jest dla mnie wyjątkowo ważna i piękna.
    Pozdrawiam z serca

  3. Agata

    Witam!
    Dla mnie kurs jest ogromnym i cudownym (!) dopełnieniem technik buddyjskich. Nie twierdzę, że im coś brakuje- obie te techniki (ścieżki) są na pewno skuteczne i kompletne (świadczy o tym doświadczenie ich głosicieli), ale w moim przypadku praktyka buddyjska jakby pchała mnie w pewnym kierunku, a kurs zaczął mnie w tym samym kierunku ciągnąć. Jest to więc pewne doświadczenie ulgi i pomocy, oraz wspaniała „orientacja” na cudowny (!) cel. To czego brakowało mi w praktyce buddyjskiej to zapewne obecność spełnionego mistrza, który działałby jak „pozytywny” przykład celu w jakim zmierza się tą ścieżką. Kurs zapewnił mi w cudowny sposób „obecność” tego pozytywnego ideału poprzez ciągłe wskazywanie na niego w moim wnętrzu (doświadczeniu). Po prostu, jakkolwiek dziwnie może to zabrzmieć i jakkolwiek opacznie może to zostać zrozumiane- czuję obecność Jezusa (co oznacza dla mnie również naturę Buddy, Boga lub po prostu stan naturalny i święty). Czasem w ciężkich chwilach dla pocieszenia „personalizuję” sobie Go jako mojego opiekuna i przewodnika, a w chwilach szczególnie ciężkich zawirowań obłąkania, jakim poddaję się periodycznie ;-)))) PROSZĘ o Jego obecność.
    Wiele wyjaśnień kursu powoduje, że nauki buddyjskie zyskują pogłębione i rozszerzone znaczenie, a przez to są coraz bardziej skuteczne w działaniu. Skuteczność jest tu dla mnie wyznacznikiem poprawności rozumienia, a ta mam nadzieję chroni przed herezją.
    Życzę wszystkim głębokiego, świętego spokoju!
    Pozdrawiam.

  4. Droga Agato,
    Twoja wnikliwa analiza procesu, jaki zachodzi w Twoim umyśle jest cudownym świadectwem Twojego doświadczenia, które poucza mnie, jak wybrnąć z przykrego stanu, w który akurat ja sam popadłem. Gdy to przeczytałem, zrobiło mi się po prostu od razu lekko na sercu :).

    Zgadzam się z Tobą, że to są techniki buddyjskie (np. dzogczen), ale i Kurs mówi nam o rozpoznaniu świętości czyjejś i zarazem naszej pod wpływem przebaczenia.

    Cudnie to opisałaś!

  5. Pozdrawiam, Agata

    Witam serdecznie,
    Ja w przypadku, gdy kurczowo trzymam się bolesnego dostrzegania w innym jego błędów robię tak: dostrzegam, że utrzymywanie takiego poglądu jest bolesne, przyglądam się temu bólowi, następnie zadziwiam się, że pomimo swojej bolesności wciąż to trzymam, po czym odpuszczam ten ból, rozluźniam się i otwieram, następnie jest chwilka ulgi i zwykle potem automatycznie wracam do błędnych ustaleń. Za każdym razem taka próba powoduje wydłużanie się chwilki ulgi. Jak nie mogę odpuścić bolesnych reakcji, odrywam je z kontekstu i oglądam sam ból. To oczywiście zastosowanie technik buddyjskich (Czterech Szlachetnych Prawd), po czym, gdy uda mi się puścić ten ból następuje automatyczne rozpoznanie „świętości” osoby, która bierze udział w danej sytuacji (chwila ulgi to malutka chwila świętości, przynajmniej tak ją rozumiem).
    Życzę sobie i wszystkim siły do „przełożenia” postrzegania na drugą stronę=siły do porzucenia bólu=siły do rozluźnienia (sic!)=oddania się w naturalne ręce łagodnego nurtu w tych ciężkich chwilach wzmagania się z wiatrakami!

  6. Pięknie skomentowałaś doskonałość wszystkiego :). Zainspirowałaś mnie również. A przytoczony przez Ciebie cytat z Kursu cudów rzeczywiście wyjaśnia, jak rozpoznać tę wszechobecną doskonałość. Wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś tego nie dostrzega już przy pierwszej próbie, to powinien po prostu ćwiczyć (patrz T15,1,9).

    Ewano, teraz Twoje komentarze już nie będą wymagały zatwierdzenia i będą ukazywały się natychmiast. Pozdrawiam :).

  7. Ewana

    Kłaniam się wszystkim.

    Drogi Studencie, czytam Twój blog od niedawna. Jestem Ci za niego wdzięczna, bo jest dla mnie dodatkowym źródłem wiedzy i inspiracji podczas studiowania Kursu Cudów.
    Przedstawiam w postawionej przez Ciebie kwestii – moją postawę, którą nie zawsze i wszędzie realizuję, bo jestem dopiero początkującą studentką Kursu.

    Jeśli cokolwiek osądzam (za podszeptem mojego ego), to poddaję się dualizmowi: doskonałe-niedoskonałe.
    Lecz jednocząc się z niedualnym umysłem Boga, już nie patrzę na świat w sposób dualistyczny, więc wszystko jest tylko doskonałe.

    Jeśli widzę w świecie to, co mi się nie podoba (osądzam), to jest to tylko wytwór mojej iluzji, złudzenie tworzone przez moje ego. Postrzeganie świata jako doskonałego dokonuje się w umyśle współdzielonym z Bogiem. Brak doskonałości istnieje tylko w egotycznym umyśle, on zawsze tworzy na podstawie lęku, a nie miłości.

    Jeśli odsuwam myśli, które podsuwa mi ego, czyli zapominam o ego i myślę umysłem Boga to mam wówczas doskonałe myśli i wszystko jest doskonałe, takie jakie jest. W mojej mocy jest, które myśli wspóldzielę, czy te pochodzące od ego, czy od Boga.

    Jeśli widzę zachowanie brata/siostry i je osądzam, to jestem pod wpływem mojego ego, bo osądzanie to dziedzina ego. Bóg nikogo nie osądza, bo wszyscy Jego Synowie są doskonali jako Jego stworzenia. Jeśli odsuwam, zapominam na chwilę o moim ego i patrzę na brata/siostrę umysłem Boga, który współdzielę z Nim, to wtedy są oni dla mnie też doskonali.

    Jeśli patrzę na iluzję mego brata/siostry, którą wytworzył (choroba, cierpienie, niedostatek, atak na mnie), to uświadamiam sobie, że to jest tylko iluzja jego ego, bo zapomniał (a czasem nawet nie
    ma świadomości, że może), posługiwać się częścią umysłu dzieloną z Bogiem.

    Jezus mówi w Kursie do nas:
    Twoja wdzięczność dla twego brata jest jedynym darem, którego pragnę. Zaniosę go Bogu w twoim imieniu wiedząc, że znać swojego brata, to znać Boga. Jeśli jesteś wdzięczny swojemu bratu, jesteś wdzięczny Bogu za to, co stworzył. Poprzez swoją wdzięczność poznajesz swojego brata, zaś jedna chwila prawdziwego rozpoznania czyni każdego twoim bratem, ponieważ każdy pochodzi od twojego Ojca. Miłość niczego nie zdobywa, lecz w istocie wszystko naprawia. Ponieważ ty jesteś Królestwem Bożym, mogę cię poprowadzić z powrotem do tego, co sam stworzyłeś. Teraz nie rozpoznajesz swoich kreacji, lecz to, co zostało rozłączone, wciąż tam jest.
    Gdy zbliżasz się do jakiegoś brata, zbliżasz się do mnie, gdy zaś oddalasz się od niego, ja staję się dla ciebie odległy. Zbawienie jest przedsięwzięciem wymagającym współpracy. nie może być przeprowadzone pomyślnie przez tych, którzy odłączają się od Synostwa, ponieważ odłączają się oni ode mnie. Bóg przyjdzie do ciebie tylko wtedy, gdy dasz Go swoim braciom. Najpierw ucz się od nich, a będziesz gotowy, by usłyszeć Boga. Jest tak dlatego, że funkcją miłości jest jedność. (T4,6,7)

    Serdecznie pozdrawiam i ślę piękne myśli.
    Ewana

  8. Trele morele 🙂
    W oparciu o tęże Jedność musisz być mistrzem, bowiem Jezus bez ciebie nie istnieje, i na nic zmartwychwstanie i Kurs Cudów jeśli nie chodzi o CIEBIE ;-); jest jeden Umysł.

    Nauczyciel i uczeń są jednym. Czas nie ma znaczenia.

    Jezus jest mistrzem, naszym nauczycielem, bratem, teściową i matką zarazem, a twoja pamięciowa konfiguracja w oddzielonym utożsamieniu się z Nim jest fałszywa, i tyle.

    Jezus Ci mówi, że jest tylko jeden z was.

    Mylenie mistrza z uczniem jest fatalne w skutkach owszem, lecz wiesz, że mówiąc to, odnoszę się do Pełni ;-).

    Wybacz, lecz to jest Kurs Cudów Jezusa Chrystusa, kogo? No jasne, że Twój!

    Jezus jest tobą z przyszłości, przyszedł do twojej schizmy srontinuum czaso- przestrzeni, tej idei w umyśle, której w nim nawet nie ma, lecz ty wiążesz się, dzięki mocy swojego Umysłu, z przeszłością pozornego czasu, w którym wszystkie błędy nastąpiły jednocześnie.
    Ten wszechświat skończył się, zanim się zaczął, przecież wiesz. Dlatego zbawienie jest możliwe i proste.

    Mistrze, kucharze, piłkarze, złodzieje, kosmici, strusie, gwiazdy, kamienie, i wszystkie te pozorne świadome byty są jedynie twoim protestem przeciw przebudzeniu. Są to tożsamości, jaźńie i kaźnie, które przeżywasz by demonstrować oddzielenie.

    😀 Ale herezje…
    Pozdrawiam 🙂
    ucieło komentarz 😉

  9. Trele morele 🙂
    W oparciu o tęże Jedność musisz być mistrzem, bowiem Jezus bez ciebie nie istnieje, i na nic zmartwychwstanie i Kurs Cudów jeśli nie chodzi o CIEBIE ;-); jest jeden Umysł.

    Nauczyciel i uczeń są jednym. Czas nie ma znaczenia.

    Jezus jest mistrzem, naszym nauczycielem, bratem, teściową i matką zarazem, a twoja pamięciowa konfiguracja w oddzielonym utożsamieniu się z Nim jest fałszywa, i Jezus jest mistrzem, naszym nauczycielem, bratem, teściową i matką zarazem, a twoja pamięciowa konfiguracja w oddzielonym utożsamieniu się z Nim jest fałszywa, i tyle.

    Jezus Ci mówi, że jest tylko jeden z was.

    Mylenie mistrza z uczniem jest fatalne w skutkach owszem, lecz wiesz, że mówiąc to, odnoszę się do Pełni ;-).

    Wybacz, lecz to jest Kurs Cudów Jezusa Chrystusa, kogo? No jasne, że Twój!

    Jezus jest tobą z przyszłości, przyszedł do twojej schizmy srontinuum czaso- przestrzeni, tej idei w umyśle, której w nim nawet nie ma, lecz ty wiążesz się, dzięki mocy swojego Umysłu, z przeszłością pozornego czasu, w którym wszystkie błędy nastąpiły jednocześnie.
    Ten wszechświat skończył się, zanim się zaczął, przecież wiesz. Dlatego zbawienie jest możliwe i proste.

    Mistrze, kucharze, piłkarze, złodzieje, kosmici, strusie, gwiazdy, kamienie, i wszystkie te pozorne świadome byty są jedynie twoim proteste

  10. Tu muszę Cię skorygować. Zagalopowałeś się. Bowiem Mistrzem jest Jezus. A my jedynie jesteśmy z Nim w jedności. Tak, ta jedyność i jednocześnie jedność jest wszystkim, co istnieje. Nie ma poza tym nic innego.

    Więc Twoje myśli, Amadeo, są moimi. Twoje rady są cennym kruszcem, z którego budujemy pałac naszego umysłu w Ojcu. Miło mi Ciebie widzieć i czuć.

  11. Powrót mistrza w wielkim stylu 🙂
    Miło Cię słyszeć znów Studencie, już myślałem, że wniebowstąpiłeś, co tak naprawdę już się stało, jednak postanowiłeś jeszcze trochę podkręcić częstotliwość świadomości w tej schiźmie czaso-przestrzennej :-), czyż nie?

    Doskonały artykuł 🙂
    Jak już wiesz, czy napisałbyś, że zebra jest czarna w białe paski czy biała w czarne paski, nie zmieniłoby to doskonałości, która jest doskonała dlatego, że wszystko podziela Jeden Cel. I w tym zwrocie w postrzeganiu następuje pozorny powrót do przyczyny, co jest tym samym co paracie do końca.

    Przebaczenie jest tym samym co zbawienie, bowiem odczyniane jest to, co nigdy rzeczywiście nie zdarzyło się, jak piszesz.

    Opór przed przebaczeniem, nie jest zły, on jest początkiem zbawienia!
    Bowiem jak Jezus mówi, nie mamy szukać tego co jest prawdziwe: miłości, szczęścia, Boga – to niedorzeczne. Czy Bóg się ukrywa? Albo czy miłość nas opuściła? Nie, dlatego należy szukać tego, co wstawiliśmy w miejsce prawdy, która nie naruszy naszej woli nawet dobrowolnie :-P.

    Substytuty, bożki, muszą zostać rozpoznane jako to, czym są i niczym więcej. Raz prawdziwie poniechane nie mają żadnej mocy powrocić 🙂

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *