Gdy przez siedem lat praktykowałem buddyzm zen, ja i moi koledzy siedzieliśmy klęcząc na poduszkach godzinami, spoglądając nieco w dół przed siebie, w myśli powtarzając: Przy wdechu – „Czym jestem?”, przy powolnym i swobodnym wydechu – „Nie wiem…”. Nauczyciel powtarzał nam nieraz, że słowa „nie wiem” są w tym przypadku podobne do mydła, które czyści nasz umysł z myśli. Celem było ujrzenie siebie prawdziwego poza zasłoną myśli. Jak to się ma do Kursu cudów? (foto: hutui6.com)
Skąd wzięło się pojęcie jaźni?
Często mówimy: „ja robię to”, „ja idę tam”, „ja szukam tego”, „ja pragnę tamtego” itd. itp. Ale również widząc ludzi twierdzimy, że „w tym pomieszczeniu jest wiele osób” (osobnych), a tam znów „są wielkie osobowości”, i w TV widzieliśmy „osobistości” (oczywiście także osobne). Sądzimy, że to wszystko to osobne „jaźnie”, takie jak nasza własna „jaźń”, którą czujemy jako osobną od wszystkich i wszystkiego. Toć to dopiero nawyk!
Musimy wiedzieć, że nauczanie tego świata jest zbudowane na pojęciu jaźni dostosowanym do rzeczywistości tego świata. Ta koncepcja pasuje doń dobrze. Albowiem jest to wyobrażenie dostosowane do świata iluzji. Jest tu ono czymś swojskim, ponieważ to, co tak pojmowana jaźń widzi, stanowi z nią jedność. Ten świat istnieje po to, by nauczać budowania takiego pojęcia jaźni. To jest jego celem, bowiem przybywamy tu bez jaźni i stopniowo ją wytwarzamy. I zanim osiągniemy jej „dojrzałość”, udoskonalamy ją, by spełnić warunki tego świata, jednocząc się z jego żądaniami.
Czy myśleniem i słowami odgadniemy, czym jest nasza jaźń?
Kurs cudów wielokrotnie upomina nas, abyśmy nie myśleli o sobie jako o ciele, lecz byli pewni, że jesteśmy duchem. Mamy na to wiele nauk w Tekście i w Lekcjach Ćwiczeń. Czy jednak posiadanie takiej informacji wystarczy nam, abyśmy mogli uznać, że te lekcje przerobiliśmy właściwie? Stanowczo nie! Musimy bowiem te słowa, które są tylko symbolami, przekuć na doświadczenie. Ale powinniśmy wiedzieć, że sami tego dokonać nie możemy z prostego powodu.
Ten świat był zawsze mocno zaabsorbowany takim pojmowaniem jaźni. I każdy w tym świecie wierzy, że musi rozwiązać zagadkę samego siebie. Zbawienie jednak musi być widziane jako ucieczka od pojęć. Ono nie jest tym, co mieści w sobie umysł, ale tylko prostym stwierdzeniem, że on myśli. Ale coś, co może myśleć, może też dokonywać wyboru i można temu czemuś pokazać, że różne myśli wywołują różne skutki. Zatem umysł może się nauczyć, że wszystko, co myśli, odzwierciedla głębokie pomieszanie i wielki zamęt na temat tego, jak został on wytworzony i czym jest. A z kolei pojęcie jaźni wydaje się udzielać niejasnych odpowiedzi w sprawach, których nie zna. Nie szukajmy więc swej prawdziwej Jaźni w symbolach. Nie może istnieć takie pojęcie, które mogłoby przedstawiać sobą to, czym jesteśmy w istocie.
Nasza koncepcja jaźni
Pojęcie jaźni jest wytworzone przez nas. Ono nie zawiera w sobie w ogóle żadnego podobieństwa do Nas prawdziwych. Jest to bożek uczyniony po to, by zająć miejsce naszej rzeczywistości jako Syna Boga. Ta koncepcja jaźni, której ten świat chciałby nauczać, nie jest czymś, czym wydaje się być. Albowiem jest wytworzona po to, by służyć dwóm celom, z których tylko jeden może umysł rozpoznać. Pierwszy przedstawia sobą oblicze niewinności, które reprezentuje sobą aspekt przez nas sztucznie odgrywany. Jest to urokliwe oblicze, które się uśmiecha, a nawet wydaje się kochać. Poszukuje ono towarzyszy i spogląda, czasem z litością, na cierpiących, a niekiedy oferuje pocieszenie. Wierzy, że jest dobre, choć znajduje się wewnątrz złego świata.
Krok z Duchem Świętym w kierunku poznania prawdy o nas
Pojęcie jaźni jest bez sensu, ponieważ nikt na tym świecie nie może pojąć, czemu to pojęcie służy i dlatego nie może wyobrazić sobie, czym ono jest. Jednak cała nauka, którą kieruje ten świat, zaczęła się i skończyła na celu, by nauczyć cię takiego pojmowania siebie, abyśmy wybierali podążanie za prawami tego świata i nigdy nie zamierzali iść dalej niż prowadzą jego drogi, ani byśmy nigdy nie uświadamiali sobie sposobu, w jaki siebie widzimy.
Teraz Duch Święty musi znaleźć sposób, by pomóc nam zrozumieć, że owo pojęcie jaźni musi być zniweczone, jeśli ma być nam dane rozwiązanie. Ale można go nas oduczyć tylko poprzez nauczanie, że jesteśmy czymś innym. Albowiem w przeciwnym razie bylibyśmy proszeni, by dokonać zamiany tego, w co teraz wierzymy, na całkowitą utratę jaźni, co wywołałoby w nas jeszcze większe przerażenie.
Jak używać słów będących symbolami?
Używajmy tych wszystkich małych nazw i symboli, które określają ten świat ciemności. Ale nie akceptujmy ich jako swojej rzeczywistości. Duch Święty używa ich wszystkich, ale nie zapomina, że stworzenie ma tylko jedno Imię, jedno znaczenie i jedno Źródło, które jednoczy wszystkie rzeczy w Sobie. Używajmy wszystkich nazw, które ten świat im nadaje, ale traktując je tylko jako udogodnienie, jednak nie zapominając, że one wszystkie współdzielą wraz z nami Imię Boga.
Bóg nie ma imienia
A jednak Jego Imię staje się końcową lekcją, która mówi, że wszystkie rzeczy stanowią jedność i na tej lekcji wszelkie nauczanie się kończy. Wszystkie nazwy, wszystkie imiona są zjednoczone; cała przestrzeń jest wypełniona odzwierciedleniem prawdy. Każda przerwa, każda luka jest zamknięta i każde oddzielenie uzdrowione. Imię Boga jest dziedzictwem danym przez Niego tym, którzy postanowili, by nauczanie tego świata zajęło miejsce Nieba.
Jak studiujemy Kurs cudów?
Studiujemy Kurs cudów jako pomoc w ukierunkowaniu uwagi. W odwróceniu koncentracji ze spraw materialnych, widzianych oczami, ku czemuś „poza” nimi. To coś nazywamy duchem, choć słowo to jest tylko dźwiękowym symbolem wspaniałości niemożliwej do wyobrażenia. Medytujemy nie postrzeganą Wielkość, kontemplujemy pozaświatowy Pokój.
Nie szukamy swej Jaźni w symbolach. Nie może istnieć takie pojęcie, które mogłoby przedstawiać sobą to, czym naprawdę jesteśmy.
Drugi krok – decyzja o wyborze przedmiotu widzenia
Albo widzimy ciało, albo rozpoznajemy ducha. Pomiędzy tymi dwoma faktami nie ma kompromisu. Jeśli jeden z nich jest prawdziwy, drugi musi być fałszywy, gdyż to, co prawdziwe, zaprzecza swojemu przeciwieństwu. Nie ma innego wyboru w widzeniu duchowym, ale tylko ten jeden. To, jak decydujemy w tej kwestii, określa wszystko co widzimy i co myślimy, że jest rzeczywiste i co uważamy za prawdziwe. Od tego jednego wyboru zależy cały nasz świat, ponieważ w ten sposób ustanowiliśmy to, czym według nas jesteśmy i określiliśmy, czy wierzymy, że jesteśmy ciałem, czy też duchem. Jeśli wybierzemy ciało, nigdy nie uciekniemy od tego ciała jako swej własnej rzeczywistości, gdyż postanawiamy w ten sposób, że go chcemy. Ale gdy wybierzemy ducha, całe Niebiosa skłonią się w naszą stronę, by dotknąć naszych oczu i błogosławić nasze święte widzenie, żebyśmy już więcej nie oglądali tego świata ciał, z wyjątkiem sytuacji, gdy je uzdrawiamy, pocieszamy i błogosławimy.
Cudowna zamiana postrzegania na widzenie
Czytelnicy dziesięciu tomów Castanedy zapewne zauważyli, że jego indiański nauczyciel starał się, aby doprowadzić ucznia do umiejętności „widzenia”. To co umieją wszyscy ludzie to umiejętność „patrzenia”. Dopiero „widzenie” odsłania człowiekowi możliwość poznania „innego, ukrytego dotąd świata”. Kurs cudów z kolei, umiejętność duchowego widzenia nazywa „widzeniem Chrystusowym” (czasem tłumacze mylnie oddają to pojęcie jako „wizja Chrystusa”). Przeciwieństwem tego „vision of Christ” jest zwykła, posiadana przez wszystkich, zdolność „postrzegania”.
Jako kandydaci do zbawienia nie jesteśmy proszeni o to, byśmy ujrzeli ducha i nie postrzegali ciała. Jednak to powinno być naszym wyborem. Potrafimy bowiem widzieć ciało bez żadnej pomocy, ale nie rozumiemy, jak ujrzeć świat poza ciałem. To właśnie ten nasz świat zbawienie usunie sprzed naszych oczu i pozwoli nam zobaczyć inny świat, którego nasze oczy nigdy nie mogły odnaleźć. Nie musimy troszczyć się o to, jak to mogłoby się odbywać. Nie rozumiemy przecież nawet, jak to, co widzimy, pojawiło się w naszym polu widzenia. Bo gdybyśmy to wiedzieli, wówczas postrzeganie by znikło. Na to istniejące pozornie w świecie dobro i zło zaciągnięta jest zasłona ignorancji i musi być ona odsunięta, by jedno i drugie mogło zniknąć, dzięki czemu nie będą już postrzegane ukryte przez tę zasłonę miejsca.
Jak jest czyniona owa przemiana?
Ona wcale nie jest czyniona. Cóż jeszcze trzeba czynić we wszechświecie, który stworzył Bóg?
Dodaj komentarz