W kręgach ezoterycznych takie pytanie wygląda dziwne. „Tak, istnieje”, odpowie każdy. U chrześcijan wiadomo – po śmierci czeka każdego piekło lub niebo. Tak mówi Biblia. U katolików dodatkowo jest czyściec. Tak mówi ich teologia, która wywodzi się z tradycji. A więc jak jest z tą reinkarnacją? Istnieje czy nie istnieje? Na początku weźmy pod uwagę nauczanie Dalekiego Wschodu (buddyzm, hinduizm itd.). Tam nie ulega wątpliwości, że każdy człowiek musi wcielić się powtórnie. Chyba że uda mu się wyrwać ze szponów zniewolenia przywiązaniami materializmu. Reinkarnacja istnieje na Wschodzie i jest tym nieszczęściem, kołem samsary, z którego należy się wyzwolić. Dlaczego wyzwolić? Aby już nie wracać do cierpienia, które jest na tym świecie. Tak, za czasów Buddy ten świat postrzegany był jako świat cierpienia (choroby i śmierć to tylko wycinek). Ale dziś to świat rozrywki, „let’s play”, prawda? Czy chcesz porzucić zabawę? Ha ha!
Kurs cudów o reinkarnacji
Jeśli posiadasz właściwą percepcję świata, wiesz, że wszystko wokół jest twoim snem. Zarówno świat cały, jak i twoje ciało. Kim więc jesteś? Z pewnością nie tym ciałem, które oglądasz w lustrze. Więc czym? Czy wcielisz się jeszcze raz? Jeśli nie ciało (to pewne – ono pójdzie do piachu), to jaka część ciebie? Może dusza? Może duch? To jest zasadnicze pytanie. I odpowiedź na nie jest też zasadnicza, gdyż dotyczy twojej tożsamości. Kim ty właściwie jesteś? Jeśli ciało jest tylko obrazem sennym, to nie jesteś z całą pewnością ciałem. Więc czym? Kurs cudów mówi, że jeśli ktoś wierzy, że istnieje reinkarnacja, to lepiej niżby był materialistą i uważał, że istnieje tylko ciało, które idzie po śmierci do ziemi. Ale. Ale jeśli ciało i cały świat jest tylko snem, to i reinkarnacja jest elementem snu. Nie istnieje w sposób absolutny. Jest tylko względnym złudzeniem. A więc utożsamianie się z ciałem, ale także wcielającą się duszą lub duchem blokuje naszą duchową realizację. (foto: kristeligt-dagblad.dk)
Jaka część człowieka reinkarnuje?
Nawet w tym śnie, w którym wszyscy żyjemy, wciela się ponownie nie jakaś dusza czy duch, ale jedynie zapis karmiczny. To znaczy – ślad naszych przywiązań i niechęci. Nie inkarnuje się żadna osoba czy osobowość. Nie ma po nas prawie żadnego śladu. Zostaje jedynie karma, jako spadek po nas dla całej ludzkości. Jakieś niemowlę otrzyma nasze pozostałości (coś jak odchody, tak, tak) i będzie zmuszone z nimi żyć. Będzie się dziwić, dlaczego ma takie życie. To nie będziesz ty! Nie będziesz ty! Nie ty! Nie ma żadnej reinkarnacji w rozumieniu egoistów. Ty jesteś Jan Kowalski, a to będzie biedna Agnieszka Wiśniewska. Dlaczego biedna? Bo odziedziczyła po tobie twoje niecne skłonności. I cierpi z ich powodu. A najczęściej dziwi się temu. Myśli, że „przecież nie zasłużyła”.
Trzeba więc z całym naciskiem stwierdzić, że nie istnieje żadne ponowne wcielenie człowieka lub jego osoby. W tym sensie nie istnieje reinkarnacja wcale! Zostaje po nas jedynie karma, podobnie do DNA w naszych dzieciach. Ta konstatacja powinna być dla nas powodem do zastanowienia. Można przedstawić to tak, że jeśli krzywdzimy kogoś w życiu, to podobnie jest gdy zostawiając swoją złą karmę, krzywdzimy osobę, która ją otrzyma. Tak więc to zjawisko senne wiąże się z odpowiedzialnością moralną wobec całej ludzkości. Nie wiemy bowiem, komu przypadnie w udziale nasza spadkowa karma.
Reinkarnacja wobec absolutnej tożsamości
Reinkarnacja w nauczaniu hinduizmu i buddyzmu jest przyczyną wiodącą do przywiązania i błądzenia w świecie materialnym. Ci, którzy są do niej przywiązani, nie są w stanie zobaczyć przestrzeni wolności. Dlaczego? Oto dlaczego. Klucz kryje się w słowie „tożsamość”. Kim jesteś? To zasadnicze dla kwestii duchowych pytanie. Nawet jeśli powiesz, że jesteś duchem lub duszą, to z zasady masz skłonność do pojmowania siebie w sposób ograniczony. Schodząc całkowicie „na dół” mogę powiedzieć, że jestem sprzedawcą, albo nieco wyżej – „jestem człowiekiem”. Przypomnę ci: to tylko sen, w którym śnisz siebie jako sprzedawcę lub człowieka. Więc to nie jest prawda absolutna o tobie. Ci, którzy tak wciąż szukają swych wcieleń w Tybecie wyrządzają tobie wielką szkodę. Nie jesteś żadnym wcieleniem niczego i nikogo. A więc czym lub kim jesteś? Powiem ci wreszcie. Ty „jesteś”. Tylko tyle. Nic do tego nigdy nie dodawaj, a będziesz zbawiony, wyzwolony i oświecony. I co tylko chcesz. To jest twoja absolutna tożsamość. Ty jesteś. Powiedz sobie po prostu jedynie „jestem”. I proszę cię, nie kojarz tego z bogiem, o którym mówi Biblia Hebrajska. To oddzielny temat. Ty jesteś i kropka. Nie jesteś ani sprzedawcą, ani duchem, ani duszą, ani ciałem ani osobą, ani człowiekiem. To wszystko nazywa się ego, którego w rzeczywistości nie ma. Myśl tylko: „jestem”. Powiedz sobie: „jestem”. I nic więcej.
Ego i fałszywa autonomia
Jest rozsądne postawić pytanie, jak umysł mógł kiedykolwiek wytworzyć ego. Jest to naprawdę najlepsze pytanie, jakie mógłbyś zadać. Jednak udzielanie odpowiedzi na to pytanie w kategoriach przeszłości nie ma znaczenia, ponieważ przeszłość nie ma znaczenia i nie byłoby historii, jeśli te same błędy z przeszłości nie byłyby powtarzane w teraźniejszości. Myśl abstrakcyjna stosuje się do wiedzy, ponieważ wiedza jest całkowicie bezosobowa, zaś przykłady są nieistotne dla jej zrozumienia. Jednakże postrzeganie jest zawsze szczególne i dlatego całkiem konkretne. Każdy wytwarza sobie jakieś ego, czyli swoje ja (jaźń), co charakteryzuje się ogromną zmiennością, ze względu na to, że ego jest niestabilne. Każdy wytwarza ego nie tylko dla siebie, ale również dla każdego, kogo postrzega, co jest równie niestałe. Ich wzajemne oddziaływanie jest procesem, który zmienia i jedno i drugie ego, ponieważ nie zostały one wytworzone przez to, czy też z tego, co Niezmienne. Ważne jest by zdać sobie sprawę z tego, że zmiana ta może zajść i rzeczywiście zachodzi tak samo łatwo gdy to wzajemne oddziaływanie następuje w umyśle, jak i gdy wymaga fizycznej bliskości. Myślenie o innym ego jest tak samo skuteczne w zmienianiu względnej percepcji, jak i wzajemnych fizycznych oddziaływań. Nie mogłoby być lepszego przykładu na to, że ego to jedynie idea, a nie fakt.
Jak powstała błędna tożsamość?
Twój własny stan umysłu jest dobrym przykładem na to, jak ego zostało wytworzone. Kiedy odrzuciłeś wiedzę, to wówczas stało się tak, jakbyś jej nigdy nie miał. Jest to tak oczywiste, że wystarczy tylko by ktoś to rozpoznał, aby zrozumiał, że tak się rzeczywiście dzieje. Jeśli to zachodzi w teraźniejszości, to dlaczego stanowi zaskoczenie to, że zdarzyło się to w przeszłości? Zaskoczenie jest sensowną reakcją na nieznane, choć bynajmniej nie jest sensowną reakcją na coś, co wydarza się z taką uporczywością. Nie zapominaj jednak, że umysł nie musi działać w taki sposób, nawet jeśli teraz tak działa. Pomyśl o miłości zwierząt do własnego potomstwa oraz odczuwanej przez te zwierzęta potrzeby, by je chronić. Jest tak dlatego, że uważają one swe potomstwo za część siebie. Nikt nie odrzuca czegoś, co uważa za część siebie. Ty reagujesz na swoje ego w dużym stopniu tak, jak Bóg odnosi się do swoich stworzeń – darząc je miłością i wyrozumiałością oraz zapewniając ochronę. Twoje reakcje odnoszące się do jaźni, którą wytworzyłeś, nie są zaskakujące. W rzeczywistości przypominają one pod wieloma względami sposób, w jaki pewnego dnia będziesz traktował swoje prawdziwe stworzenia, które są tak samo bezczasowe, jak i ty. Jednak nie jest ważne jak odnosisz się do swego ego, ale czym, zgodnie ze swą wiarą, jesteś. Wiara jest funkcją ego i dopóki źródło, z którego pochodzisz, jest sprawą wiary, dopóty postrzegasz je z punktu widzenia ego. Kiedy nauczanie nie będzie już dłużej potrzebne, będziesz tylko znał Boga.
Pomylenie siebie z ego
Wiara, że istnieje inny sposób postrzegania, jest najwznioślejszą ideą, do pomyślenia której ego jest zdolne. Jest tak dlatego, że zawiera ona cień rozpoznania, że ego nie jest Jaźnią (prawdziwym Ja). Podkopanie systemu myślenia ego musi być postrzegane jako bolesne, mimo że to postrzeganie wcale nie jest prawdziwe. Małe dzieci krzyczą ze złości, jeśli ktoś zabierze im nóż lub nożyczki, chociaż mogłyby się pokaleczyć, gdyby tego nie zrobił. W tym sensie ty jesteś wciąż małym dzieckiem. Nie masz prawdziwego instynktu samozachowawczego i prawdopodobni zadecydujesz, że potrzebujesz dokładnie tego, co najbardziej by cię zraniło. Jednak bez względu na to, czy rozpoznajesz to teraz, czy też nie, zgodziłeś się na współpracę w staraniach by stać się zarówno nieszkodliwym, jak i pomocnym, bowiem obie te cechy muszą występować razem. Nastawienie (postawa, stanowisko), jakie przyjmujesz wobec tego, musi zawierać sprzeczności, ponieważ wszelkie nastawienia są oparte na ego. To nie będzie trwać długo. Bądź cierpliwy przez czas pewien i pamiętaj, że wynik jest tak pewny, jak Bóg. Tylko ci, którzy mają prawdziwe i trwałe poczucie obfitości, mogą być naprawdę miłosierni. Jest to oczywiste, gdy weźmiesz pod uwagę, czego to dotyczy. Ego pojmuje to tak, że gdy cokolwiek dajesz, to wówczas to tracisz i musisz się bez tego obejść. Gdy utożsamiasz dawanie ze składaniem ofiar, dajesz tylko dlatego, że wierzysz, iż dostaniesz w zamian coś lepszego i dlatego możesz pozwolić sobie na pozbawienie się tego co dajesz. „Dawać po to, aby brać” jest nieuniknionym prawem ego, które zawsze ocenia siebie w odniesieniu do innych ego. Jest ono więc nieustannie zaabsorbowane wiarą w niedobór, z której to prawo się wywodzi. Postrzeganie przez ego innych ego jako prawdziwych jest tylko próbą przekonania siebie o własnej prawdziwości. „Poczucie własnej wartości” w kategoriach ego nie oznacza niczego więcej, niż to, że uznając swą rzeczywistość, ego oszukało samo siebie, a zatem jest ono tymczasowo mniej drapieżne. To „poczucie własnej wartości” jest zawsze podatne na stres, które to określenie odnosi się do jakiegokolwiek zagrożenia egzystencji ego. Ego dosłownie żyje dzięki ciągłemu porównywaniu. Równość jest dla niego nie do pojęcia, a miłosierdzie staje się niemożliwe.
Ograniczenia fałszywej tożsamości
Ego nigdy nie daje z obfitości, ponieważ zostało wytworzone zamiast niej. Właśnie dlatego w systemie myślowym ego powstało pojęcie „dostawania”. Żądze są mechanizmami „brania”, wyrażając potrzebę ego potwierdzania siebie. To jest tak samo prawdziwe w przypadku żądz cielesnych, jak i prawdziwe jest w odniesieniu do tak zwanych „wyższych potrzeb ego”. Żądze ciała nie mają fizycznego źródła. Ego uważa ciało za swój dom i próbuje zaspokoić się używając ciała. Jednak uznanie tej idei za możliwą jest decyzją umysłu, który całkowicie pobłądził w kwestii pojmowania tego, co jest naprawdę możliwe. Ego wierzy, że jest całkowicie samotne i zdane na siebie, co jest tylko innym sposobem na opisanie tego, co ego myśli w kwestii swojego powstania. Jest to tak przerażający stan, że może ono jedynie zwrócić się do innych ego i dążyć do połączenia z nimi próbując w kiepski sposób się z nimi utożsamiać, albo atakować je, próbując w równie kiepski sposób demonstrować swą siłę. Nie może ono jednak wątpić w samą przesłankę, ponieważ ta przesłanka to jego podstawa. Ego to przekonanie umysłu, że jest on całkowicie samotny i zdany na siebie. Nieustanne próby ego, by otrzymać aprobatę ducha i utwierdzić w ten sposób swoje własne istnienie, są bezużyteczne.
Czy Duch widzi ego?
Duch w swojej wiedzy jest nieświadomy ego. On go nie atakuje; on tylko nie może go sobie wyobrazić. Chociaż ego jest równie nieświadome ducha, niewątpliwie postrzega ono siebie jako odrzucone przez coś większego niż ono samo. Właśnie dlatego poczucie własnej wartości w kategoriach ego musi być złudne. Stworzenia Boga nie tworzą mitów, chociaż wysiłek twórczy może zostać przemieniony w mitologię. Jednak to może się stać tylko pod takim warunkiem, że to, co poprzez ten wysiłek powstaje, nie jest już potem twórcze. Mity są całkowicie dostrzegalne i wyposażone w tak niejasną i dwuznaczną formę oraz tak charakterystyczną dla nich cechę współistnienia dobra i zła, że nawet najbardziej z nich życzliwy i dobroczynny nie pozostaje bez przerażających konotacji. Mity i magia są blisko ze sobą powiązane, ponieważ mity łączą się zwykle z pochodzeniem ego, a magia odnosi się do wszelkich mocy, które sobie ego przypisuje. Systemy mitologiczne ogólnie rzecz biorąc zawierają w sobie pewne wyjaśnienia odnośnie „stwarzania” i kojarzą je ze swoją szczególną postacią magii. Tak zwana „walka o przetrwanie” to tylko walka ego o zachowanie siebie oraz własnej interpretacji swego początku. Początek ten jest zazwyczaj kojarzony z fizycznymi narodzinami, ponieważ trudno jest utrzymywać, że ego istniało zanim one nastąpiły. Bardziej „religijnie” nastawione ego może wierzyć, że dusza istniała wcześniej i będzie nadal istnieć po tym chwilowym upadku czy poniżeniu się do życia ego. Niektórzy nawet wierzą, że dusza zostanie ukarana za ten upadek. Jednak zbawienie nie odnosi się do ducha, albowiem duch nie jest w niebezpieczeństwie i dlatego nie musi zostać uratowany.
Czym jest zbawienie?
Zbawienie jest niczym więcej, jak przywróceniem „zdrowia umysłu”, które nie jest Jednością Umysłu Ducha Świętego, lecz które musi zostać osiągnięte, zanim ta Jedność Umysłu zostanie przywrócona. Zdrowie umysłu prowadzi automatycznie do następnego kroku, ponieważ prawidłowe postrzeganie jest ujednolicone pod tym względem, że nie atakuje i dlatego to, co niezdrowe i błędne w umyśle, zostaje usunięte. Ego nie może przetrwać bez osądzania i zostaje w związku z tym odłożone na bok. Umysł ma więc tylko jeden kierunek, w którym może podążać. Kierunek ten jest zawsze ustalany automatycznie, ponieważ może być on wyznaczony tylko przez system myślowy, który ten umysł uznaje. Trzeba stale podkreślać, że korekta postrzegania jest jedynie środkiem tymczasowym. Jest ona niezbędna tylko dlatego, że błędne postrzeganie blokuje wiedzę, zaś ścisłe postrzeganie ją przybliża.
Właściwe postrzeganie
Całkowita wartość właściwego postrzegania leży w nieuniknionym uświadomieniu sobie, że wszelkie postrzeganie jest niepotrzebne. To w pełni usuwa tą blokadę. Dopóki wydajesz się żyć na tym świecie, zadajesz sobie zapewne pytanie, jak to jest w ogóle możliwe. Jest to mądre pytanie. Musisz jednak postarać się je naprawdę zrozumieć. Kim jest ten „ty”, który żyje na tym świecie? Duch jest nieśmiertelny i nieśmiertelność jest stanem stałym. Jest on tak samo prawdziwy teraz, jak był zawsze i jak zawsze będzie, ponieważ nie pociąga za sobą żadnych zmian. Nie jest on kontinuum, ani też nie można go zrozumieć przez porównanie go z czymś do niego przeciwnym. Wiedza nigdy nie wymaga porównań. Na tym polega główna różnica między nią a wszystkim innym, co umysł pojąć potrafi.
(T4,2)
4rt
ciekawe spostrzeżenia. To co napisałeś, przywołując mitologię, dla mnie jest ewolucją w postrzeganiu i rozumieniu Boga, nie przez jednostkę ale przez cały kolektyw. Traktując zabawę, owszem miałem i na myśli tańce i śmiechy, ale też zabawę wynikającą z samego procesu stwarzania. Sam tworzysz teksty tutaj i napewno wiesz jaką to rodzi zabawę i jak ona inna jest od imprezowania (chociaz tak samo ekscytująca). Kurs cudów podpowiada nam też by zadawać sobie pytanie po co? po co coś się robi, po co coś stwarza, po co to wszystko powstało, po co ja tak myślę :). Skoro my jesteśmy skutkiem, musiała być i przyczyna, tego że to wszystko powstało. Chcąc mieć jedność, trzeba poznać obydwa punkty widzenia, by się zbalansować, tak na chłopski rozum. Czyli mieć na względzie pełen kontrast widząc jeden i drugi biegun. Przyglądając się różnym doświadczeniom życiowym zauważyłem że właśnie ludzie balansują pomiędzy skrajnymi sytuacjami, jakby ucząc się co jest lepsze. Jak nie uczą się, z powrotem tą samą sytuację powtarzają, tylko inaczej ubraną i mocniej skontrastowaną niż wcześniej, tak by to pojąć w końcu. Można uznać to za zabawę, oczywiście z punktu widzenia osoby neutralnej, która wie że to tylko nauka siebie, bo wtedy się naprawdę uczymy i rozwijamy. To by w sumie łączyło i motyw reinkarnacji, wiecznego życia, rozwoju i tego że Bóg nic nie marnuje, tylko odkłada w czasie na życzenie tego co stworzył, doskonaląc przy tym wszystko. Stąd ciężko mi uznać że wszechświat jest bez znaczenia, bo po co Bóg miałby stwarzać coś bez znaczenia, nie jest człowiekiem. Może tak też należy postrzegać lekcję kursu, by każde człowiecze znaczenie, zostało zastąpione Boskim, pełniejszym i czystym. Powiem Ci o pewnej analogi do twórczości i resetowania widzenia. Artystów uczy się by co jakiś czas oddalali się od swojego dzieła, by spojrzeli na to co zrobili czystym widzeniem, wyrwanym od długiego stania przy sztaludze. Wytłumaczenie tego jest proste, artysci tak się skupiają na fragmencie, że często zapominają o całości, psując i dopieszczając coś co i tak nie wpłynie na odbiór pracy. Od ogółu do szczegółu. Takie coś powoduje że zaczynamy widzieć obraz wraz z popełnionymi błędami, a im częściej robimy coś takiego, lepiej nam robota idzie. Takie też odniosłem wrażenie, jak kurs cudów mówi o obudzeniu duchowego widzenia. Trzeba spojrzeć na „czysto” na wszystko, wtedy widzisz więcej 🙂 Tak postrzegam zmianę naszego widzenia na duchową, bo tak naprawdę nic się nie zmienia prócz tego jak my inaczej zaczynamy widzieć siebie, a przez to świat, a do tego potrzebny jest reset, gdyż jako doskonałe samouczące się dzieło, tylko my sami możemy na siebie spojrzeć i się nauczać. 🙂
Student
Snujesz rozważania na temat mitologii. Nie mogę się do niej odnosić, bo jest tylko symbolem rzeczywistości. Do tego słownym, więc podwójnym symbolem. Ludzkie działania można uzasadniać. Po co i dlaczego coś robimy. Ale uzasadniać działania boże nie sposób z wielu powodów. Po pierwsze nie znamy Go całkowicie. Po drugie nie potrzebuje On niczego. Więc nie chce niczego osiągnąć. Kurs mówi, że także i my nie mamy potrzeb żadnych, a co dopiero sam Bóg.
Zabawiam się, aby mieć przyjemność. Czy On potrzebuje przyjemności? Z pewnością nic nie potrzebuje. Są to jednak dysputy konstruktorów nad skonstruowaniem najlepszej mitologii. Ona nie jest żadną prawdą. A świat postrzegany przez nas nie jest stworzony przez Boga. To my go w swoim śnie wytwarzamy. Pozdrawiam 🙂
4rt
Zaskoczyłeś mnie, ciężko mi znaleźć mitologizmy w mojej wypowiedzi i nawiązania do niej, prócz tego że Ty pierwszy zacząłeś w swoim artykule i chcąc pociągnąć wątek musiałem o to zaczepić, a teraz naglę piszesz że nie możesz się do tego odnieść hmm dziwne, to jak to jest? I jeszcze nazywasz Kurs dobrą mitologią..przy okazji co chwilę się na niego powołując – w tej chwili to Ciebie nie rozumiem, bo przeczysz sam sobie. Zresztą mówisz że Boga nie znamy, a wciskasz mi że on niczego nie potrzebuję, że niczego nie chce osiągnąć, to po kiego grzyba nas tworzył, po kiego grzyba tak nam pomaga i uwalnia nasz potencjał i chce byśmy do niego z powrotem wrócili? a może po to żebyśmy na jego podobieństwo też nic nie osiągali? Tylko ludzkość wbrew temu przecież prze do przodu i uczy się rozpoznawać Boga coraz lepiej. W moich rozważaniach nie zakładam wielu pewników, bo to ogranicza w pewien sposób, ale jeśli się weźmie za fakt że stworzył to wszystko łącznie z nami i dał nam, jako swojemu „fragmentowi” matryce całości, z racji tego że zostaliśmy stworzeni na jego podobieństwo całościowe, nie fragmentaryczne, paradoks jest taki że sami się po prostu fragmentujemy nie znając w pełni narzędzi do tego co łączy czyli pełnej współczucia i miłosierdzia miłości, wielopłaszczyznowej wiedzy, poznania kontrastów. Życie i świat wokół jest tym co nam to pokazuje 🙂 A skoro Bóg jest wieczny(następny pewnik, może kilka się jeszcze zdarzyć), to na pewno widoczne były jego prawdziwe atrybuty w różnych historiach/religiach/wierzeniach z przeszłości, pytanie jak je ludzie interpretowali i jak my je teraz połączymy by go poznać w tej teraźniejszości, dołączając to co wiemy od samych siebie. Ja opieram moją wiedzę o Bogu na tym gdzie rozpoznaje jego twórczość, a jest ona wszędzie, bo żyje w nim. Nawet przykład z artystą jaki podałem wcześniej, jak mówi dużo o Bogu.. sama natura, która nic nie martnotrawi i jest cicha, ile mówi atom, jakiego przyciągania trzeba by to się kręciło i utrzymywało w jedności… i w jakiej miłości i ile trzeba cierpliwości by kochać nas pomimo tego co robimy sobie, Boskim dzieciom pff 🙂 Ja w Kursie Cudów nie widzę w tym wady że Bóg ma osobowość, gdyż niweczy to mechaniczność i zautomatyzowanie wszechświata, a to przecież nie jest zimna maszyna. Można przyjąć że Bóg ma wzorcową osobowość, do której dążył i Budda i Mojżesz i Jezus i inni wielcy mistrzowie. Wystarczy poszukać tego co ich łączy.
4rt
Przeczytałem, ciekawe, mam pytanie. Powiedz mi, czy traktujesz to co nas otacza, świat, wszechświat jako jeden wielki sen, bez większego znaczenia, z którego chcesz się wybudzić, czy jako rzeczywistość jaką Bóg stworzył dla swych jaźni, by się bawić i tworzyć, a cała ta zasłona którą zdejmuje duchowe widzenie, jest daniem/pozyskaniem narzędzi by móc jeszcze bardziej i świadomiej uczestniczyć w tym pięknie miłosnej kreacji?
Student
W czasie, gdy jeszcze śpimy, czyli podlegamy wyprojektowanemu postrzeganiu a nie – poznaniu bezpośredniemu, powinniśmy posiadać jak najlepszą mitologię. Aby pomogła nam przeskoczyć do poznania, czyli abyśmy mogli się z niej obudzić. Uważam, że Kurs cudów w dużym stopniu jest taką dobrą mitologią. Jedną z jej wad, wynikających z doktryny chrześcijańskiej, jest nauka o Bogu jako osobie. Ja osobiście jestem przekonany, że Bóg nie jest jakąś osobą, ale czymś o wiele wspanialszym. Ale jednak zgodnie z Kursem uważam, że ten sen nie ma znaczenia, tzn. jest naszą halucynacją jedynie. Gdy widzimy stół, w rzeczywistości nie widzimy żadnego stołu. Widzimy nic.
Teraz odniosę się do Boga, który się bawi stwarzając. To fakt, że w Indiach istnieją takie mitologie. A nawet czciciele Kriszny tańczą i śpiewają, a najwyższa osoba Boga Kriszna bawi się razem z nimi. Taka zabawa niewątpliwie zbliża ich do Boga. Ale co powiesz na Boga, który się bawi, podczas gdy na Ziemi w wielu wojnach i kataklizmach giną ludzie?
Taka osoba Boga przypomina Boga Starego Testamentu z jego zmiennymi humorami. Raz był gniewny, raz wybaczający. Raz okrutny lub zazdrosny innym razem śpiący lub mściwy. A więc Bóg, który się nami bawi, nie jest Bogiem mojej ulubionej mitologii.
Wg mnie Bóg stwarza, bo taka jest jego natura. Nie wynika to z jego jakiegokolwiek antropomorficznego kaprysu. A widzimy to stworzenie w dużej złożoności wtedy, gdy jesteśmy na niskim poziomie snu. Im bardziej się budzimy, tym wszystko w świecie jest prostsze, a gdy jesteśmy przebudzeni całkowicie, jesteśmy na górze, skąd widzimy jedność jedyną, czyli Boga tylko. Tu widać to piękno miłosnej kreacji. Pozdrawiam 🙂