W naszej zachodniej kulturze, gdzie ciało jest przedmiotem szczególnej czci, mówienie o jego zniknięciu kojarzyć się może ze śmiercią. Dlatego tzw. religijni ludzie mają nadzieję, że ich dusze dopiero po śmierci pójdą do Nieba. Ale nie o śmierci chcę mówić, ale o zapomnianej nauce duchowej. Czyż chrześcijanie nie wierzą, że Jezus przemienił swoje ciało, a następnie wniebowstąpił? Jest rzeczą oczywistą, że każdy jego uczeń powinien doświadczyć tego samego. I co ponadto – jeśli jego ciało fizyczne nie zniknie za życia – nie osiągnął on celu swej duchowej praktyki. Uważam za Jezusem, że zniknięcie ciała jest celem życia duchowego. Jezus uczy nas, że dopiero taki namacalny fakt doprowadzi nas do doświadczenia pełni miłości i zjednoczenia z braćmi i Bogiem w Niebie. „To jest cel podróży, bez którego ta podróż nie ma sensu.” – mówi Jezus. T19,4,Di,12 (foto – thewallpapers.org)
OBRAZ ŚWIATA CIAŁ
Przyjrzyjmy się światu, w którym mamy do czynienia z „prawami ciała”. Nie myśl, że jest to obraz przesadzony. Pomyśl o wojnach w Europie i w Syrii, o chorobach, starości i śmierci. Skąd one pochodzą?
„Jednak pozostaje wciąż proste pytanie, które domaga się odpowiedzi. Czy podoba ci się to, co wytworzyłeś? Świat morderstwa i ataku, przez który przemykasz się bojaźliwie pośród ciągłych niebezpieczeństw, samotny i przerażony, mając co najwyżej nadzieję, że śmierć przynajmniej poczeka jeszcze trochę, zanim cię dopadnie, a ty znikniesz. Ty to wymyśliłeś. Wszystko to jest obrazem tego, czym myślisz, że jesteś; tego jakim siebie widzisz. Morderca jest przerażony, a ci, którzy zabijają, boją się śmierci. Wszystko to są jedynie pełne lęku myśli tych, którzy chcieliby dostosować się do świata uczynionego pełnym lęku wskutek ich własnych przystosowań i uregulowań. I smutni wypatrują na zewnątrz z tego miejsca w swym wnętrzu, które jest w nich smutne i widzą tam smutek.” T20,3,4
CIAŁO UTRZYMUJE SIĘ DZIĘKI ZWIĄZKOM SPOŁECZNYM
Jaki jest więc mechanizm utworzenia i utrzymywania ciała? Kurs cudów nazywa przyczynę istnienia ciała związkiem „szczególnym”, ale ponieważ słowo to może być w tym kontekście niezrozumiałe, zastąpiłem je słowem „społeczny”. Zwróć uwagę na to, że to twoja własna ocena ciała decyduje o jego podtrzymywaniu.
„Społeczny związek nie ma żadnego sensu bez ciała. Jeśli cenisz taki związek, musisz cenić również i ciało. A to, co cenisz, będziesz utrzymywał. Społeczny związek jest narzędziem służącym temu, by ograniczać twoją jaźń do ciała i ograniczać twoje postrzeganie innych tylko do postrzegania ich ciał.” T16,6,4
CIAŁO POTRZEBNE JEDYNIE ABY POMAGAĆ BRACIOM
Jezus powiada, że ciało nie jest naszym celem, ale naszym narzędziem. Służy nam do komunikacji. I tylko dlatego powinniśmy je pielęgnować.
„Kiedy już przekroczysz ten most, wartość ciała tak bardzo się w twym widzeniu obniży, że nie będziesz już odczuwał żadnej potrzeby, by ją powiększać. Albowiem uświadomisz sobie wtedy, że jedyną wartością ciała jest to, że umożliwia ono przyprowadzenie do tego mostu twych braci wraz z tobą, abyście razem zostali tam uwolnieni.” T16,6,6
JAK POWODUJESZ PODTRZYMYWANIE CIAŁA?
Teraz aby zrozumieć, jak ja konkretnie podtrzymuję swoje ciało, muszę zastanowić się nad swoimi celami i sposobami ich osiągania.
„Pokładasz wciąż zbyt dużo wiary w ciało jako źródło siły. Wszystkie plany, które tworzysz, w jakieś mierze dotyczą jego wygody, ochrony, czy przyjemności. To, w twoim rozumieniu, czyni ciało celem, a nie środkiem.” T18,7,1
JAK POSTAWIĆ PIERWSZY KROK W KIERUNKU WYZWOLENIA?
Zauważ, jak skuteczna w praktyce duchowej jest twoja decyzja. Wystarczy sam akt pozwolenia, a pojawia się skutek. Jest on na razie niewielki, ale to dopiero początek ścieżki.
„Jednej rzeczy nigdy nie uczyniłeś: nie zapomniałeś całkowicie ciała. Być może znikało ono czasami z twego pola widzenia, ale jeszcze nie zniknęło całkowicie. Nie jesteś proszony o pozwolenie, by owo zniknięcie ciała trwało dłużej niż chwilę, a jednak to właśnie w tej chwili dokonuje się cud Pojednania. Potem znowu będziesz widział ciało, ale nigdy już nie będziesz go postrzegał tak samo jak poprzednio. I każda chwila, którą spędzasz bez świadomości ciała, przynosi tobie inny jego widok, gdy doń powracasz.” T18,7,2
DRUGI KROK – UZNANIE ZJEDNOCZENIA Z BRAĆMI
Następna decyzja to uznanie duchowego faktu.
„Jednak wasze umysły są już w sposób ciągły złączone i wystarczy tylko uznać ich zjednoczenie, a samotność zniknie w Niebie.” T15,9,4
TRZECI KROK – NIE PATRZ NA BRATA JAK NA CIAŁO
Teraz ważne jest, aby patrzeć na braci „w Prawdzie”. Mówi ona, że nie są oni ciałami. Zgodnie z duchowym prawem jedności, widzenie ich jako ducha umożliwia nam widzenie siebie jako ducha. Jesteśmy bowiem tym samym. Tutaj również potrzebna jest nasza wewnętrzna decyzja – musimy wybrać, co chcemy widzieć w bracie.
„Jest niemożliwe, byś dzielił swoją siłę pomiędzy Niebo i piekło, Boga i ego, i wyzwolił równocześnie swą moc stwarzania, będącego jedynym celem, dla którego została ci ona dana. Miłość zawsze przynosi wzrost. Tylko ego wymaga ograniczeń, które przedstawiają sobą jego żądania, by czynić małym i nieskutecznym. Gdy ograniczysz swe widzenie jakiegoś brata do ciała, co będziesz czynił tak długo, dopóki go od niego nie wyzwolisz, wówczas odmówisz przyjęcia jego daru dla siebie. Jego ciało nie może ci go dać. I nie szukaj go również poprzez swoje ciało.” T15,9,4
CZWARTY KROK – PODDANIE SIĘ DUCHOWI
Teraz czas na ostatnie akordy przed wyzwoleniem z niewoli ciała. Brak powabu ciała, brak zakłóceń komunikacyjnych umożliwia połączenie z Duchem, który nas uczy nas praktycznie i który doprowadza do doświadczenia bezpośredniego związku z Bogiem.
„Gdy ciało straci dla ciebie swój powab, przestając cię już pociągać, i nie będziesz cenić go już jako środka do zdobywania czegokolwiek, wtedy nie będzie już zakłóceń w porozumiewaniu się, a twoje myśli będą tak wolne jak Boga. Gdy pozwolisz Duchowi Świętemu nauczyć cię, jak używać ciała tylko do porozumiewania się i gdy zrezygnujesz z posługiwania się nim po to, by umacniać oddzielenie i atakować, co czyni ego, wówczas dowiesz się, że w ogóle nie potrzebujesz ciała. W świętej chwili nie ma ciał, a ty doświadczasz jedynie nieodpartego uroku Boga. Uznając go za niepodzielny, łączysz się z Nim całkowicie, w jednej chwili, gdyż nie chciałbyś na zjednoczenie z Nim nakładać żadnych ograniczeń. Rzeczywistość tego związku staje się jedyną prawdą, jaką kiedykolwiek mógłbyś chcieć. Bowiem tutaj jest cała prawda.” T15,9,7
PIĄTY KROK – WIDZENIE WIELKICH PROMIENI
Teraz następują działania Boga, które pozostają całkowicie poza naszą kontrolą. Otrzymujemy o Ojca nowe widzenie. W ten sposób dostrzegamy już nie świat ciał, ale Wielkie Promienie. Ta wizja jest wyzwalająca całkowicie.
„Wielkie Promienie sprawiłyby, że szczególny związek stałby się całkowicie bezwartościowy, gdyby tylko je ujrzano. Albowiem dzięki ich widzeniu ciało zniknęłoby, ponieważ utraciłoby swoją wartość. Wycofałbyś wtedy całkowicie swe zaangażowanie w jego widzenie.” T16,6,4
„Zupełnie inaczej jest po drugiej stronie mostu! Przez pewien czas ciało jest jeszcze widziane, ale nie wyłącznie samo ciało, tak jak na tym świecie. Mała iskierka, która mieści w sobie Wielkie Promienie, jest również widoczna i nie można jej długo ograniczać do małości.” T16,6,6
CZEGO NAPRAWDĘ SZUKASZ? ROZKOSZ JEST W NIEBIE
Zastanów się, czy idziesz ścieżką duchową? Czy chcesz nią iść? Czy chcesz uniknąć chorób, cierpienia, starości i śmierci? A może po prostu chcesz być naprawdę szczęśliwy? Niczego się nie obawiaj. Bo to posiadanie ciała wiąże się jedynie z obawami i lękiem. Po zniknięciu ciała pozostaje jedynie miłosne zjednoczenie i rzeczywiście skuteczna pomoc braciom.
„Razem znikniemy w owej Obecności poza tą zasłoną, nie po to, by się zagubić, lecz by się odnaleźć; nie po to, by być widzianym, lecz by być znanym. Znikniemy w tej Obecności wiedząc, że nic w Bożym planie, który On ustanowił dla zbawienia, nie zostanie niedokończone. To jest cel podróży, bez którego ta podróż nie ma sensu. Tu właśnie jest pokój Boga, który On ci dał na wieczność. Tu jest odpoczynek i spokój, którego szukasz, powód podjęcia tej podróży od samego początku. Niebo jest darem, którego złożenie twemu bratu jest twoją powinnością, jest długiem wdzięczności, który oferujesz Synowi Boga w podzięce za to, czym on jest, i czym go stworzył jego Ojciec.” T19,4,Di,12
Golka
Mam pytanie o świadomość ciała – np. Eckhart Tolle i wielu innych mówią by mieszkać w swoim ciele, czuć energię swego ciała, czuć ciało – że to przyczynia się do bycia „w teraz” i nie błądzenie myślami a w KC – co cytowane jest w artykule jest opis „I każda chwila, którą spędzasz bez świadomości ciała, przynosi tobie inny jego widok, gdy doń powracasz” – jak to pogodzić?
Student
Droga/drogi Golko. To fakt, wyraźnie widzimy inne podejście do ciała Kursu cudów i innych nauczycieli oraz psychologów. Lekarzy, sportowców oraz hatajoginów i wielu innych. Nasza kultura jest niezwykle nasycona sprawami ciała. Do tego stopnia, że mówienie, iż ciało nie istnieje, grozi nam zaatakowaniem ze strony słuchaczy. Lepiej więc tego nie mówić do zwyczajnych ludzi, a samemu i w ciszy ćwiczyć nowe postrzeganie ciała i świata. Na czym więc polega ten paradoks, że nawet mistrzowie duchowi każą tu i teraz koncentrować się na ciele? Kurs cudów mówi, że ciało jest naszym narzędziem na drodze ku poznaniu. Tak więc np. czytamy Kurs przy pomocy fizycznych oczu.
Ci mistrzowie także wykorzystują ciało jako narzędzie, jak napisałaś/łeś, w celach duchowych. Jednak ich sposób jest na niższym schodku wtajemniczenia. Ich celem jest doświadczenie jedynie tu i teraz. Zaś celem Kursu jest natychmiastowe poszerzenie świadomości przez wyjście na zewnątrz z perspektywy i ograniczeń ciała. To jest schodek wyższy choć jeszcze nie ostatni. Ci mistrzowie wykorzystują ciało i Kurs także je wykorzystuje. Oni proponują koncentrację na nim, Kurs proponuje wyjście poza. Jeśli przeciętny człowiek sądzi, że dusza jest wewnątrz ciała, to Kurs mówi, że ciało bardziej jest wewnątrz ducha. Bo duch jest naszą tożsamością, a nie ciało. To my sobie to ciało wytwarzamy i je utrzymujemy przez wiarę. Porzucenie wiary w ciało da nam możliwość ujrzenia ducha. Nie inaczej. Jeśli nie ma ciała i świata, to co jest? Zadawaj sobie takie pytanie i rozmyślaj nad nim. Odpowiedź nadejdzie. Pozdrawiam
Mateusz
Golka, również czytałem Eckharta Tolle, on sam czasami powołuje się na Kurs Cudów – to właśnie z jego książki się o nim dowiedziałem. Rzeczywiście mocno skupia się on na świadomości chwili obecnej i świadomości ciała, ale czy na pewno nie da się tego pogodzić z naukami KC? Ciało, które „wytwarzamy” jest naszym dziełem. Odczuwamy płynące z niego sygnały i możemy być ich świadomi. Jak mówi sam kurs – próbując temu zaprzeczyć – zaprzeczamy mocy własnego umysły. Kiedy uświadamiasz sobie chwilę obecną, pozwalasz sobie poczuć również ciało, ale kim jest ten kto patrzy? Widzisz je i odczuwasz, ale to nie znaczy, że nim jesteś – jesteś tym czymś ponad, które sobie to uświadamia. Spróbuj w tym momencie uświadomić sobie też, to ,co znajduje się dookoła, najpierw blisko, i posuwaj się powoli coraz dalej. Następnie pomyśl, że nie jesteś zamknięta wewnątrz ciała, to cały ten świat jest zamknięty wewnątrz Ciebie 🙂 A potem wróć i pozwól sobie poczuć ponownie swoje ciało. To my tworzymy nasze doświadczenie – ciało jest jego częścią i pozwala nam ten wytwór zbadać. Pewnego dnia, gdy nauka dobiegnie końca, ciało być może nie będzie nam już potrzebne.
Golka
Co znaczy w praktyce „wyjść poza ciało”?
Student
Ponieważ wszystko prawie w naszym zwykłym postrzeganiu obraca się wokół ciała, to życie tzw. duchowe ze swej natury MUSI być „poza ciałem”. Nie może już wreszcie tego ciała dotyczyć i o nie zabiegać. Nie może na nim się koncentrować. Przywykliśmy do manipulowania przedmiotami przy pomocy ciała. Ale nasza praktyka duchowa polega na czym innym. Polem działania jest umysł, a „przedmioty” w nim są postrzegane „wewnętrznie”. To są idee, myśli. Pracujemy więc nad swoim postrzeganiem. W tym sensie już nie jesteśmy pracownikami „w ciele”, ale aktorami w umyśle – poza ciałem.
I wtedy zauważamy, że ciało jest naprawdę jednym z obiektów, idei, zawartych w naszym umyśle. My je tam wytworzyliśmy. Jeśli spojrzymy na ciało z zewnątrz, to znaczy, że „z niego wyszliśmy”. Wyszliśmy mentalnie. Nie mam tu na myśli tak zwanej eksterioryzacji czyli OOBE. Choć taka zabawa też nam wiele może powiedzieć. Nie mniej Kurs cudów nie zajmuje się OOBE. O ile się orientuję w OOBE chodzi o to, aby jednym ciałem (śniącym) wyjść z drugiego ciała (fizycznego). I jak widać te dwa ciała to także ciała, tylko o różnej konsystencji i znaczeniu w życiu człowieka. Pozdrawiam
Jerzy
Zastanawia mnie tylko jedno,. kto to wymyślił że to co zostało stworzone przez Boga Ojca za naszym pośrednictwem gdyż Syn to Jego „ręce” , nawet pomińmy role Syna ,. kto wymyślił że to, co stwarza Bóg jest nicością, bez Niego nic by nie istniało( nawet ten sen) inaczej nie byłby Bogiem, wszystko co stwarza jest dobrem,. wszystko jest potrzebne w jakimś celu, nie ma u Boga czegoś takiego jak nicość,. jako coś niepotrzebnego lub nie istniejącego,. to bzdura jakaś ??? o jakim Bogu my tu rozmawiamy ?? a może o bożku?? To że ten świat materialny jest swego rodzaju pomyłką,.. bo jest,. ale nie taką która jest niepotrzebna ,ten świat ma też spełnić swój boski cel, plan, aby Syn mógł wrócić do domu,. aby ta bańka „senna” ten materialny wszechświat,.. mogła powrócić do domu,. do swego naturalnego wiecznego domu,. do OJCA .
Jerzy
„”Wycofałbyś wtedy całkowicie swe zaangażowanie w jego widzenie.” T16,6,4 „”,…chodzi oczywiście o ciało,. angażujemy swój umysł w widzenie ciała cały czas sie na nim koncentrujemy, angażujemy umysł w coś czym nie jesteśmy ,. ciało nie znika ciało musi wrócić do materii z której powstało bo ta materia też musi przejść w inny poziom(wyższy) istnienia,. ponieważ też jest życiem i podlega prawu zbawienia.
Yoyo
To jak komuś już uda się zniknąć, to nie ma już żadnej możliwiości wrócić choćby na moment do tego wymiaru? Ja tak, to ta zabawa nie jest do końca bezpieczna, bo nagle ani się obejrzysz, a już Cię nie ma. Oczywiście w sensie, że niby jesteś gdzieś indziej, ale przecież nie życzyłeś sobie świadomie trwałego zniknięcia akurat teraz. Ja myślałam, że to działa w ten sposób, że ktoś kto do końca opanował znikanie sam może świadomie decydować kiedy znika, a kiedy wraca na trochę spowrotem do swojego dawnego wymiaru. Myślałam, że jak ktoś znikanie ma perfekt wytrenowane, to kiedy tylko chce może pojawiać się i znikać to tu ( w gęstej materii ), to tam ( w lżejszym wymiarze ). To już lepsza chyba teleportacja na początek – też znikasz i pojawiasz się gdzie indziej ale tylko w obrębie tego wymiaru. No i nie znikasz na stałe z zaskoczenia i bez możliwości powrotu. Ale jazda 🙂
Student
Tego, że znikanie jest przymusowo nieodwracalne, nie powiedziałem wcale! Uważam, że po zniknięciu, ma się takie panowanie, że nie tylko można wrócić, ale że okazuje się, iż wracać nie ma już po co i na co. Jest się po prostu w milion razy lepszej sytuacji, z której dopiero teraz można wiele zrobić. Robienie materialnych sztuk przestaje po prostu bawić. Ma się inne cele i całkiem inną percepcję. Raczej to nie jest jazda, ale prawdziwe bycie. Po prostu lepiej się jest i widzi się tego możliwości. To są niestety tylko moje przypuszczenia wynikające z czytania autorów, którzy mają to już za sobą. Sam cieszę się tym, że nie jestem ciałem, ani w niczym takim nie mieszkam. A to już fajna świadomość. 🙂
Yoyo
„Tego, że znikanie jest przymusowo nieodwracalne, nie powiedziałem wcale! Uważam, że po zniknięciu, ma się takie panowanie, że nie tylko można wrócić, ale że okazuje się, iż wracać nie ma już po co i na co”.
To znaczy, że jakby rzeczywiście udało Ci się zniknąć, a dalej będziesz chciał tu pisać, to medium wcale nie będzie koniecznene i niezastąpione. Jak postanowisz coś dopisać, to pojawiasz się na moment w dawnej materii, dajesz wpis i wracasz z powrotem w nowy wymiar. I tak co jakiś czas, o ile oczywiście będziesz miał zamiar jeszcze tu pisać. Jak tak można to rozwiązać, to na co komu medium potrzebne?
Yoyo
Hej 🙂
Ciekawe to co tu piszesz. Nieźle jesteś odjechany 🙂 Ale z tego co mi wiadomo możliwe jest i „znikanie” i stwarzanie różnych rzeczy. No a jak rzeczy mogą „znikać”, to ciało w sprzyjających okolicznościach pewnie też. Ponoć niektórzy mnisi z tybetu dematerializację mają opanowaną do perfekcji. Czy udało Ci się może już kiedyś „zniknąć”?
Student
To nie ja jestem „odjechany”, ale cały świat odjechał od stanu, w którym widział prawdziwą Rzeczywistość. Widział Boga i wszystko jako Jedność w Nim zawartą. Bo naprawdę jest tylko Bóg. Reszta to nasz sen, halucynacja, zasłona. A gdy tylko moja zasłona spadnie, po prostu zniknę. Tyle tylko, że gdybym dalej chciał pisać tego bloga, musiałbym znaleźć sobie medium, które mnie usłyszy i będzie pisać pod moje dyktando. Zupełnie tak, jak Kurs cudów został podyktowany przez Jezusa. Dematerializacja nie jest trudna, bo materii po prostu nie ma. I wystarczy tylko to zauważyć. Trzeba jednak pozbyć się silnego nawyku i presji społecznej. Pozdrawiam 🙂
wolny
Drogi glejt, wybacz mi że nie odmieniam twego nicka ale nie wiem nawet czy on sie odmienia, oto twoje słowa cyt: „Choć przecież ćwiczenia , które wymagane są jako główne do „przerobienia” nie wymagają wcale zrozumienia.” ,. faktycznie nie wymagają zrozumienia ale do niego prowadzą ,.. bo o to w tym wszystkim chodzi i powtórzę to co już pisałem i to jest moje zdanie oczywiście,. „zbawienia nie da sie nauczyć tak jak i czynienia cudów ” Jezus nie prowadził żadnych szkoleń ani seminariów, nauczał, trudno to nawet nazwać nauczaniem ale to bez znaczenia jest teraz,. po prostu sugerował zmiany w sposobie myślenia, niczego nie robił w formie nakazowej,. spontanicznie w dogodnych okolicznościach swoimi przypowieściami zmuszał niejako(też złe określenie ale…) słuchacza do samodzielnego myślenia i zmian w tym myśleniu,. zmian w postrzeganiu tego snu , osobiście nie lubię tego słowa sen a nawet śmiem wątpić aby było trafnym słowem w określeniu tego co tu doświadczamy, ale nie mnie to tu sie nad tym rozwodzić,. jest jak jest.
glejt
Jako, że mając słabą pamięć bardziej skłaniam się do zrozumienia tego co chciałabym zapamiętać ( bo właśnie to pozwala mi lepiej pamiętać gdy jest rozumiane). Dlatego wiele czasu zajęło mi usiłowanie zrozumienia kursu. Choć przecież ćwiczenia , które wymagane są jako główne do „przerobienia” nie wymagają wcale zrozumienia. Wymaganym wyznacznikiem jest jednak osiągnięcie pokoju Bożego. Przy tym pokój ten dotyczy wszystkich jak mówi Kurs :
„Istnieje pewien test, tak pewny jak Bóg, poprzez który możesz się dowiedzieć, czy to, czego się nauczyłeś, jest prawdziwe. Jeśli jesteś całkowicie wolny od wszelkiego rodzaju strachu i wszyscy ci, którzy
cię spotykają, współdzielą twój doskonały pokój, wtedy możesz być pewny, że nauczyłeś się Bożej lekcji, a nie swojej własnej.”
Ps. Jakże pragnę nauczyć się już tej lekcji…
Student
Fajne znalezisko! A która to jest Lekcja?
wolny
Piotrek K a co powiesz na ten wykład ??/ https://youtu.be/JPIVImPEIvs
wolny
Piotrek K,. powiem uczciwie że bardzo zrozumiale mi to wszystko wyjaśniłeś ,.. faktycznie jest tak jak piszesz Umysł jest swego rodzaju poszukiwaczem. ja osobiście nigdy nie praktykowałem żadnych tego typu sztuk poszukiwawczych jak medytacja czy joga, raczej medytuje tak po swojemu ,wstaje bardzo rano i pijąc kawę, paląc papierosa w ciszy i spokoju słucham tego wewnętrznego głosu co też nowego napłynie do rozważań i wydarza sie że ni z gruchy ni z pietruchy przychodzi coś w rodzaju olśnienia,. ja to nazywam zrozumieniem . Pewnie co poniektórych rozśmieszy ten mój sposób medytacyjny ale tak własnie mam i jest mi z tym dobrze . Zapewne wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem ,wiele też pewnie źle interpretuje ale uczciwie mówię, że jestem zdeterminowany i trwam w KC. Ostatnio zrobiłem przerwę w studiowaniu, gdyż odczułem pewien jakiś dziwny przesyt ,. może nie przesyt ale zmęczenie,.. czy to jest normalny objaw czy nie,. tego nie wiem ??
Piotr
Tak, umysł to poszukujący, tylko to poszukiwanie to tak naprawdę bieganie w kółko. Ponieważ umysł tak naprawdę szuka tego czego nie chce znaleźć czyli samego siebie – lub dokładniej – swojej świadomości. Jak trudno może być znaleźć samego siebie skoro cały czas tu jesteśmy? Istnieją jednak bardzo poważne powody dlaczego ten prosty w zasadzie proces kończy się prawie nieskończoną grą w kotka i myszkę. Całe poszukiwanie sprowadza się zatem na zgłębieniu tych powodów, odpuszczaniu ich (wybaczeniu) i tym samym powolnym przypominaniu sobie swojej prawdziwej tożsamości. Nie jest to proces linearny i jak najbardziej różne etapy aktywności na nim są normalne. Ja podzieliłbym go właśnie na „aktywną” część czyli wybaczenie, oraz tą bardziej „pasywną” gdzie świadomość unosi się i dostosowuje to swojej nowej, bardziej wolnej rzeczywistości. Jest to jednocześnie bardzo prosty, przyziemny i bardzo ludzki proces. Nie musimy w nim zajmować się atomami czy tajemnicami „fizycznego” świata – nie jest to jego częścią. To tak a propos podesłanego linku.
xxx
Jeszcze cię świeże nie zamknęli?
Student
A co to są świeże?
Student
A tak na marginesie. W kwestii formalnej ale ważnej. Tłumacze Kursu nie znający języka polskiego słowo angielskie „vision” oddają przez polskie „wizja„. To jest jeden z odpowiedników, ale nie w tym kontekście. Np. „vision of Christ” tłumaczą jako „wizja Chrystusa”. To jest błąd, bo nie chodzi tu o ujrzenie Chrystusa, jak to pokazuje się czasem świętym katolickim (np. wizja Jezu ufam Tobie). Chodzi o to, że Syn Boży uzyskuje umiejętność widzenia takiego jak ma sam Chrystus. I słowa „vision of Christ” przetłumaczyć należy np. na „widzenie Chrystusowe”. Jedynie Acohard to zauważył i przetłumaczył jako „zdolność widzenia wzrokiem niefizycznym” lub „prawdziwe widzenie”. Dziękujemy Acohardowi za zrozumienie Kursu i znajomość języka polskiego. 🙂
PiotrK
Tak, jest wiele takich niefortunnych tłumaczeń i problemów z odpowiednikiem poprawnego kontekstu. Chociażby słynny „atonement”. Tłumaczenie Acoharda, choć też nie doskonałe, próbuje przynajmniej naprawić te błędy. Cieszę się że znam na tyle angielski aby móc zapoznać się z kursem w oryginale, którego nie zastąpi jednak żadne tłumaczenie. Uważam nawet, że chociażby po to warto nauczyć się tego języka. Pamiętajmy też, że kurs, choć jest arcydziełem, jest tylko drogowskazem.
Student
Ważne jest najbardziej, jak można widzieć brata bez ciała? Jezus odpowiada tak:
„Twoje pytanie nie powinno brzmieć, „Jak mam widzieć mojego brata bez ciała?” Zapytaj jedynie, „Czy naprawdę chcę go widzieć bezgrzesznym?” (…) Środkiem jest zdolność widzenia wzrokiem niefizycznym. Albowiem to, czemu przygląda się to widzenie, jest bezgrzeszne. Nikt, kto kocha, nie może osądzać i wówczas to, co widzi, jest wolne od potępienia. I tego, co widzi, sam nie wytworzył, bo zostało mu to dane, tak samo jak została mu dana zdolność duchowego widzenia, która umożliwiła mu prawdziwe widzenie.” T20,7,9
wolny
Nareszcie jakaś dyskusja , bardzo mi sie to podoba , ja to już totalnie mogę powiedzieć że „mądrzyć sie” to nawet najmniejszych szans nie mam, dla manie prostota jest jakby kluczem do poznawania i zaczynam dochodzić do wniosku że tak jak pisze Piotr czysta świadomość jest Synem . Umysł popada jakby to w pułapkę którą zastawia sam dla siebie na dodatek przy pomocy ego , nie wiem czy potrafię to opisać i oczywiście mogę sie mylić,. w/g mnie, umysł bada sam siebie,. jest tym który bada będąc jednocześnie obiektem badań .
Student
Drogi wolny, twoje komentarze nie są wymądrzaniem się lecz udziałem w rozpoznawaniu prawdziwego świata. Dzięki za nie. Przytoczę tu jedynie wypowiedź samego Jezusa nt. ciała.
„Niemożliwe jest widzieć bezgrzeszne ciało, ponieważ świętość ma wartość dodatnią, a ciało jest po prostu neutralne. Nie jest ono ani grzeszne, ani bezgrzeszne. Jest niczym, a jako nicość nie możne być w sposób sensowny wyposażone w cechy Chrystusa lub w cechy ego. Zarówno jedno jak i drugie musi być błędem, ponieważ oba te działania umieściłyby te cechy tam, gdzie nie mogą się one znajdować.” T20,7,4
PiotrK
Hej Wolny.
Myślę, że dopóki będziemy skupiali się na kwestiach merytorycznych i nie zamieniali dyskusji w grę typu „kto wie więcej” jesteśmy bezpieczni, a przy okazji możemy się czegoś nauczyć.
Co do Twojego komentarza o Umyśle popadającym w pułapkę… Jest wiele szkół duchowych i wiele tradycji, w których na porządku dziennym jest właśnie takie tłumaczenie. Umysł „jakoś” się przez przypadek zgubił a teraz szuka siebie, lub uczestniczy w „kosmicznym tańcu” wszechświata.
Kurs ma tą dużą zaletę, że wyjaśnia te sprawy, bez używania podobnych zasłon dymnych. Wg kursu to, że umysł jest zgubiony to nie przypadek lecz jego celowe i zamierzone działanie. On chciał się zgubić i zamknął za sobą wielkie drzwi przysięgając przy tym swojego nowemu sprzymierzeńcu – ego – że nigdy, przenigdy nie będzie próbował sobie przypomnieć co za nimi zostawił. Ego za to pobłogosławiło go swoją „nadprzyrodzoną” łaską zapomnienia, aby mógł spać w tym świecie na zawsze, aby to, co tam zostawił nigdy go nie znalazło. Teraz w tym zapomnieniu, umysł jednak czuje, że coś stracił, że został odcięty od swojego źródła. Jak ma jednak wrócić? I gdzie? Ego pozwala i nawet zachęca do poszukiwań szczęścia. Jednak toleruje tylko zabawy w duchowej piaskownicy praktyk medytacyjnych i pozycji jogi jakie są przecież bardzo popularne. Zrobi za to wszystko by zniechęcić nas do spojrzenia na to co ukryte pod powierzchnią naszej świadomości. Skąd promieniuje to uczucie niespełnienia i braku. Co tam takiego jest? Powiedzmy, że cała reakcja świadomości na rozdarcie jakim była separacja. Krzyk, który nadal rozlega się echem w głębi umysłu. Kiedy zaczynasz być jego świadomy, sytuacja naprawdę, jak mówi kurs, odwraca się o 180 stopni. Uświadamiasz sobie, że nie jesteś, jak myślałeś w swoich iluzjach – poszukującym. Jesteś uciekinierem, który od bardzo dawna stara się unikać siebie. Jak powiedział jeden z duchowych nauczycieli – „dowiesz się o rzeczach o których nikt nie wie, i o których nikt nie chce wiedzieć.” Większość ludzi, którzy szli ścieżką samopoznania, przez wiele lat bardzo cierpiała wewnętrznie, czy to świadomie czy nie, uwalniając tą wewnętrzną winę. Nie jest to wyzwanie na weekend, albo wchodzi się w to na całego i chce się być wolnym, albo chce się jeszcze trochę poczekać 😉
wolny
a czy czasem nie chodzi tu o rozpuszczenie ciała w sensie myśli na poziomie umysłu,. że nie należy koncentrować sie na młotku tylko na gwoździu i to wystarczy,. gdyż zawsze jakieś ciało mieć będziemy no chyba że sie rozpuścimy w nieskończoności jak drobinka soli w oceanie,. w co śmiem wątpić ??? ale mogę sie mylić może to jest własnie celem,..nie wiem ??
Student
Drogi wolny, Jezus powiedział, że to jest celem i kropka. Ja zacytowałem tylko jego wypowiedź. Chyba że mu nie wierzymy i uważamy się za lepiej poinformowanych. Ale to byłoby aroganckie. Przynajmniej w wypadku studentów Kursu. Inni nie muszą mu oczywiście ufać. Mogą ufać sobie lub innym mistrzom.
Jeśli zaś chodzi o ciało, to w istocie nie ma zupełnie czegoś takiego. Ciało nasze jest niczym. Postrzegamy je w naszym śnie i wydaje nam się czymś istniejącym. A więc jego rozpuszczenie to właściwie rozpoznanie, że jego nie ma wcale. W tym rozpoznaniu ono po prostu znika z naszego pola widzenia i z pola widzenia naszych braci. Nie rozpuszcza się w oceanie, bo nie ma co w ogóle się rozpuszczać.
Po prostu zauważamy, że widzieliśmy coś, czego nie ma, więc mieliśmy jedynie halucynację. I odtąd przestajemy się martwić o ten nieistniejący w rzeczywistości, a jedynie w pamięci przedmiot. Bo rzeczywistość jest teraz. I teraz tutaj nie ma niczego materialnego. Wszystko, co postrzegamy mieści się w pamięci. A pochodzi z czasu, kiedy podjęliśmy decyzję o oddzieleniu i popadliśmy w urojenia. Pozdrawiam
PiotrK
Hejka,
Nie chce się mądrzyć, ale napiszę pewne uwagi do Twojego tekstu (Czyli będę się mądrzyć 🙂 )
Napisałeś „zniknięcie ciała jest celem życia duchowego”. Jest to sformułowanie dosyć mylące, ponieważ zniknięcie ciała nie jest celem a tylko skutkiem życia duchowego. Będąc na wewnętrznej ścieżce, cenimy a nawet zauważamy ciało coraz mniej, aż w końcu zaczyna ono znikać. Z tym, że kiedy znika nawet ciężko to zauważyć, gdyż zniknęło właśnie w skutek coraz mniejszego utożsamiania się z nim, i z ideą że jesteśmy fizycznym mięsem. Biorąc sobie za cel zniknięcie ciała, nadal jest ono w centrum. Ciągle naszą świadomością patrzymy jak bardzo ono już zniknęło, i tym samym ciągle je przywołujemy. To tak jak spróbować nie myśleć o różowym słoniu. Jak tylko próbujesz – właśnie wtedy o nim myślisz. Uwolnienie się z idei ciała następuje właśnie wtedy kiedy uświadamiamy sobie, że nic nie musi zniknąć ani też się pojawić. Że jesteśmy cali, i na zawsze sobą, nie zależnie od tego czy mamy jedno ciało, wiele ciał czy żadnego. Ciało wtedy staje się dla ciebie użyteczną maszyną, podobnie jak samochód. Wtedy przestajesz próbować „wyzwolić się z niewoli ciała”. Ciało nie jest czymś co może kogokolwiek zniewolić, podobnie jak nie może tego zrobić samochód. Jest tylko bezwolną maszyną, na którą projektowany jest nasz wewnętrzny strach, poczucie winy i cała reszta nieświadomości. I to jest jedynym od czego możemy i powinniśmy się uwolnić. W tym świetle ciało jest bardzo użyteczne, gdyż większość z nas nie jest w stanie spojrzeć na nasze wnętrze bezpośrednio, bez użycia tej pomocy.
Oczywiście być może właśnie tak to rozumiesz, jednak używanie pewnych słów może być bardzo mylące i prowadzić do fatalnych nieporozumień na ścieżce duchowej. Jak wiadomo, ego jest mistrzem przekręcania znaczeń i tworzenia swoich własnych prawd.
Pozdrawiam,
Student
Uważam, że masz 99% racji. Bo nie uwzględniasz poziomów. W Podręczniku Jezus o tym mówi. Przecież o zniknięciu jako celu mówi on sam. Ja go tylko zacytowałem. Na poziomie snu możemy nazywać to celem, a w sensie absolutnym już teraz nie mamy żadnych ciał. W praktyce wiemy, jak to jest i jak o tym śnimy. Nie ma tu sprzeczności. Jeśli bosz się snu, to także go umacniasz. Ja jestem wolny. I bezcielesny, a zobaczę to wkrótce. Kurs bardzo często posługuje się pojęciem czasu. To jest ok. A może po prostu Jezus w Kursie nie jest twoim autorytetem. To jest OK i nie krytykuję tego. Pozdrawiam
PiotrK
Poziomy są tylko po to aby na każdym z nich uczyć się tego samego, że nie ma żadnych poziomów i nie ma żadnego ciała. Jest tylko strach o ciało, są tylko myśli o ciele i obrazy ciał. Umysł nie tworzyłby ich gdyby nie pomagało by my to tworzyć swojej osobnej tożsamości. Czegoś co może udawać stabilną skałę jakiej tak bardzo potrzebuje. W świecie Ego ciało to właśnie taka skała, jedyna, której w pewnym sensie jest w stanie zaufać. Oczywiście podświadomie wie, że to iluzja i fizyczne ciało nie dość, że nie jest zainteresowane podtrzymywaniem Ego, to jest jeszcze skazane na śmierć. To oczywiście napędza tylko spiralę strachu jaka kręci się od tysięcy lat tuż za granicą naszej codziennej świadomości. Jeśli zaczniemy patrzeć do środka i, co nie jest łatwe, uwalniać ten strach, ten kurczowy uścisk na ciele zaczynie się rozluźniać. I tu można mówić o poziomach bo po fizycznym ciele jest jeszcze kilka innych mentalnych „ciał” których używa umysł. Mechanizm jest oczywiście ten sam. Brak wiary, że świadomość może istnieć w czystej postaci, bez utożsamiania się z czymkolwiek.